Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieszawa. Spadkobiercy "Ossendówki" twierdzą, że nie mogą odzyskać rodzinnej nieruchomości, bo burmistrz skłamał w sądzie

Jadwiga Aleksandrowicz
Wniosek burmistrza do sądu o zasiedzenie przez miasto
Wniosek burmistrza do sądu o zasiedzenie przez miasto Fot. Jadwiga Aleksandrowicz
Burmistrz Nieszawy chętnie opowiada o spotkaniach w latach 90. ze spadkobierczynią rodu Iwanowskich, o jej planach osiedlenia w miasteczku i zabiegach jej i brata o odzyskanie rodzinnej nieruchomości.

Sześć lat temu, gdy pisał wniosek do sądu i składał wyjaśnienia, pamięć go zawiodła. Twierdził, że nikt nigdy nie rościł sobie praw do nieruchomości po Iwanowskich.

Miasto zniszczyło dawną siedzibę pisarza i podróżnika

Tak wygląda dawna "Ossendówka" dziś

W Nieszawie tuż przy nadwiślańskim bulwarze stoi niewielki dom z tablicą poświęconą Ferdynandowi Ossendowskiemu, pisarzowi i honorowemu obywatelowi miasta jeszcze z czasów przedwojennych. To "Ossendówka", jak nieszawianie nazywają budynek przy ul. Bulwary 34. Stoi na posesji Iwanowskich od strony Wisły. Drugi dom tej rodziny jest położony przy ul. 3 Maja 23.

- Staraliśmy się z bratem o zwrot tych nieruchomości od początku lat dziewięćdziesiątych. Przez kłamstwa burmistrza mamy wiele kłopotów i sporo wydatków - mówi Jadwiga Wysocka, spadkobierczyni i przedstawicielka rodu, prawnuczka Amelii Iwanowskiej.

W magistracie mówią, że oba budynki po wojnie przeszły na skarb państwa i że od tego czasu zajmowało się nimi miasto. Tymczasem w roku 1950 Aleksander Gosławski, ówczesny burmistrz, wydał zaświadczenie stwierdzające, że oba budynki "posiada ob. Piotr Tadeusz Iwanowski" (syn Amelii Iwanowskiej, brat żony Ferdynanda Ossendowskiego - dop. red.).

- Miasto te budynki zasiedliło i przez lata dbało o nie - podkreśla burmistrz Andrzej Nawrocki. W jednym budynku jest dwanaście mieszkań komunalnych, w drugim ("Ossendówce") - mieszkają cztery rodziny.

- Jestem oburzona tym, co miasto zrobiło z nieruchomością naszej rodziny. Piękny budynek przy ul. 3 Maja 23 jest niemiłosiernie zdewastowany. A piękny fronton budynku, w którym mieszkał Ferdynand Ossendowski, został zlikwidowany, zlikwidowano też bez naszej zgody istniejący ogródek Ossednowskiego, w którym pracował ten wyklęty w czasach komunistycznych światowej sławy pisarz i podróżnik - mówi kobieta. Tłumaczy, że powtórnie skonfiskowano posesję w latach 70. z powodów politycznych i dopiero w latach 90. ona i jej brat mogli podjąć starania o odzyskanie nieruchomości. - Burmistrz, z którym się spotykaliśmy i rozmawialiśmy na ten temat w 2005 , nie powiadamiając nas o tym, wystąpił z wnioskiem o zasiedzenie tych nieruchomości przez miasto - mówi rozżalona Jadwiga Wysocka.

Burmistrz Andrzej Nawrocki przyznaje: - Pani Wysocka pojawiła się w Nieszawie na początku lat dziewięćdziesiątych. Była zainteresowana odzyskaniem nieruchomości i utworzeniem w domu, w którym mieszkał Ferdynand Ossendowski, czegoś w rodzaju poświęconej mu izby pamięci. Problem w tym, że musiałbym stamtąd wyprowadzić lokatorów, a nie było dokąd - nie ukrywa.

Jadwiga Wysocka to była znana polonijna działaczka w Szwecji. Wiele trudu i pracy poświęciła dla dobra Polski. Mamy pismo Ambasady RP w Sztokholmie o charytatywnej działalności pani Jadwigi, organizatorce wielu transportów do Polski z darami dla szpitali i klinik. Także dla Nieszawy. Ze Szwecji przyjechały do tego miasteczka dwa TIR-y z darami. Nie były to byle jakie podarunki. Jak wynika z pism konsula generalnego RP w Sztokholmie, jeden TIR przywiózł meble dla szkoły (m.in. ławki, krzesła itp)) oraz sprzęt leczniczy dla ośrodka zdrowia i odzież dla potrzebujących, drugi transport adresowany był do Urzędu Miasta i zawierał tekstylia, sprzęt rehabilitacyjny i zlewozmywaki nierdzewne.

