Warsztaty zaczęły się w niedzielę po południu. W świetlicy wiejskiej przy kawie usiedli ci, którzy chcą zrobić coś więcej, niż narzekać. Niecierpliwie czekano na prowadzącego warsztaty Wacława Idziaka z Koszalina, który, choć zagubił się nieco w okolicach Wrzosowisk, dotarł do mieszkańców.
- Pracuję częściej na wsi niż w mieście - mówił Idziak. - Pomagam tym, którzy w tych trudnych czasach chcą znaleźć coś, dzięki czemu będzie można inaczej żyć.
_Mieszkańcy zdecydowali, że Krzywogoniec powinien postawić na grzyby i to, co można z nich wytworzyć. - A żurawiny i jagody? - zastanawiał się Zenon Kosiedowski. - Przecież to też się zbiera.
- Grzyby zbiera się tu od lat, z ojca na syna - przypominał sołtys Jan Maniowski, którego żona Irena jest specjalistką od grzybowych zapraw. - Zbierają mali i tacy pod osiemdziesiątkę.
Zastanawiano się, po co mieszkańcom grzybowa wioska i w jaki sposób można w niej zarobić. - Dobrze byłoby zarobić, ale i dobrze się przy tym bawić - przypomniała Dorota Gromowska. - Chcemy na tak banalnym produkcie jak grzyby zrobić furorę - nie kryła Gizela Jączyńska. - A może jeszcze ktoś znajdzie przy tym zatrudnienie?
Prowadzący warsztaty nie krył, że trzeba postawić na sferę ducha, a nie ciała. - Nikogo tu nie trzeba przekonywać i to jest ważne - mówił Idziak. - Trzeba spróbować ruszyć w stronę kultury niematerialnej.
Wekować i przetwarzać najłatwiej, ale prawdziwy zarobek wsi przynieść mogą choćby warsztaty mykologiczne czy grzybowe muzeum, w którym odbywać się będą lekcje biologii. - To wszystko trwa lata, nic szybko nie powstaje, ale dobry początek już jest -_ twierdzi Idziak.
Nowe w Krzywogońcu
Tekst i fot. Barbara Zybajło

Od lewej Zenon, Jolanta i Rafał Kosiedowscy, Jan i Irena Maniowscy oraz Grażyna Andrych. Na środku stoi prowadzący warsztaty Wacław Idziak.
Trwają warsztaty, na których mieszkańcy Krzywogońca uczą się nowego spojrzenia na wieś. Szansą na wyjście w świat mają być grzyby.