Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieznana historia Józefa Zapatki, członka tajnej misji do Paryża w 1919 r. Pół wieku mieszkał na Kujawach

Jolanta Zielazna
Jolanta Zielazna
Jadwiga i Józef Zapatka, 1947 r., Zalesie Barcińskie
Jadwiga i Józef Zapatka, 1947 r., Zalesie Barcińskie Zbiory rodzinne
Józef Zapatka zapisał się w historii walki o polskość Mazur. Ale większość życia spędził na Kujawach. Jest osobą godna upamiętnienia.

Józef Zapatka dla Mazurów jest bohaterem. Ale większość swego życia spędził na Kujawach. Jego dokonania szerzej nie są znane, wręcz zapomniane.
O Józefie Zapatce pamiętają regionaliści zajmujący się historią Mazur. Pół wieku ten skromny człowiek mieszkał w Zalesiu Barcińskim. Dopiero niedawno, staraniem wnuka, upamiętnia tę postać specjalna tablica przy wiejskiej świetlicy.

Sprawa delegacji mazurskich chłopów w Paryżu w 1919 r. jest w ogóle mało znana. To właśnie wnukom, Stefanowi Fojutowskiemu i jego siostrze Urszuli Kotowskiej zależy na upamiętnieniu dziadka i jego zasług. Ona szuka śladów w dokumentach, archiwach, wśród krewnych, by napisać jak najbardziej szczegółowy życiorys swego Dziadzi, on załatwiał sprawy w gminie. Urszula jednak nie ukrywa, że kamień i tablica dla dziadka to zasługa brata i jego żony, a ona tylko "się zaraziła".

Rysunek z  Kalendarza Mazurskiego na 1920 r. Ilustracja opisana jest po polsku, ale gotykiem
Rysunek z Kalendarza Mazurskiego na 1920 r. Ilustracja opisana jest po polsku, ale gotykiem Zbiory rodzinne

Urodzony w Wagenfeld (Wozowe Pole, dziś to Olędry, pow. szczycieński) Józef Zapatka (16.1.1897 - 13.8.1978) jest jednym z trzech Mazurów, którzy w marcu 1919 roku pojechali do Paryża na Konferencję Pokojową. Pojechali potajemnie. Uczestników konferencji przekonywali do pozostawienia Powiśla, Warmii i Mazur po polskiej stronie granicy, bez organizowania plebiscytu. Choć ludzie tam mieszkający są ewangelikami, często mówią po niemiecku, to czują się Polakami.

Szczypta historii

Podpisanie 11 listopada 1918 r. rozejmu w Compiégne kończyło wojnę, ale nie przesądzało o dalszych losach państw, w tym o granicach Polski. Wielkopolanie wywalczyli przynależność Wielkopolski, pozostawała sprawa Śląska, Powiśla, Warmii i Mazur. Konferencja Pokojowa obradowała w Paryżu. To tam rozgrywano rozmaite, często przeciwstawne, interesy sojuszników, dotyczące powojennego układu geopolitycznego w Europie. Z członkami tej właśnie Komisji spotkała się delegacja Mazurów.

Dorota i Jakub Zapatka z synem Józefem, uczestnikiem tajnej misji do Paryża w 1919 r. Wagenfeld, ob. Olędry
Dorota i Jakub Zapatka z synem Józefem, uczestnikiem tajnej misji do Paryża w 1919 r. Wagenfeld, ob. Olędry Zbiory rodzinne

Mazurzy w większości byli protestantami, mówili po polsku lub po mazursku. Katolicka Warmia do 1772 r. należała do Polski, Mazury były częścią lennego księstwa, które do 1657 r. było pod zwierzchnictwem Polski. Ten podział wyznaniowy ma duże znaczenie.
Silny był na Mazurach ruch gromadkarski - były to zgromadzenia niedużych grup w prywatnych domach. Wybierano własnych kaznodziejów, którzy czytali Biblię i przygotowywali na jej podstawie rozważania, modlono się. Gromadkarze identyfikowali się z polskością. Ten ruch ma bardzo duże zasługi dla zachowania języka polskiego na Mazurach, ale i wśród mazurskich emigrantów w Westfalii czy Nadrenii.

