Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od krzyża nie da się wziąć urlopu. Jak wytłumaczyć akceptację cierpienia?

Żaneta Szlachcikowska
sxc
Niektóre nowotwory są na tyle bystre, że bezobjawowe. Czysta złośliwość. Do Jana Polańskiego diagnoza zapukała nagle, nawet nie czekając na słowo "proszę".

Centrum Ochotników Cierpienia

Centrum Ochotników Cierpienia

www.cvs.pol.pl

Adres do korespondencji: ul. Sanatoryjna 25, 85-474 Bydgoszcz

2002 był rokiem leczenia szpitalnego, warkoczem bólu, nadziei i rozpaczy. To były dni ulepione jakby inaczej. - Pytałem: "Dlaczego ja, dlaczego mnie to spotyka?"- zwierza się pan Jan. - Taka ludzka natura. Ale nie poddałem się. Zrozumiałem, że Bóg chce mi coś powiedzieć.

Zatem sama opatrzność musiała w tym maczać palce, bo stopniowo wszystko zaczęło iść ku lepszemu - pan Jan wyszedł ze szpitala.

Sąsiadka, nazwijmy ją "Starsza Pani", jest sparaliżowana i porusza się na wózku. Pan Jan pomagał przywieźć drewno, czasem zawiózł do kościoła, ot, takie proste gesty. Zaczęły się rozmowy o sensie jestestwa, bólu i słabościach. O życiu.

W Domu Uzdrowienia Chorych w Głogowie odbywały się rekolekcje. Pan Jan poznał członków wspólnoty Cichych Pracowników Krzyża oraz "Centrum Ochotników Cierpienia".

Minęło pieć lat. Rak nie uszczypnął ponownie. Za to udało się założyć stowarzyszenie o dość prowokującej nazwie (o tym, że prowokacyjna, traktuje sam statut) - Centrum Ochotników Cierpienia (COC) diecezji bydgoskiej, zwane także stowarzyszeniem CVS (od Centro Volontari della Sofferenza).

- COC uczy i pokazuje, że należy pogodzić się z chorobą, zaakceptować ją, z równoczesnym niepoddawaniem się - mówi sześćdziesięcioośmioletni mężczyzna. - My także swoim cierpieniem możemy zbawić drugą osobę. Bo kto jak nie chory, który jest świadectwem dotknięcia przez Boga, poprzez sens swojego cierpienia, staje się szczególnie wiarygodnym głosicielem Ewangelii?

Wyjść do ludzi
Elżbieta Witucka, świeżo upieczony członek stowarzyszenia, wyznaje: - Nie zawsze byłam wierząca. Były dzieci, obowiązki, wiecznie coś. Jestem po dwóch zawałach. Charyzmat stowarzyszenia mnie pociągnął.

Jadwiga z dwuletnim stażem członkostwa, traktuje to jako "rozrywkę". - Mąż mi zmarł, chciałam się wyrwać z domu, do ludzi iść. Ponad dziesięć lat opiekowałam się chorą matką po wylewie. Obie płakałyśmy. Ona: kiedy to się skończy, żebym wreszcie miała spokój. Ja: że ona taka marudna, a ja się tak staram. Odleżyn nie miała. Wiem, co to znaczy choroba. Sama mam teraz stawy zaatakowane.

COC prowadzi aktywną działalność z chorymi między innymi w bydgoskim szpitalu im. Biziela, w sanatorium Meisnera w Smukale Górnej, a także w Domu Pomocy Społecznej Promień Życia przy ul. Łomżyńskiej.

- Celem COC - mówi Jan Polański - jest także wsparcie duchowe, aby chory nie czuł się samotny oraz odizolowany od Kościoła, bo czasami takie osoby nie mają jak dotrzeć do świątyni.

- Długotrwała choroba może być obciążeniem finansowym, fizycznym, a głównie psychicznym. Z czasem brakuje cierpliwości, wyrozumiałości i siły - tłumaczy Joanna Krzywdzińska, położna koordynator Zakładu Pielęgnacyjno - Opiekuńczego w Bydgoszczy. - Myślę, że dla ludzi opiekujących się chorą mamą czy tatą przewijanie pieluch to najmniejszy problem. Trudność polega na utrzymaniu całodobowej opieki, trzeba przeorganizować życie całej rodziny.

W ZPO przebywają chorzy w wieku od 50 do 98 lat. To osoby obciążone wieloma chorobami: po wylewach, udarach, złamaniach. COC prowadzi spotkania z pacjentami w świetlicy Zakładu. Są modlitwy, rozmowy, śpiew, puszczanie filmów, jak się uda - to gra nawet jakiś zespół. W spotkaniach uczestniczą chorzy, którzy tego chcą i mogą.

Alicja Bernacka pracowała w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym jako pielęgniarka (zrezygnowała ze względu na problemy z kręgosłupem), a obecnie członkini COC wyjaśnia: - Choroba może być niewygodna, dysorganizuje. Jako była pielęgniarka wiem, że czasami zdarzają się takie choroby, które mogą wywołać różne odczucia, jakąś awersję, niechęć, ale trzeba umieć sobie odpowiedzieć na pytanie, do czego jest się postawionym w swojej misji.

- Kontakt z chorym wymaga predyspozycji - mówi Joanna Krzywdzińska. - Trzeba być cierpliwym i spostrzegawczym.

Siła wiary
- To nie jest tak, że nasi członkowie to ludzie słabi, bo potrzebują oparcia w teologicznym wymiarze - tłumaczy Jan Polański. - Wiara budzi potrzebę odwagi i stawia ogromne wymagania. Do mojego lekarza mówię tak: "Pan to ma najpiękniejszy zawód we wszechświecie, bo pan się pochyla nad osobą chorą, utożsamianą z samym Chrystusem".

A lekarze nadziwić się nie mogli, gdy pokazuje medal za ukończenie IX międzynarodowego biegu w Gnieźnie na 10 kilometrów.

Polański: - Ja to nazywam "ku pokrzepieniu serc", bo byłem chory, a teraz mogę się dzielić moim świadectwem.

- Dziś nie ma rodziny, w której by nie było choroby. Pomimo tego mało się mówi o cierpieniu. Telewizja pokazuje owczy pęd za karierą, brak czasu i chorobliwą wręcz chęć zatrzymania młodości. A starość jest nieunikniona - kiwa głową pan Jan.

Pani Jadwiga Pochwała z mężem Ryszardem nie są członkami COC, ale uczestniczą w comiesięcznych spotkaniach organizowanych w szpitalu im. Biziela. - W całym tym naszym zalatanym, zaplątanym życiu, jest moment, aby odetchnąć, zrobić coś dla siebie, umocnić się duchowo.

- Nigdy nie miałam do męża pretensji o jego chorobę - kończy Jadwiga Pochwała.

Alicja Bernacka (była pielęgniarka): - Nikt nie chce choroby, nie ma, że pójdę: "O, na ochotnika". Sama nie wiem, jakbym postąpiła, gdyby spadło na mnie. Człowiek jest słaby. Centrum Ochotników Cierpienia zapewnia oparcie. To ważne.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska