Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieuczciwy tatuś, a my płacimy za niego alimenty

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
Robert Damski
Robert Damski
Rozmowa z Robertem Damskim - komornikiem sądowym, członkiem zespołu do spraw alimentów przy Rzeczniku Praw Obywatelskich i Rzeczniku Praw Dziecka, członkiem stowarzyszeń „Dla Naszych Dzieci” oraz „Mężczyźni Przeciwko Przemocy” i laureatem wyróżnienia „Biała Wstążka” w kategorii Wymiar Sprawiedliwości.

Jaka jest liczba spraw alimentacyjnych wpływających do kancelarii lipnowskiego komornika?

W mojej, podkreślam - relatywnie niewielkiej kancelarii, prowadzę obecnie około 1500 spraw dotyczących egzekucji alimentów, a w ostatnich pięciu latach, średnioroczny wpływ spraw alimentacyjnych oscyluje w granicach stu. Oczywiście nie jest tak, że co dziesiąty mieszkaniec naszego miasta ma zasądzone alimenty. Trzeba pamiętać, że mój rewir, czyli inaczej obszar właściwości Sądu Rejonowego w Lipnie, obejmuje nie tylko miasto i gminę Lipno, ale i osiem gmin ościennych. Niemniej trzeba przyznać, że jest to spora liczba, która jeszcze większe wrażenie robi, kiedy uświadomimy sobie, że kryją się za nią konkretne dzieci, które mają swoje potrzeby, pragnienia i oczekiwania. Tym bardziej zaś smutne jest to, że jak wynika z moich obserwacji, wbrew pozorom, nie zawsze to brak pieniędzy jest przyczyną nie płacenia alimentów. Często jest to brak poczucia odpowiedzialności, a także fakt założenia nowej rodziny, w której pojawiły się nowe dzieci, więc te z poprzedniego związku stają się „byłe”, tak jak „byłą” stała się małżonka, czy partnerka.

Niestety nie raz słyszałem od dłużnika, że na „byłe” dzieci płacić nie zamierza, bo dosyć już wydaje na te z aktualnego związku. Jest to tym bardziej zaskakujące, że niekiedy dłużnicy pojawiają się w towarzystwie swoich aktualnych partnerek czy partnerów. I często są to osoby całkiem nieźle sytuowane. Niestety potrafiące również w cwany sposób zabezpieczyć swój majątek przed egzekucja sądową. I dumne z tego, że udało im się uciec przed komornikiem. Naprawdę przed komornikiem? Bo to ich dzieci na tym tracą, a nie ja.

I wówczas to podatnicy płacą za takich „cwaniaków”?
Przychodzę kiedyś do dłużnika, takiego powiedzmy bardziej „ogarniętego”, a on mówi do mnie tak: „Mieszkanie jest na matkę, samochód na szwagra, a ja oficjalnie jestem bezrobotny. To pisz pan, że egzekucja jest bezskuteczna, alimenty zapłaci Fundusz Alimentacyjny i wszyscy będą zadowoleni”. No nie do końca, bo skąd fundusz bierze pieniądze? Oczywiście z naszych podatków! A skoro Fundusz rocznie wypłaca około 1,5 miliarda złotych alimentów „w zastępstwie” zobowiązanych do tego rodziców, to oznacza, że każdy Polak, niezależnie czy pracuje, czy jest emerytem, czy małym dzieckiem, de facto płaci około 40 złotych alimentów rocznie. Idąc dalej, czteroosobowa rodzina „dorzuca” się do cudzych alimentów jakieś 13 złotych miesięcznie. Nie wiem jak Czytelnicy Tygodnika, ale ja znalazłbym lepszy sposób na wydanie tych pieniędzy.

Oczywiście nie oznacza to, że Fundusz należy zlikwidować, wręcz przeciwnie. Nie może być tak, że to dzieci poniosą konsekwencje nieodpowiedzialności rodziców. Należy jednak bezwzględnie zmienić sposób myślenia o alimentach z Funduszu. Jeśli bowiem kogo stać na płacenie alimentów, a celowo tego nie robi „zasłaniając” się Funduszem, to tak, jakby ten swój obowiązek „przerzucał” na nas wszystkich. I o tym trzeba głośno mówić.

A co z przedsiębiorcami, którzy „na czarno” zatrudniają alimenciarzy?

