
Rodzina złożyła kwiaty przy grobowcu Sobierajów
(fot. Fot. Ewelina Fuminkowska)
Z okazji setnej rocznicy śmierci swojego dziada, pradziada i prapradziada, Władysława Sobieraja, zjechali się jego potomkowie.
Na spotkanie przybyło ponad 60 potomków Władysława Sobieraja, który mieszkał w Nieszawie i wraz z żoną Marcjanną dochowali się 14 dzieci. I choć czterech synów wyjechało do Ameryki, nie przeszkodziło to w podtrzymywaniu więzi rodzinnych.
- Cała rodzina była bardzo zżyta i tak jest do tej pory. Zjechaliśmy się z całego świata z Kalifornii, Niemczech, Szwecji, Emiratów Arabskich, by uczcić pamięć naszego przodka - tłumaczy Jerzy Sobieraj, wnuk Kazimierza, syna Władysława, który najdłużej mieszkał w Nieszawie przy ul. Mickieiwcza i był dla niej wielce zasłużony.
Spotkanie było sentymentalne i wzruszające. Rodzina Sobierajów złożyła kwiaty na wspólnym grobowcu Władysława i Marcjanny, która położona jest na nieszawskiej nekropolii, a także odsłoniła tablicę na ścianie rodzinnego domu przy ul. Mickiewicza.
- Dom jest teraz własnością prywatną. Pradziad Władysław był budowniczym. Kamienica była na tyle okazała, że mogła pomieścić całą rodzinę, a także innych mieszkańców - opowiada pan Jerzy.
W spotkaniu udział wzięła najstarsza z rodu - Alina Pietrow, wnuczka Władysława.
Pierwszy rodzinny zjazd Sobierajowie zorganizowali pół wieku temu. Czas robi swoje i wiele osób nie dotrwało do tegorocznego, ale rodzina przyrzekła sobie, że kolejne zjazdy będą znacznie częściej.
Czytaj e-wydanie »