Niemiecka szkoła, polski dom

Rodzice Józefa, Jakub i Dorota z domu Szydlik byli Mazurami, ewangelikami, Polakami i zawsze do polskości się przyznawali, prenumerowali polska gazetę "Mazur". Jakub udzielał się w ruchu gromadkarskim. Miał duże gospodarstwo, 25 ha.

1916 rok, Józef Zapatka w armii pruskiej. Stoi po prawej, obok drzwi wagonu
1916 rok, Józef Zapatka w armii pruskiej. Stoi po prawej, obok drzwi wagonu Zbiory rodzinne

Józef był jedynakiem, chodził do niemieckiej szkoły, ale w domu rodzice uczyli go mówić i czytać po polsku. Dla nas zaskoczeniem jest, że Mazurzy po polsku pisali... gotykiem. Tak było jeszcze w okresie międzywojennym.
W 1916 roku został powołany do pruskiej armii służył na froncie zachodnim, walczył nad Somma i Marną, był ranny, dostał Żelazny Krzyż. Do domu wrócił w 1918 roku. Uczestniczył w ruchu umacniającym polskość na Mazurach.

Prawdopodobnie nie było przypadku w tym, że młody Józef Zapatka zostały wybrany jako jeden z trzech delegatów, którzy mieli pojechać od Paryża, by przekonać przedstawicieli państw uczestniczących w Konferencji Pokojowej, że Mazury, podobnie jaka Warmia i Powiśle, powinny zostać odłączone od Prus i przyznane Polsce bez plebiscytu.

Kto zorganizował tę wyprawę? Tego nie wiadomo. Mógł mieć w tym udział Zenon Lewandowski, działacz narodowy, społeczny, polityczny w Wielkopolsce i na Mazurach (nb. urodził się koło Mogilna, to także bardzo ciekawa postać, pochodząca z naszego regionu, powstaniec wielkopolski).

Lewandowski był m.in. współzałożycielem Mazurskiej Partii Ludowej, a później posłem na Sejm Ustawodawczy i członkiem komisji powołanej przez Komitet Narodowy Polski. Komitet stał się oficjalnym reprezentantem rządu RP na Konferencję Pokojową w Paryżu.
W każdym razie 18 marca 1919 roku Józef Zapatka, Adam Zapatka (nie byli spokrewnieni) i Bogumił Linka potajemnie, pieszo przekroczyli prusko-polską granicę.

Tajna wyprawa do Paryża

Jak wyglądała wyprawa - wiemy dzięki dziennikarzom, którzy w 40. i 50. rocznicę wyprawy paryskiej odszukali Józefa Zapatkę i wypytali o wspomnienia. Ich relacje (Leon Wernic "Żadna cnota nie zostanie zapomniana" w "Słowie Powszechnym z lutego 1959 r. oraz Janusz Bryliński "Podróż do Paryża" w "Panoramie Północy z grudnia 1969 r.) pozwalają dość dokładnie odtworzyć przebieg wyprawy, choć są różnice w szczegółach. Oba teksty zachowały się w rodzinie.

Po przekroczeniu granicy dotarli do stacji kolejowej i do Warszawy trójka delegatów dojechała już pociągiem. Tam spotkali się z Zenonem Lewandowskim, który został szefem ich delegacji. Dostali paszporty, bilety i specjalnym wagonem pojechali do Paryża.

Rozmawiali z marszałkiem Ferdynandem Fochem (poseł Lewandowski dobrze mówił po francusku), Lloydem Georgem (Anglia), przedstawicielem Włoch i Amerykaninem.
Po pół wieku Józef Zapatka opowiadał dziennikarzom, że bardzo zainteresowany sprawą i jej przychylny był marszałek Foch. Włosi zachowywali się powściągliwie, Lloyd George był zdecydowanie niechętnie nastawiony do delegacji i jej misji, niesympatyczny i opryskliwy.

Feralny bilet

W Paryżu byli tydzień. Józef opowiadał po latach, że po powrocie do domu czuł się bezpiecznie, bo skład delegacji znało bardzo niewielkie grono osób. Niemcy jednak wyśledzili uczestników. Po Józefa Zapatkę przyszli kilka miesięcy później, w maju. Żandarmeria i policja kryminalna szczegółowo zrewidowały całe mieszkanie. Choć zdawało się, że Józef z Paryża nie przywiózł absolutnie nic materialnego, to mylił się.
Aresztowany został też Adam Zapatka, a później także Bogumiła Linka i jego syn.

Żaden z nich nie przyznawał się do niczego. Przed sądem okazało się, że Niemcy mają dowód - w kieszeni płaszcza Józefa znaleźli bilet z paryskiego metra.

21 lipca 1919 r w sądzie w Olsztynie zapadł wyrok: za zdradę stanu wszyscy zostali skazani na 12 lat twierdzy.
Wyrok odbił się szerokim echem, larum podniosła prasa (szczególnie "Mazur" nieustannie dopominał się o delegatów), interweniował sam marszałek Foch i to dwukrotnie. Dopiero wtedy Niemcy ugięli się i we wrześniu wypuścili skazanych.

Ale, jak wspomina Józef, musiał zacząć "cygańskie życie". W rodzinnym domu przebywać nie mógł. Niemcy wybijali szyby, obrzucali kamieniami, szykanowali go nieustannie.
A 11 listopada 1919 roku Józef Zapatka ożenił się z Jadwigą Skrzypczak. Ona katoliczka, on ewangelik. Józef zmienił wyznanie.

Józef Zapatka z żoną Jadwigą z d. Skrzypczak z dziećmi: najstarsza Jadwiga (14 lat) siedzi w środku, obok niej najmłodsza Miecia (7 lat). Po lewej Józef
Józef Zapatka z żoną Jadwigą z d. Skrzypczak z dziećmi: najstarsza Jadwiga (14 lat) siedzi w środku, obok niej najmłodsza Miecia (7 lat). Po lewej Józef (11 lat) i Stefan (9 lat). Zdjęcie wykonano w 1935 r. Zbiory rodzinne

Zmuszony opuścić Mazury

Wyrok i aresztowanie, ciągle ataki nie zmieniły jego zaangażowania w walkę o wygranie plebiscytu, uświadamianie narodowe. Wobec niemieckiego terroru, zaangażowanych sił, pozostawienia w niemieckich rękach administracji, policji, nie pomogła Komisja Międzysojusznicza na terenach plebiscytowych, bo zwyczajnie była ignorowana.

Niemcy, nie przebierając w środkach robili wszystko, by Mazurów zastraszyć, przekonać, że są Niemcami, opornych zniszczyć, wygrać plebiscyt. Robili to w sposób jeszcze bardziej brutalny, który znamy z historii naszego regionu.

Bogumił Linka plebiscytu nie doczekał. Zmarł w marcu 1920 r., po tym, jak podczas zorganizowanej niemieckiej akcji przeciw Polakom, w "krwawą środę" 21 stycznia został bestialsko pobity przez bojówki w Szczytnie. Wkrótce po pogrzebie jego grób został zbezczeszczony.

Zapatkowie też nieustannie byli nękani. Józef, w obawie o swoje życie, często musiał nocować poza domem. Przemykał się opłotkami, bocznymi drogami, by nie wchodzić Niemcom w oczy.

Po przegranym przez Polskę plebiscycie (11 lipca 1920 r.) było już tylko gorzej. Zapatkowie nie mieli czego szukać w Wagenfeld.
Wśród rodzinnych pamiątek zachowało się pismo Centrali Plebiscytowej w Olsztynie, wystawione 15 lipca 1920 r. Centrala zaświadcza, że "Józef ZAPATKA brał żywy udział w pracy plebiscytowej i jeździł w delegacji do Paryża (...) Komitet Mazurski poleca gorąco p. Zapatkę wszystkim Władzom Państwowym Polskim jako też instytucjom prywatnym celem udzielenia mu zajęcia, gdyż zmuszony jest narazie opuścić teren mazurski ze względu na terror niemiecki" (pisownia oryginalna).

W grudniu 1920 r. także poseł Zenon Lewandowski poleca Józefa "naszym władzom jako człowieka o zasadach moralnych, pracowitego, dobrego patrjotę polskiego".
Jeszcze na Mazurach, w styczniu 1921 r. urodziła się najstarsza córka, Jadwiga, a kilka miesięcy później cała rodzina Zapatków (starzy, czyli Jakub i Dorota oraz młodzi) przeniosła się na Kujawy. Józef zamienił gospodarstwo z Niemcem z Gniewkowa, który chciał przenieść się do Prus.

Dorota z d. Szydlik i Jakub Zapatka, rodzice Józefa. Zalesie Barcińskie
Dorota z d. Szydlik i Jakub Zapatka, rodzice Józefa. Zalesie Barcińskie Zbiory rodzinne

W Gniewkowie urodził się Józef, a w 1924 roku rodzina kupiła gospodarstwo w Zalesiu Barcińskim (wtedy powiat szubiński, teraz - żniński). Tam na świat przyszedł Stefan i najmłodsza Mieczysława. Z tej czwórki dzieci Józefa i Jadwigi żyje jeszcze ona.
Zastępca radnego

Na Kujawach, o zaangażowaniu Zapatków w działalność na Mazurach nikt nie wiedział, a on się nie chwalił. I ta niewiedza trwa do dziś.

Nie wiadomo, czy Józef angażował się społecznie na Kujawach. Pod koniec lat 20. XX wieku był sołtysem. U niego musiał się meldować młody żołnierz, Leon Fojutowski, gdy przyjeżdżał na przepustkę z wojska. W oko wpadła mu najstarsza córka sołtysa. Pobrali się, Stefan i Urszula, którzy teraz przypominają i upamiętniają historię swojego dziadka, to ich dzieci.

W styczniu 1935 roku, w wyborach do rad gminnych Józef został zapisany jako zastępca radnego w gminie Barcin.
Oddawał się pracom w gospodarstwie. Jego hobby to sad i pszczelarstwo. Z zamiłowaniem eksperymentował, na jednym pniu szczepiąc różne odmiany jabłoni. Kilka z tych drzew w starym sadzie przetrwało do dziś. Bo gospodarstwo po krótkiej przerwie wróciło do rodziny.

Józef dobrze żył z sąsiadem, zasiedziałym Niemcem Erichem Zühlsdorffem, właścicielem dużego majątku. Stefan, wnuk Józefa pokazuje przejście w ogrodzeniu między obydwoma gospodarstwami. Łączyły ich dobre, sąsiedzkie relacje.
W 1936 roku "z powodu braku pracy niepodległościowej", jak głosi standardowa pieczątka, odmówiono Józefowi przyznania odznaczenia. Jego dokumenty w Centralnym Archiwum Wojskowym czekają na zbadanie.

Józef Zapatka - uratowany przez Niemca

We wrześniu 1939 r. Niemcy upomnieli się o Józefa. Dopadli go na polu buraków, wtrącili do więzienia w Barcinie, pobili. Pomógł wtedy właśnie Zühlsdorff, który pełnił funkcję naczelnika gminy lub też w jego imieniu się podpisał. Wystawił Jadwidze przepustkę, by mogła widywać się z mężem, a później wyciągnął sąsiada z więzienia.

Cała rodzina Zapatków została wysiedlona z gospodarstwa, Zühlsdorff umieścił ich u swoich krewnych w Lubstówku (gm. Jeziora Wielkie). Stefan, wnuk Józefa mówi, że Zühlsdorff ukrył tam swoich sąsiadów, by ich ochronić. Zapatkowie przeżyli tam wojnę.
Erich zmarł w czasie wojny, a jego grób miejscowi zniszczyli.

O tajnej misji powiedzieli dziennikarze

Temat przeszłości Józefa długo w rodzinie w ogóle nie istniał. - Ani dziadkowie, ani mama nic o tym nie wspominali. Nigdy! - mówi wnuczka, Urszula Kotowska. - Dziadek z babcią bardzo dobrze mówili po polsku i nawet nie wiedzieliśmy, że mówią po niemiecku!

Po II wojnie bezpieczniej było nie chwalić się mazurskim pochodzeniem. Lepiej było za bardzo nie rzucać się władzy w oczy. - Pamiętam napis na dziadzi stodole: Kułaku, oddaj zboże! - wspomina Urszula.

