Od ubiegłego miesiąca kierowca, który chce zostawić auto w centrum Tucholi, musi szukać w portfelu drobnych. Płatny parking obowiązuje na placu Zamkowym i części ulicy Chojnickiej. Za pierwsze pół godziny trzeba zapłacić 50 groszy, za godzinę - dwa złote. To jednak niewielka cena za spotkanie z parkingowym.
Uśmiechnięty inkasent kontra pyskaty kierowca
Dwaj panowie, którzy są inkasentami, każdego klienta witają z uśmiechem. - Zazwyczaj mówię: dzień dobry, witamy na płatnym parkingu w Tucholi. A jak odjeżdża, to dodaję: zapraszamy do częstszego pobytu - mówi Janusz Pozorski.
- Trzeba być przyjemnym: dzień dobry, na jak długo szanowny pan sobie życzy - tłumaczy Jan Rymacki, odkładając drugie śniadanie.
Czy kierowcy odwzajemniają uprzejmość? Z tym jest różnie. Niektórzy buntują się przeciwko opłacie, bo przez lata można było w centrum parkować za darmo. Jedna pani zapłacić nie chciała i jeszcze nawymyślała inkasentowi. Wróciła po kilku minutach. Przeprosiła.
Inny mężczyzna bardziej się uparł. Przyjechała policja. - Zgodnie z kodeksem wykroczeń uchylanie się od opłaty traktowane jest jak szalbierstwo i podlega karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny - mówi Kamila Dzierzyk, rzeczniczka prasowa tucholskiej policji.
Wysokość mandatu nie jest ujęta w taryfikatorze. Policjant może wlepić opornemu kierowcy do 500 zł.
Naprawdę taniutko
Są jednak i tacy, którzy z płatnego parkingu są zadowoleni. Mirosław Bartkowski sam zagaduje. - W całej Polsce za cały dzień płaci się 60-70 zł. A tu? 15 złotych 20 groszy i na cały dzień spokój. I auto mam, można powiedzieć, pilnowane - mówi. - Tuchola to najtańsze miasto, jakie znam. I chętnie płacę, proszę pani!
Właściciele okolicznych sklepów zacierają ręce, bo rotacja klientów jest większa. Płatny parking chwali sobie też burmistrz Tadeusz Kowalski. - Zastanawiam się, żeby w przyszłości wstawić tu parkomaty - mówi.
Dla miasta opłaty to prawie czysty zysk. W ciągu miesiąca do kasy wpłynęły ponad cztery tysiące złotych. - Początkowo nie mieliśmy rozeznania, jakie będą koszty, ale okazały się niewielkie - mówi Grażyna Śmieszek z Urzędu Miejskiego.
To właściwie zakup stroju dla inkasentów: czapeczek, kamizelek, sztormiaków na deszcz. Do tego saszetki na drobniaki i obwoluty do biletów. Od 1 lipca dwóm inkasentom pomaga dorywczo trzeci. Wyszkolony parkingowy pomaga, gdy pozostali mają wolne albo chorobowe. - W soboty, choć parking jest płatny tylko przez trzy godziny, ruch jest największy i potrzeba dwóch osób do obsługi. A zgodnie z prawem za roboczą sobotę należy się dzień wolny - tłumaczy Grażyna Śmieszek.