- Jak pan ocenia szanse polskich firm na odbudowę zniszczonej Libii? Po tym, jak kontrakty przeleciały nam koło nosa w Iraku, nie wierzę, że trafi nam się spory kawałek libijskiego tortu. - Na pewno dobrze świadczy o naszym kraju to, że w tej sprawie pojechali do Libii minister Radosław Sikorski oraz biznesmeni z dwóch branż: surowcowej i budowlanej.
- Zgoda. To jest jakiś przełom! Przedstawiciel polskiego rządu zaprasza w zagraniczną delegację przedsiębiorców, co, jak wiadomo, na szym politykom nie zdarza się zbyt często. Na przykład prezydent Miedwiediew prawie zawsze zabiera biznesmenów.
Czytaj też: Bydgoszcz. Piotr Kuczyński, główny analityk firmy Xelion, spotka się z przedsiębiorcami
- Minister Sikorski zaprosił przedstawicieli tych dwóch sektorów, bo to im mogą, nie mylić z muszą, trafić się najlepsze kąski. Z tego, co słyszałem, już jest mowa o pierwszych umowach z branżą surowcową. Firmy budowlane też będą miały sporo roboty, bo kraj jest bardzo zniszczony. O ile tylko inne kraje nie sprzątną nam najlepszych kontraktów sprzed nosa.
- W Libii byli z naszym ministrem między innymi przedstawiciele Grupy Lotos, PGNiG czy PKN Orlen. Jednak obawiam się, że to włoskie i francuskie firmy mogą tam mieć, niestety, dużo więcej do powiedzenia.
- Oczywiście, że może im udać się sprzątnąć nam sprzed nosa najbardziej lukratywne kontrakty, tak jak zrobili Amerykanie w Iraku. Może jednak zostaniemy choć kooperantami? Powiem tak: ten tort na pewno jest do podzielenia. Nie ulega jednak wątpliwości, że konkurencja będzie ogromna. W czasach kryzysu wiele światowych firm zechce wykorzystać tę sytuację.
- Włosi i Francuzi żyli w dobrych stosunkach z Libią. Ale przecież Polacy, którzy pracowali tam latach 70. ubiegłego wieku, pozostawili po sobie bardzo dobrą opinię. Wielu Libijczyków miło nas wspomina. Czy taki PR pomoże wygrać z konkurencją w biznesie? - Nie ulega żadnej wątpliwości, że nasi rodacy wykonali w Libii kawał dobrej roboty. Jeśli teraz zaoferujemy ceny niższe niż choćby Włosi czy Francuzi, czyli będziemy bardziej konkurencyjni - jest szansa na poważne zlecenia. Jeżeli posypią się łapówki, czego nie można wykluczyć, również nasze firmy będą musiały pomyśleć i o takim rozwiązaniu. Jednak na razie bym nie ekscytował się zbytnio tym, ile możemy zarobić. Lepiej pomyśleć, co nas tam może spotkać. Bo to jest poważny problem! Problem życia i śmierci!
- Śmierć Muammara Kadafiego nie rozwiązała wszystkich problemów kraju, w którym żyje wiele plemion, a wśród nich oczywiście zwolennicy zabitego dyktatora. I pewnie krew poleje się tam, niestety, jeszcze nie raz. - Dlatego nasze firmy muszą rozważyć, czy chcą pracować w kraju, w którym grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Na razie w ogóle nie powinno być jeszcze mowy o konkretnych wyjazdach. Aż na pewno to nie jest dobry moment na podniecanie się milionowymi kontraktami.
Całość wywiadu z Piotrem Kuczyńskim znajdą Państwo w papierowym wydaniu "Pomorskiej" z 4 listopada 2011 roku