Lata starań i niepamięć

Z dokumentów, jakimi dysponuje Jadwiga Wysocka, wynika, że oboje z bratem Józefem Witoldem Wysockim, starali się o zwrot rodzinnej nieruchomości od 1991 roku. Przez kilka lat pisali w tej sprawie do burmistrza Andrzeja Nawrockiego, a on na te pisma odpowiadał. Mamy kopię pisma, w którym stwierdza, że przyjmuje do wiadomości starania rodzeństwa i informuje, że "ewentualny zwrot przedmiotowych nieruchomości przez tut. władze samorządowe nastąpi po sądowym stwierdzeniu nabycia przez Was praw spadkowych".

W jednym z pism (z maja 1995 roku) Jadwiga Wysocka prosi, by nie meldować w obu budynkach kolejnych osób, w jeszcze innym deklaruje, że gotowa jest przejąć majątek "z dobrodziejstwem inwentarza".

Burmistrz tłumaczy nam, że rozmowy ze spadkobiercami się urwały na początku poprzedniego dziesięciolecia, że trwał proces komunalizacji, że wojewoda koniecznie chciał przekazać gminie przejęty na skarb państwa majątek po rodzinie żony Ferdynanda Ossendow skiego. Dlatego, jak podkreśla Andrzej Nawrocki, musiał jako burmistrz wystąpić do sądu o uregulowanie tej sprawy. Zapewnia, że był pewien, że spadkobiercy zrezygnowali z roszczeń, bo podobno po roku 2000 nikt z rodziny pisarza się z nim nie kontaktował.

Problem w tym, że pisząc w październiku 2005 roku wniosek do sądu o stwierdzenie zasiedzenia nieruchomości przez miasto burmistrz nie pamiętał o rozmowach z Wysockimi. Przeciwnie, napisał: "wnioskodawca (czyli burmistrz - dop. red.) wyjaśnia, że nie posiada żadnych informacji dotyczących osoby poprzedniego właściciela przedmiotowej nieruchomości, ani jego ewentualnych następców prawnych. Nikt nigdy nie zgłaszał żadnych roszczeń, dotyczących przedmiotu sprawy" (mamy kserokopię tego dokumentu).

- To wszystko w sądzie odbywało się na posiedzeniach niejawnych, nawet nas o nich nie informowano - przekonuje burmistrz Nawrocki. Nieprawda. Drugiego grudnia 2005 roku na posiedzeniu jak najbardziej jawnym, tyle że nie powiadomiono o nim Jadwigi Wysockiej ani nikogo z jej rodziny, burmistrz nie wspomniał, że Ferdynand Ossendowski mieszkał w miasteczku nad Wisłą, a jedynie, że "przebywał przed wojną w okresie letnim w Nieszawie, bo przyjaźnił się z ówczesnym proboszczem Wacławem Kneblowskim. Stąd wiemy, że małżeństwo było bezdzietne" - czytamy w protokole Sądu Rejonowego w Aleksandrowie Kujawskim Wydział Cywilny I z 2 grudnia 2005 roku.

- To prawda, Ossendowscy nie mieli dzieci, ale pan burmistrz doskonale wiedział, kto jest spadkobiercą. Mamy testament. A Ferdynand Ossendowski, nie przebywał w Nieszawie, tylko w niej mieszkał - mówi oburzona Jadwiga Wysocka.

W sądzie burmistrz Andrzej Nawrocki powiedział też: "od chwili, gdy jestem burmistrzem (a więc od 1991 roku - dop. red.) nikt się do mnie nie zgłosił z roszczeniami do tego budynku" (cytat z Protokołu Sądu Rejonowego w Aleksandrowie Kujawskim Wydział Cywilny I). Identyczną formułkę: "nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek rościł sobie pretensje o tę nieruchomość" wygłosili na tej samej rozprawie dwaj pracownicy magistratu: Janusz Kułakowski i Ryszard Swędrak jako świadkowie. Sąd nie miał podstaw, by nie wierzyć, że spadkobierców nie ma.

W ubiegłym roku, ale we właściwym terminie, jak podkreśla Jadwiga Wysocka, wniosła do Sądu Rejonowego w Aleksandrowie Kujawskim skargę, dowodząc że o wniosku i o postanowieniu z roku 2006 o zasiedzeniu przez miasto dowiedziała się przypadkowo. - Nikt nas nie powiadomił o sprawie, mimo regularnych kontraktów z miasteczkiem. Nie zamierzamy rezygnować. Czekamy na sprawiedliwe i bezstronne orzeczenie sądu, który został wprowadzony w błąd przez kłamliwe zeznania przedstawicieli nieszawskiego magistratu - mówi w imieniu swojej rodziny Jadwiga Wysocka. Dodaje, że jej sprawą zainteresował się departament sądów powszechnych Ministrstwa Sprawiedliwości.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska