Ciekawym nabytkiem może okazać się Jarosław Zyskowski junior, syn szkoleniowca, który dwa lata temu zaliczył mało udany epizod w I-ligowym wówczas toruńskim zespole. Jego syn jest wychowankiem Śląska Wrocław, z którym w 2011 r. zdobył Mistrzostwo Polski Juniorów. Mimo młodego wieku doświadczony i ograny na parkietach Tauron Basket Ligi, gdzie występował w barwach ŁKS Łódź, Śląska Wrocław i Kotwicy Kołobrzeg. W tym ostatnim sezonie debiutował w ekstraklasie - 7,3 pkt i 1,9 zbiórek.
Ostatni sezon w barwach Asseco Gdynia przerwała tuż przed startem rozgrywek ligowych kontuzja kolana. W ostatnich miesiącach koszykarz sporo czasu spędził w USA, gdzie ćwiczył pod okiem znanego specjalisty Jaya Hernandeza, m.in. z Tobiasem Harrisem z Orlando Magic, Kembą Walkerem z Charlotte Hornets i Sylvenem Landesbergiem z Maccabi Tel-Aviv.
- Ostatnie dziewięć miesięcy cały czas spędzałem na siłowni i basenie. Byłem aktywny, także mam bardzo duży głód gry. Każdego dnia, chodząc spać, myślę już o pierwszym meczu - mówi Zyskowski. - - O swoich zaletach nie będę mówił, bo jeszcze usłyszą o nich rywale. Wady? Głównymi były warunki fizyczne, dlatego ostatnie dziewięć miesięcy skupiłem się na tych treningach. Przybrałem sześć kilogramów masy mięśniowej. Każdy ma wady i zalety. W Stanach Zjednoczonych poświęcony był natomiast poprawie cech koszykarskich, kozłowaniu, rzutom. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takimi ćwiczeniami. Treningi z takimi graczami były bardzo ciekawym doświadczeniem.
Drugim nabytkiem Polskiego Cukru jest Kacper Radwański. To 20-letni wychowanek Polpharmy Starogard Gdański, w której drużynie seniorskiej występował od lipca 2012 roku. W ostatnim sezonie spędzał na parkiecie niespełna kwadrans i notował na koncie średnio 3 pkt, 1,2 zbiórki i 0,7 asysty.
Radwański w swojej karierze występował w reprezentacjach Polski do lat 16,18 i 20. W rozegranych w tym miesiącu w Grecji Mistrzostwach Europy do lat 20, razem z reprezentacją Polski wywalczył 9 miejsce (śr. 21 minut, 4 pkt i 1,8 zb. w turnieju finałowym).
- Bardzo cieszę się, że będę reprezentował barwy toruńskiego klubu. Uznałem, że jest to najlepszy czas, aby zmienić otoczenie. Myślę, że w toruńskim klubie zrobię krok do przodu. Spory wpływ na podjęcie tej decyzji miała osoba trenera Bogicevicia - przyznaje Radwański. - Rozmawiałem z nim na temat mojej roli w toruńskiej drużynie. Powiedział mi, że będę walczyć o minuty na parkiecie i że to ode mnie zależy, ile będę grał. Trener Bogicević nie stawia mnie w roli zawodnika, który będzie uzupełnieniem składu, tylko traktuje mnie jako pełnoprawnego zawodnika tej drużyny.
Czytaj e-wydanie »