Uważnie śledziłem dyskusję na temat zabudowy ulicy Mostowej i od razu przyznam, że cieszy mnie decyzja przyjęcia propozycji zagospodarowania tego rejonu, opracowana w pracowni Bulanda&Mucha.
Także dlatego, że ta para architektów już czegoś w Bydgoszczy dokonała. Nowe spichrze ich autorstwa na dobre wpisały się nie tylko w krajobraz miejski, ale także na czołowe miejsce na liście ikon polskiej architektury współczesnej. Jednocześnie ustawiły wysoko poprzeczkę dla kolejnych inwestycji w mieście.
Nie wdając się w szczegóły tej dyskusji, wierzę że od tej właśnie pary architektów oczekiwać winniśmy realizacji równie wysmakowanej podczas rekonstrukcji przestrzennej "zmasakrowanego" Starego Rynku w Bydgoszczy.
Ulica Jatki mogłaby stać się dla Bydgoszczy tym, czym pasaż Mikolascha był dla przedwojennego Lwowa.
Wszystkim, którzy ten projekt przekreślali "na wejściu", chciałbym zadać pytanie: gdzie byli, kiedy podejmowano decyzję o budowie bądź rekonstrukcji kamieniczek na ul. Pod Blankami? Kto pozwolił na realizację takich "potworków" architektonicznych w tym prestiżowym miejscu?
Ulica Pod Blankami mogłaby - wraz z resztkami murów miejskich i gmachami sądów i Nowym Rynkiem- tworzyć jedną z centralnych przestrzeni miejskich.
Zamiast tego mamy pierzeję koszmarnych, tandetnych i małomiasteczkowych kamieniczek, stanowiących skandaliczne tło dla całkiem udanego rzeźbiarsko pomnika Kazimierza Wielkiego. I zadaję sobie pytanie - jak to się dzieje, że koszmarne realizacje uchodzą, a projekty ambitne budzą tyle emocji?
Do zabrania głosu przekonało mnie też przeświadczenie, że chyba jednak w końcu coś w tym mieście drgnęło, gdy idzie o świadomość rekonstrukcji. Ta świadomość połączona z wolą działania i estetyczną odpowiedzialnością daje dobre rokowania na przyszłość.
Pomimo wszechobecnego błota już dzisiaj widać, że obok Starego Rynku, który zdecydowanie wymaga radykalnego i całościowego uporządkowania, to Wyspa Młyńska i Wenecja Bydgoska mogą za kilka lat przywrócić miastu tożsamościową i wizerunkową pewność siebie. Takiej symbiozy zabudowy z wodą, takiej intymności w relacji miasta z rzeką, nie ma nigdzie w Polsce. Cieszy więc, że kładki prowadzące na wyspę z trzech kierunków, chociaż nowe - już wrosły organicznie w przestrzeń.
