Do nieuprawnionego, jak to opisuje pani Małgorzata, właścicielka gruntu położonego przy ulicy Kaliskiego w Bydgoszczy, wejścia na posesję miało dojść wieczorem 9 października.
- Robotnicy, a dokładnie wynajęty podwykonawca zaczął rozbierać kostkę brukową w sąsiedztwie mojej działki i jak się dowiedziałam, następnym krokiem miało być usunięcie przyłącza kanalizacji deszczowej. Prace miały być wykonane na mojej posesji! I to w trakcie postępowania mediacyjnego, które trwa od kilku miesięcy! - zaznacza kobieta.
Na miejsce została wezwana policja. Ma być sporządzona notatka z interwencji. Sprawa ciągnie się od 2013 roku, czyli od czasu, kiedy rozpoczęło się postępowanie reprywatyzacyjne, w trakcie którego pani Małgorzata starała się uzyskać prawo do ziemi po swojej mamie, przy ulicy Kaliskiego. W 2015 roku, kiedy postępowanie było w toku, jeden z przedsiębiorców, właściciel działek sąsiadujących (w pobliżu akademika obecnej PB, wówczas jeszcze UTP) sprzedał swoje grunty firmie Jeronimo Martins.
Co z tym parkingiem?
- W akcie notarialnym z 26 maja 2015 roku znalazł się zapis, że sprzedający zobowiązuje się doprowadzić do zawarcia umowy dzierżawy mojej działki między miastem a spółką! - mówi pani Małgorzata. - Nieprawdopodobne jest, by zapis o takiej treści znajdował się w akcie notarialnym.
Tym samym, wskazuje spadkobierczyni, dotychczasowy zarządca spornych gruntów zobowiązał się "skupić wszystkie działki, uzgodnić projekt budowlany i odstąpić przygotowaną inwestycję Jeronimo Martins". Po latach stan jest taki, że - pani Małgorzata oprowadzając po terenie, którego spór dotyczy - na części działki inwestor, sieć dyskontów, ułożył kostkę brukową, wykonał odwodnienia kanalizacji, położył krawężniki.
- Pierwotnie parking miał być tu wszędzie - mówi pani Małgorzata. - O tam - wskazuje - miał stać pylon reklamowy.
W sprawie od czasu, kiedy wywiązał się spór, zapadł między innymi wyrok sądu, w którym stwierdzono, że były właściciel gruntów posłużył się "jako autentycznym podrobiony dokumentem w postaci "oświadczenia o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane". Czyn, zgodnie z ustaleniami Sądu Rejonowego w Bydgoszczy w wyroku z 23 maja 2016 roku, miał mieć miejsce 18 grudnia 2014 roku.
Sąd ustalił, że mężczyzna w jednym z wydziałów Urzędu Miasta Bydgoszczy przedłożył dokument, który uprawniał do reprezentowania spółki. Podpis został złożony "własnoręcznie" przez skazanego. Sąd skazał przedsiębiorcę na zapłatę świadczenia 2000 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Przekazanie gruntów uczelni
Grunty, których dotyczy spór, przeszły na rzecz skarbu państwa w latach 70. Później po sąsiedzku wyrosła uczelnia techniczna w Bydgoszczy, w późniejszym czasie Akademia Techniczno-Rolnicza, potem przemianowana na Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy, a ostatnio działająca już jako Politechnika Bydgoska. W sprawie przekazania gruntów pod budowę uczelni również trwało postępowanie. Tę historię na łamach "Expressu Bydgoskiego" opisywała wcześniej Grażyna Ostropolska. Pisała, że pani Małgorzata była w szoku, gdy na spornej działce (w czasie, gdy trwało postępowanie reprywatyzacyjne) zaczęto robić wykopy. Urzędnicy miejscy mieli uspokajać, że prace odbywają się jedynie na mocy czasowego pozwolenia na korzystanie z działki, jako zaplecza budowlanego.
Okazało się jednak, że inwestor zrobił tam przyłącze kanalizacji deszczowej do marketu. Tymczasem, jak podawał "Express Bydgoski", ustawa o samorządzie terytorialnym stanowi, iż mienie państwowe należące do zakładów pracy i innych jednostek podporządkowanych terenowym organom administracji, staje się mieniem gminy. Te tereny - w świetle przepisów - powinny zostać zinwentaryzowane i za zgodą wojewody, "skomunalizowane". Tak się nie stało. Pani Małgorzata wystąpiła zatem z pozwem cywilnym przeciw uczelni. Chciała dowieść, że władze uczelni nie miały prawa przejąć w użytkowanie wieczyste gruntu, o którego zwrot się ubiegała.
Wyrok w tej sprawie zapadł 28 października 2020 roku. Sąd stwierdził, że część spornej działki nie została nabyta "na podstawie ustawy o szkolnictwie wyższym" z 1990 roku z mocy prawa".
- Spór z Jeronimo Martins pozostaje nierozwiązany. O stanowisko w tej sprawie zwróciliśmy się do spółki. Dostaliśmy odpowiedź, w której firma przedstawia stanowisko, że nie komentuje sprawy w trakcie trwania postępowania.
