To ona zareagowała na krzywdę znajomej. - Błagam, niech jej ktoś wreszcie pomoże!
Krystyna Rataszewska ma 85 lat. Nie ma nikogo z bliskich, kto mógłby się nią zająć. Czasem wpadnie do niej Marysia - sąsiadka, która mieszka niedaleko. Coś ugotuje, posprząta. Pani Krystyna, jak podkreśla, zawsze chciała być - i była - kobietą samodzielną. Energiczna, wykształcona farmaceutka, uwielbiała podróże i czytanie książek. I do dziś ogląda mecze w telewizji, a nawet obserwuje to, co dzieje się w polityce. Niestety, teraz przejście z łóżka do fotela zajmuje jej 40 minut.
Pomoc raz w tygodniu
Kiedy Izabela Łęcka-Niburska dowiedziała się, że pani Krystyna, jej emerytowana koleżanka farmaceutka, obchodzi 85. urodziny, postanowiła ją odwiedzić z niespodzianką. Gdyby nie więź, jaka łączy obie kobiety, nie wiadomo, co stałoby się z Krystyną Rataszewską.
- To, co zobaczyłam, gdy weszłam do jej mieszkania było dla mnie szokujące! - nie kryje Izabela Łęcka-Niburska. - Pani Krysia wyglądała na poważnie chorą, nie dawała sobie rady nawet ze wstaniem z łóżka.
- Próbowałam wypytać, co się stało, dlaczego chora kobieta jest sama i nie ma opieki. Dla mnie jest oczywiste, że pani Krystyna powinna mieć długotrwałą pomoc, ale w urzędach i ośrodkach, do których dzwoniłam w tej sprawie, ważniejsze są widocznie procedury, a nie człowiek.
- Raz w tygodniu przychodzi do mnie miła pani Ewa - opowiada Krystyna Rataszewska. - Zrobi mi zakupy, posprząta. Nie chcę robić nikomu kłopotu. Cieszę się, gdy czasem wpadną do mnie koleżanki.
Zainteresowania nie było
Pani Izabela postanowiła zaalarmować ośrodek pomocy społecznej i Urząd Miasta. Jak twierdzi jednak, nikt nie chciał zainteresować się przypadkiem i wciąż odsyłano ją do innej osoby.
- Wykonałam kilkadziesiąt telefonów w tej sprawie - mówi Łęcka-Niburska. - Jedyna propozycja to opieka za 1000 zł miesięcznie. Co jednak z lekarstwami, jedzeniem i czynszem? Jak żyć?
Po interwencji "Pomorskiej" sprawą natychmiast zainteresowała się szefowa toruńskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
- Dziś wyślę jednego z pracowników, żeby zobaczył, w jaki sposób można tej pani pomóc - deklaruje Hanna Moczyńska, dyrektor MOPR. - W takiej sytuacji trzeba interweniować. Porozmawiamy na miejscu i ustalimy, jaka pomoc byłaby najbardziej wskazana. Można zwiększyć usługi środowiskowe, a więc przede wszystkim ilość godzin i częstotliwość wizyt domowych.
Do sprawy wrócimy.