Na dokonania Józefa wnukom oczy otworzyli dopiero dziennikarze. Najpierw była wizyta na 40 rocznicę paryskiej wyprawy ("Słowo Powszechne") i 10 lat później.

- Podczas tej pierwszej wizyty byłam jeszcze małą dziewczynką i niezbyt mnie to interesowało - nie ukrywa Urszula. - Ot, przyjechali jacyś panowie. Dopiero podczas następnej dowiedziałam się, że dziadek walczył o polskość Mazur.

Leon Wernic ze "Słowa Powszechnego" w 1959 r. ze zdziwieniem konstatował, że jedyny żyjący uczestnik paryskiej delegacji żyje w zapomnieniu. Nie interesują się nim ani władze wojewódzkie w Bydgoszczy, ani w Olsztynie. Nie ma żadnego odznaczenia za swe zasługi.

Coś to zmieniło. Kilka miesięcy później, w lipcu 1959 r. Józef Zapatka został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, przyznano mu specjalną rentę. To miało duże znaczenie, bo rolnicy nie byli wtedy ubezpieczeni.
Urszula pamięta niemieckie dziadkowe odznaczenia. Z kuzynostwem bawili się nimi, gdy przyjeżdżali do dziadków na wakacje.
Ale odznaką Zasłużonego dla Warmii i Mazur uhonorowano Józefa dopiero po 1970 r. gdy Janusz Bryliński ("Panorama Północy") zauważył, że jeszcze jej nie dostał

Tablica ku pamięci

O Zapatce pamiętał też Kazimierz Małycha, po wojnie dziennikarz Ilustrowanego Kuriera Polskiego w Bydgoszczy, a przed wojną - "Gazety Bydgoskiej". Nic dziwnego - łączyła ich wspólnota losów. Małycha w latach 1919-1920 współpracował z ukazującym się w Szczytnie po polsku pismem "Mazur", był też członkiem Mazurskiego Komitetu Plebiscytowego. Znali się zapewne z tamtych czasów.

Po przegranym plebiscycie red. Kazimierz Małycha (1900-1988) nie był jedynym dziennikarzem, który opuścił tereny przyznane Niemcom. Aktywnym działaczem plebiscytowym, także wcześniej mocno zaangażowanym na rzecz sprawy polskiej był Stanisław Nowakowski, dziennikarz m.in. "Dziennika Bydgoskiego", ojciec Tadeusza Nowakowskiego. Do Bydgoszczy sprowadził się w sierpniu 1920 r.

To prawdopodobnie Małycha jest tym dziennikarzem, który - jak wspomina Urszula - zawsze na święta przesyłał dziadkowi życzenia. On też, na łamach "IKP" w latach 70. przypominał sprawy plebiscytowe i okoliczności, które złożyły się na przegraną Polski.
- Dziadzia był bardzo skromnym człowiekiem, nie szukał poklasku - wspomina Urszula.
- Spokojny i cichy, babcia była przedsiębiorcza, bardziej zarządzała - dorzuca Stefan. Może wynikało to z tego, że Józef wiele lat chorował na parkinsonizm. Wszystko, co przeżył, odbiło się na jego zdrowiu.

Jakub (1866-1954) z żoną Dorotą (1876-1959) - rodzice Józefa, on sam (1897- 1978) i jego żona Jadwiga (1893-1969) spoczywają na cmentarzu w Pakości, daleko od mazurskiej ziemi. Niedaleko jest grób Najstarszej córki Jadwigi i jej męża Leona.

Obok świetlicy w Zalesiu Barcińskim od niedawna, dzięki staraniom wnuka, jest tablica upamiętniająca Józefa Zapatkę i przypominająca o mało znanej misji
Obok świetlicy w Zalesiu Barcińskim od niedawna, dzięki staraniom wnuka, jest tablica upamiętniająca Józefa Zapatkę i przypominająca o mało znanej misji mazurskich chłopów w Paryżu

Stefan Fojutowski

Dzięki staraniom i zaangażowaniu Stefana Fojutowskiego, niedawno na pamiątkowym kamieniu przy świetlicy w Zalesiu Barcińskim pojawiła się tablica upamiętniająca zasługi Józefa Zapatki.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska