To naprawdę duży problem, który występuję w gminie Lipno od około półtora miesiąca. - Woda z kranu leci czasami, głównie w godzinach nocnych - tłumaczy pani Agnieszka. - Wtedy musimy napełniać wiadra, by w ogóle funkcjonować. Ale to wystarcza na zrobienie obiadu i napojenie zwierząt. Nie możemy normalnie prać, myć się, a wody brakuje nawet do pozmywania naczyń.
Sprawa dotyczy nie tylko Brzeźna, ale również Żabieńca. Problemy, choć nieco mniejsze, występują także w Maliszewie i Komorowie. Mieszkańcy dziwią się, że trudności w dostawie wody występują teraz, susza już przecież dawno za nami.
- Rozumieliśmy, że latem była susza, że na przełomie sierpnia i września nie było opadów - dodaje pani Agnieszka. - Takie sytuacje zdarzały się też w poprzednich latach. Ale teraz wody nie ma od półtora miesiąca i nie ma żadnego pomysłu władz na rozwiązanie problemu.
Mieszkańcy poszczególnych sołectw, sołtysi interweniują w tej sprawie w Urzędzie Gminy Lipno.
- Wójt nie spotkał się z nami i nie przedstawił żadnego pomysłu na rozwiązanie problemu - uważa Czytelniczka. - Jest już październik, opady się pojawiały, a wody jak nie było tak nie ma. Żyjemy w XXI wieku, wodociąg był zakładany chyba 20 lat temu, a nasza gmina nie może zadbać, by do domów docierała woda. Jesteśmy rozgoryczeni i po prostu zmęczeni.
Grzegorz Koszczka, kierownik referatu gospodarki komunalnej w Urzędzie Gminy Lip-no, podkreśla, że w tym przypadku nie ma mowy o jakiejś awarii. Wszystko jest sprawne. W pewnym momencie spada jednak ciśnienie i powoduje prze-rwy w dostawie wody. Jaka jest przyczyna? - Podejrzewamy, że ktoś nielegalnie podpiął się do naszego ujęcia i z niego korzysta - mówi w rozmowie z nami Grzegorz Koszczka. - Przez to dochodzi do rozprężenia sieci. Próbowaliśmy odkopywać sieć, sprawdzać. Nie zdało to jednak egzaminu. W tym tygodniu zewnętrzna firma, dokładnie włocławskie wodociągi, za pomocą specjalistycznego sprzętu, wyposażonego w kamerę sprawdzi, co się konkretnie dzieje.
Na dniach sprawa powinna się rozstrzygnąć.
- Bardzo przepraszam mieszkańców za tę sytuację - dodaje Grzegorz Koszczka. - Mamy pewne podejrzenia, kto za tym stoi. Jeśli się potwierdzą, na pewno zgłosimy to do organów ścigania. Nie może być tak, że mieszkańcy są narażeni na takie uciążliwości.
