Spis treści
Ekspres do medalu i z powrotem
Pochodzę z małej wsi Ślesin, w której nie było sali gimnastycznej. WF był zawsze jedną wielką improwizacją, nigdy tego nie lubiłam - zaczyna opowiadać Monika Chabel.
Jako dziewczynka była nieśmiała, przywiązana do maminej spódnicy. - Największą atrakcją była ochotnicza straż pożarna oraz bieganie po wsi - wspomina. W 2008 roku, podczas wieloboju rzecznego na Noteci 16-letnią wówczas Monikę wypatrzył Karol Sitko. Dał jej numer do trenera wioślarstwa i bum!
Szybka zmiana planów odnośnie pójścia do liceum, pierwszy trening odbyty w sukience (Monika wspomina, że nie wiedziała, jak się ubrać, więc wyszykowała się jak na imprezę), a potem 13 lat wylanego potu i łez, zwieńczone sukcesem olimpijskim w brazylijskim Rio i Igrzyskami w Tokio.
- Wcześniej nigdy niczego nie trenowałam. Po prostu wsiadłam do ekspresu i pojechałam w kierunku medalu olimpijskiego. Myślę, że musiałam mieć predyspozycje do tego sportu oraz dużo szczęścia.
Sport drużynowy jakim jest wioślarstwo to nie tylko sposób na życie, ale również szkoła życia.
- Sport otworzył mnie na to, żeby zacząć ufać ludziom i polegać na nich. Oddać swoje życie w kierowanie innym - mówi Monika Chabel. I dodaje: Moją koronną konkurencją była czwórka podwójna. Musiałam zaufać na 100 proc. swoim koleżankom z osady. Wręcz oddać im we władanie kawałek swojego życia. Sport nauczył mnie również nieprzejmowania się rzeczami i sytuacjami, na które nie mam wpływu i takiej zdrowej selekcji osób którymi się otaczam - podkreśla.
Decyzja o zakończeniu kariery przyszła stopniowo. Po Igrzyskach w Rio zmienił się główny trener reprezentacji, a wraz z nim plan treningowy. Sportsmenka powoli gasła.
- Zmiana trenera z Marcina Witkowskiego na Kubę Urbana, była kluczowa dla mojej decyzji. Po 2 latach współpracy z nowym szkoleniowcem, wiedziałam, że na mnie jego plan treningowy nie działa. Stoję w miejscu, walczę ze sobą i będę kończyć. To nie była moja wina, a brak opcji jakiejkolwiek zmiany doprowadził do tego, że każdy trening kończył się płaczem i złością z niemocy - wyznaje Monika.
- Nigdy w życiu nie miałam takich kryzysów jak od 2017 roku. Jako sportowiec nie lubię nie wiedzieć co się ze mną dzieje, a bardzo często traciłam kontrolę nad swoim ciałem - dodaje.
Do niespełnionych ambicji, doszły jeszcze problemy z kręgosłupem. Przesuwające się kręgi, drażniły nerwy.
- Wysiadając z samolotu w Tokio wiedziałam, że skończę karierę, natomiast nie mogłam tego ogłosić publicznie - wspomina mistrzyni olimpijska z 2016 roku. I dodaje: - Gdybym wyszła z samolotu z Tokio i powiedziała: „dzień dobry kończę karierę” to różnymi sposobami, metodami, argumentami, próbowano by doprowadzić do tego, by zawiesić moje finansowanie. Nie mówimy tu o wielkich pieniądzach, a o stypendium przyznanym za dany wynik w sezonie. Wioślarstwo jest przykładem turbo niskiego finansowania i sponsoringu (dla wybranych troszkę lepszy) natomiast niezależnie czy jesteś sportowcem na garnuszku stypendium ministerialnego, czy masz sponsora i super kontakt w klubie moment zakończenia kariery jest trudny. Z życia poukładanego, zaplanowanego, nagle nie masz nic. Nie masz celu, nie masz planu, nie masz sztabu, który za tobą stoi.
Wielka pustka po karierze
Gdy Monika postawiła swoją nogę na lotnisku Chopina w Warszawie, jej życie się zmieniło. Nie spodziewała się, że za rogiem czekają dwa huragany: depresja oraz rozstanie z mężem, również olimpijczykiem - Wiktorem Chablem.
- Przez 10 miesięcy nie wiedziałam, co zrobić dalej, byłam bez pracy. Mimo wykształcenia nie miałam planu na życie. Trudno było mnie wyciągnąć z łóżka - wspomina Monika. - Byłam w dołku. Etap szukania nowej drogi, niewiadome, niepewność, frustracja były ciężkie. Z pewnością wpłynęło to na moją relację z Wiktorem, w końcu on sam miał w głowie mnóstwo pytań. Przez niemal półtora roku walczyliśmy ze sobą i o siebie, gubiąc w tym wszystkim podstawowe wartości. Nie usprawiedliwiałam Wiktora, ale byłam w stanie zrozumieć przez jak ciężki moment w życiu przechodzi, sama przez niego szłam. Nasze kariery różnie się zakończyły. Ja w Tokio wiedziałam, że to koniec, podjęłam świadomie decyzję, że już nie chcę trenować, nie chcę być w reprezentacji, chcę zacząć normalnie żyć. Jego kariera zakończyła się niekoniecznie z jego woli. Tutaj zadecydował trener oraz związek - dodaje.
W wyjściu na prostą po zakończeniu kariery nie pomógł brak wsparcia ze strony związku wioślarskiego.
- Niestety nie mamy takiego bezpośredniego wsparcia po zakończeniu kariery. Mamy stypendium, ale to wyłącznie do pewnego czasu. Innego wsparcia, ze strony związku nie ma poza pustymi rozmowami. Władze związkowe mają podejście: „fajnie, że byłaś z nami przez te lata, ale już nie jesteś, więc porozmawiajmy o pogodzie” - mówi mistrzyni z Rio.
- Kubeł zimnej wody zakończenia kariery i rozstania zalał moje życie. Poprosiłam mamę, żeby zamieszkała ze mną na jakiś czas. W wieku 30 lat było to bardzo trudne, teoretycznie dorosła kobieta, ale praktycznie nigdy nie byłam sama. Od 16 roku życia mieszkałam w internatach, hotelach zawsze w czyimś towarzystwie - dodaje.
Nowe życie mistrzyni olimpijskiej w Poznaniu
Huragan myśli i pomysłów pojawił się w głowie byłej wioślarki, która osiedliła się na stałe w Poznaniu. Miała być barmanką, założyć kawiarnię z fundacją pomagającą sportowcom kończącym karierę (udzielającą pomocy w sposób. którego sama sportsmenka nie otrzymała). Bezpieczną przystań medalistka igrzysk znalazła w branży IT, z którą wcześniej nie miała nic wspólnego.
- Różny jest los moich koleżanek z osady. Jedna z nich pisze doktorat i też przez prawie rok zastanawiała się co dalej ze sobą ze sobą zrobić, mimo że miała super wykształcenie. Inna koleżanka, do dziś nie wie, co robić. Kolejna ma swój klub wioślarski, każdy prędzej czy później znajdzie coś dla siebie - mówi Monika.
- Są niestety osoby, które kończą sport i idą w używki. Szukają adrenaliny w nie tych kierunkach, w których powinni szukać. Sport uzależnienia. Kiedy nagle kończysz wieloletnią karierę bardzo trudno jest znaleźć zamiennik, uważam, że trzeba szukać wyłącznie tych dobrych zamienników, mniej destrukcyjnych - dodaje.
W wyjściu na prostą drogę olimpijczykom stara się pomóc Polski Komitet Olimpijski, prowadzący szkolenia „Rozwój Osobisty Olimpijczyków”.
- Uważam, że rozmowa z psychologiem, może otworzyć umysł sportowcowi, podobnie jak warsztaty prowadzone przez PKOL. Gdybym wcześniej otrzymała pomoc, to zdecydowanie szybciej wstałabym na nogi. Tego mi brakowało - dodaje.
Działania PKOLu skierowane są, jednak jedynie do olimpijczyków, których jest o wiele mniej niż pełnoetatowych sportowców, nie ma się też co dziwić i przerzucać odpowiedzialności na jedną instytucję. - Działania wspierające powinny pojawić się już na poziomie klubów, tym bardziej na poziomie związków sportowych - wyjawia sportsmenka.
Egzamin ze zwykłego życia Życie Moniki Chabel wróciło na dobre tory. Znalazła stabilną pracę oraz uratowała rozpadające się małżeństwo.
- Nie rzucałam talerzami, nie wypisywałam w internecie. Nigdy nie zamknęłam drzwi Wiktorowi, znam go i wiedziałam, że wrócimy do siebie. Miłość to umiejętność, której musimy się uczyć, pierwszy egzamin oblaliśmy, ale pozwoliliśmy sobie na poprawkę - kończy brązowa medalistka z Rio.
Olimpijski medal to dla wielu szczyt marzeń. Jednak, gdy gasną światła na Olimpie, przychodzi szara rzeczywistość śmiertelników. Każdy sportowiec prędzej czy później musi się z nią zmierzyć.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Julia Szeremeta: "Oby mój sukces przyniósł pieniądze do boksu"
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Perfidnie ograbiono Marylę Rodowicz. Trudno zrozumieć, co jej zabrano
- Roksana Węgiel już rozgogala się za granicą! Dopiero co była w szpitalu | FOTO
- Piotr Mróz wystawił piękną klatę na mróz. Najlepsza sylwetka polskiego show biznesu?
- Chory na raka gwiazdor TVN błaga fanów o pomoc. Nie ma pieniędzy na leczenie