Pierwszy pod "jedynkę"
Budynek komunalny przy ul. Stodólnej powinien być gotowy w grudniu ubr
(fot. Fot. jadwiga Aleksandrowicz)
O godz. 11.00 budynek ożył, choć w jednej z klatek słychać było odgłosy robót. Poprawiano drzwi wejściowe do jednego z mieszkań, które się nie domykały.
Pierwszy, niemal równo z magistracką komisją, pojawił się Piotr Strzyżewski. Dostał mieszkanie z nr 1. Szczęśliwy, bo już dość mieli z żoną wynajmowanego lokum. Mówi, że wprowadzi się może za dwa tygodnie, bo najpierw chce po swojemu pomalować i położyć płytki na ścianach w kuchni.
Krzysztofowi Żychlińskiemu trafił się lokal pod nr 13. - Szczęśliwa trzynastka - śmieje się. Będzie tu mieszkał na 37,4 metrach z żoną i studiującą córką. - Udało mi się tu wejść wcześniej i pomierzyć ściany, żeby zrobić meble na wymiar - przyznaje. Takie samo mieszkanie będzie mieć Luiza Strzelewicz, też zadowolona, że budowa wreszcie się skończyła.
- Chyba dziesięć razy prosiłem burmistrza, żeby dali mi mieszkanie na parterze. Mam chorą nogę, trudno mi wchodzić po schodach. Obiecywał i ...dał na piętrze - nie bardzo zadowolony jest Jerzy Kryspin, starszy człowiek, lekko utykający. Zastanawia się, jak urządzić malutką kuchnię w 30-metrowym mieszkanku, bo kawał jedynej wolnej od urządzeń ściany zabierają otwierane do środka drzwi i elektryczny podgrzewacz wody, wmontowany tak, że nie postawi się pod nim lodówki, ani szafki.
Monika i Antoni Jodowie dostali pokój z kuchnią i łazienką, 35 m kw wszystkiego. - Pożyjemy, zobaczymy - na pytanie, czy jest zadowolony z nowego mieszkania, odpowiada pan Antoni. Na razie wypatrzył niedoróbki: brak kawałka płytki przy drzwiach do łazienki, brak łączników listew podłogowych, fatalnie zamontowany kontakt w pokoju.
Szczęśliwa jest Jolanta Rymarkiewicz spod "piętnastki". Nareszcie jej pięcioosobowa rodzina ma trochę przestrzeni - całe 53 m kwadratowe.
Niewielu wprowadzi się od razu
Barbara i Stefan Wysoccy nie tryskają radością.
- Czterdzieści lat czekaliśmy na takie mieszkanie. Najpierw dano nam malutkie, dopiero dziś dostaliśmy przydział na nieco większe. Niestety, na piętrze - mówi pani starsza kobieta podpierająca się kulą. Martwi się, co będzie z córką, która jest zagranicą. Była zameldowana z rodzicami w dotychczasowym mieszkaniu komunalnym, a teraz miasto jej nie chce zameldować przy Stodólnej. - Będzie bez adresu, jak bezdomna - mówi pani Barbara.
Jej mąż Stefan wypatrzył pęknięcie na ścianie w pokoju. - Chyba to naprawią? - zastanawia się. Oni także, jak większość naszych rozmówców, nie będzie spieszyć się z przeprowadzką. Najpierw trzeba to mieszkania pomalować, bo jest tylko białkowane.
Pewnie jeszcze w tym tygodniu sprowadzi się na Stodólną Marzena Malinowska spod "trójki". Dopiekła jej ciasnota. Mieszkają w osiem osób na 34 metrach, w jednym pokoju. Teraz będą mieć 53 metry na 6 osób, bo córka z mężem zostaną w dotychczasowym mieszkaniu komunalnym.
Niektórzy lokatorzy narzekają, że na skrzynkach do listów, w których tkwiły wczoraj kluczyki, nie było numerów mieszkań. Trudno się połapać, która jest czyja. Więc jak zabrać kluczyki, do czego namawiali pracownicy magistratu?
Miasto nalicza odsetki karne?
Budynek postawiła nieszawska firma "Budorol". Już jesienią było wiadomo, że się nie wyrobi z robotami do grudnia ubr, jak zakładała umowa z miastem. Burmistrz Andrzej Nawrocki podpisał na początku grudnia aneks do tej umowy. "Budorol" zobowiązał się, że zakończy prace do 30 kwietnia, a miasto że zapłaci do końca grudnia ubr 80 procent wartości robót. Zapłaciło, a "Budorol" i tak roboty w terminie nie wykonał.
Czy będą odsetki karne?
- Już je naliczamy - powiedział nam dziś Przemysław Jankowski, zastępca burmistrza.
