Flis Królewski zatrzymał się w Grudziądzu
Ma 11,90 m długości, 3,5 m szerokości i niewielkie, bo liczące około 12 cm zanurzenie. To galar, którym do Grudziądza przypłynęli uczestnicy IX Flisu Królewskiego na Wiśle. - A dokładniej jest to jego replika wykonana w skali jeden do trzech - wyjaśnia Miłosz Biedrzycki, poeta urodzony w Koprze na Słowenii, uczestnik flisu.
Choć galar jest tylko "miniaturą" XVIII-wiecznego statku transportowego, z łatwością zmieściły się na nim dwa namioty, stół, prawdziwe palenisko - można na nim gotować, jak dawni flisacy - oraz zdobycze nowoczesnej techniki: mały silnik spalinowy, butla gazowa i kamizelki ratunkowe. Tyle wystarczy, by płynąć Wisłą.
Zobacz także: Flisacy zatrzymali się w Grudziądzu [zdjęcia, wideo]
W Grudziądzu flisacy zacumowali przy ujściu Trynki, bo modernizowany port - spóźniony ponad rok - wciąż nie jest gotowy. - I tak najbardziej lubimy noclegi za miastami, na wyspach utworzonych przez rzekę. Tam najspokojniej i najbliżej natury - mówią flisacy.
Zygmunt Ponikiewicz z Niepołomic zauważa: - Ostatnio dużo się robi na Wiśle. Jeszcze cztery lata temu nie było nic. Teraz porty i nabrzeża w Sandomierzu, Warszawie, czy Puławach są przygotowane dla osób płynących Wisłą oraz rodzin, które mogą wypożyczyć kajaki, żaglówki. Na razie ruch na rzece jest niewielki, ale takie miasta jak Grudziądz powinny iść w tym kierunku, bo na Wiśle zaczyna się dziać. W Polsce to robi się modne.
Ich cel? - Gdańsk! - odpowiadają odbijając od brzegu.
Czytaj e-wydanie »