Myślę, że można podzielić takich pracodawców na dwie grupy. Pierwsza to ci, którzy zgadzają się na pracę „na czarno” lub na wypłatę części wynagrodzenia „pod stołem” w imię fałszywie pojętej solidarności z dłużnikiem alimentacyjnym lub mówiąc prościej - chcą po prostu pomóc drugiemu człowiekowi, który znalazł się w trudnej sytuacji. Nie potępiam takiej postawy, jednak zwracam uwagę, że w takim przypadku pomagając jednej osobie, w tym przypadku w uchylaniu się od alimentów, można skrzywdzić kilka innych. Takie uchylanie się to również rodzaj przemocy wobec dziecka i jego opiekuna. To jest przemoc ekonomiczna, bo sprawca swoim działaniem wymusza na kimś podjęcie dramatycznych kroków - że pójdzie do pracy na drugi lub trzeci etat, że sprzeda mieszkanie i wynajmie z dzieckiem pokój, że dziecko nie pojedzie na wakacje albo będzie musiało oszczędzić na jedzeniu.

Druga grupa to ci przedsiębiorcy, którym zwyczajnie opłaca się sytuacja, w której pracownik nie chce być oficjalnie zatrudniony. Taki pracodawca jest bowiem beneficjentem wielu korzyści. Nie płaci podatków, ZUS-u, a do tego pracownik jest mu wdzięczny za pomoc w „okiwaniu” komornika.

Właśnie aby utrudnić taką pracę „na czarno”, służącą uchylaniu się od alimentów, możemy stosować dozór elektroniczny, o wprowadzenie którego od lat postulowałem, a który niedawno wreszcie stał się formalnie realny. Dzięki takiemu dozorowi sąd mógłby sprawdzać gdzie jest dłużnik i zorientować się co robi. Niestety jest to pomysł, który jak dotąd pozostał na papierze. Osobiście nie spotkałem się z przypadkiem zastosowania dozoru w alimentach. Przyznaję, że trochę tego nie rozumiem. Stworzyliśmy doskonałą alternatywę dla więzienia, ale z niej nie korzystamy, chociaż przepisy i możliwości techniczne nie stoją na przeszkodzie.

A czy po zmianie przepisów odnośnie postępowań prokuratorskich wobec uporczywych dłużników wzrosła liczba takich spraw?

Sądzę, że prokuratura obawiała się zalewu o wszczęcie postępowania przeciw dłużnikom alimentacyjnym. I faktycznie jest ich więcej. Jednak część zawiadomień składana jest w sposób, który na starcie skutecznie zamyka całą sprawę. A mianowicie żeby wszcząć postępowanie karne przeciw dłużnikowi, jego przewinienie musi trwać maksymalnie od chwili wejścia w życie tych przepisów, czyli od maja zeszłego roku. Jeśli wskazujemy okres dłuższy - postępowanie jest umarzane z uwagi na brak popełnionego przestępstwa. Bo fakt, że przestępstwo ciągnie się dłużej, niż obowiązują przepisy, niejako wymusza umorzenie postępowania.

Czyli sama zmiana przepisów to za mało?

Raz, że za mało, a dwa - niektóre zmiany, jak na przykład nowa ustawa komornikach, utrudnią egzekucję alimentów. Już dziś egzekucja z ruchomości dłużnika jest bardzo trudna, ale po 1 stycznia, kiedy wejdzie w życie nowa ustawa będzie niemal niemożliwa. Do tego nowe przepisy będą miały negatywny wpływ także na wypłatę świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego, o którym już wspominałem. Fundusz wypłaca świadczenie, gdy rodzic zobowiązany do płacenia alimentów, nie wywiązuje się z obowiązku, a postępowanie egzekucyjne jest bezskuteczne. Komornik wydaje wówczas zaświadczenie o bezskuteczności egzekucji, w którym informuje o stanie egzekucji, przyczynach bezskuteczności oraz o podejmowanych działaniach. Zaświadczenie jest niezbędne do otrzymania świadczenia.

Zaświadczenie komornik może wydać w sytuacji, gdy nie uda się uzyskać od dłużnika żadnych pieniędzy, ale nie wcześniej, niż po dwóch miesiącach od wszczęcia egzekucji. Musi też upewnić się, że dłużnik nie posiada majątku i w tym celu wykonuje szereg działań, w tym przeprowadza czynności terenowe. Dopiero wtedy może wystawić zaświadczenie.

Nowe przepisy wymuszą na komornikach redukcję zatrudnienia i będą mieli znacznie mniej czasu na czynności terenowe, tym samym nie zmieszczą się w terminie dwóch miesięcy i czas oczekiwania na zaświadczenie znacznie się wydłuży. Poza tym spadnie liczba komorników i w niektórych miastach nie będzie ich wcale. A ponieważ Fundusz nie wypłaca pieniędzy „wstecz” - konsekwencje finansowe poniosą uprawnieni do otrzymania świadczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska