Torunianka była jedną z potencjalnych faworytek do medalu mistrzostw Polski. Pierwszy i jedyny swój maraton pokonała jesienią ubiegłego roku. Jak sama dziś mówi: żeby się sprawdzić. Poszło świetnie, jej wynik znalazł się w czołowej dziesiątce pań w Polsce w poprzednim sezonie.
- Wiadomo, maraton to taka wisienka na torcie dla każdego biegacza. Biegam od 13 lat i chciałem wreszcie spróbować swoich sił na dystansie królewskim. Po pierwszym biegu uznałam: dlaczego nie, spróbujmy w mistrzostwach Polski, mimo, że jestem amatorem - mówi.
W Dębnie pobiegła w granicach swojego rekordu z poprzedniego sezonu, ale była trzecią Polką na mecie. - To był występ trochę na “wariackich papierach”. Miałam swoje założenia, ale nie było czasu się do tego przygotować, jeszcze kilka dni przed startem atakowało mnie przeziębienie. Zawodniczka, która zdobyła złoto trenuje dwa razy dziennie, dla mnie to nie możliwe do zrobienia. Ja jestem zadowolona, jak mi się uda pięć-sześć razy w tygodniu zrealizować trening. Miałam ciężki kryzys na 32 km, to była tzw. ściana biegacza. Tempo strasznie spadło, czułam jakbym szła...bałam się, że ktoś mnie wyprzedzi i zabierze medal, ale dzięki znacznej przewadze udało się utrzymać trzecie miejsce - jak się okazało na mecie z przewagą o ponad 8 minut!
W Toruniu Andżelikę znają wszyscy biegacze i niemal wszyscy kibice Polskiego Cukru. Biegacze - bo organizuje cykl imprez w stowarzyszeniu Run To Run (m.in. Toruńskie Sztafety Wolności, Run Toruń - Zwiedzaj ze Zdrowiem i Toruń Maraton) i sama z powodzeniem od lat startuje w różnych biegach ulicznych.
Kibice Polskiego Cukru - bo Andżelika jest pracownikiem spółki. Zajmuje się marketingiem, w czasie każdego meczu pilnuje porządku w hali. Nie sposób w czasie meczu nie zauważyć uwijającej się wokół parkietu filigranowej dziewczyny.
Powiedzieć, że jest kobietą zapracowaną, to nic nie powiedzieć. Jej tydzień jest wypełniony co do minuty. Ma na koncie dwa tytuły magistra. Jak mówi - jeden z zainteresowań na Wydziale Nauk o Ziemi, drugi bardziej z zawodowego wyrachowania na Wydziale Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK.
Właśnie kończy doktorat na specjalności nauk o zarządzaniu, prowadzi zajęcia dla studentów, organizuje imprezy biegowe w Toruniu, promuje rekreację w ramach ogólnopolskiej akcji "Biegam, bo lubię". No i są Twarde Pierniki, dla których pracuje i którym mocno kibicuje.
- Brakuje mi czasu i mam coraz większą pokusę, żeby skoncentrować się na jednym. Raczej nie będzie to praca na uczelni. Jest zbyt statyczna i monotonna, ja muszę być w ciągłym ruchu, realizować coraz to nowe projekty, stawiać sobie nowe wyzwania i cele, chyba wtedy najlepiej się wewnętrznie spełniam - śmieje się Dzięgiel-Poślada.
Jej największą pasją jest bieganie. Zaczęła późno, bo w wieku 18 lat trafiła do MKL. - Mieszkałam poza Toruniem i dopiero w liceum jeden z trenerów zauważył moje predyspozycje do sportów wytrzymałościowych - wspomina.
Zaczęła trenować w klubie, w 2011 roku zdobyła srebrny medal podczas młodzieżowych mistrzostw Polski na 10 000 m. Wkrótce potem jednak postawiła na karierę naukową i zawodową.
Pierwsze sukcesy w maratonie sprawiły jednak, że odżyła żyłka rywalizacji o medale i wielkie wyniki. - Na tym dystansie pewnych granic nie da się przekroczyć - bez odpowiedniego szkolenia i żywienia, codziennych treningów i przede wszystkim regeneracji. Medal bardzo cieszy, ale mam ciche ambicje, co do lepszych rezultatów czasowych w biegach długodystansowych. Ostatnio udało mi się uzyskać klasę mistrzowską na dystansie półmaratonu. Z pewnością obecny sukces będzie motywacją do większej pracy - stosunkowo niewielkim nakładem sił udało mi się osiągnąć coś dla mnie bardzo wielkiego. Być może nadszedł czas, aby wybrać jedną rzecz w zawodowym życiu i zyskać troszkę więcej czasu na bieganie. Maratonu nie da się oszukać. Jeśli nie poświęcisz mu odpowiednio dużo czasu, to na samym talencie, predyspozycjach i nawet “twardej psychice” nie uda się osiągnąć wielkich sukcesów - podkreśla Dzięgiel-Poślada.
