15 lat więzienia - taką karę za makabryczne morderstwo i znieważenie zwłok utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który rozstrzygał wczoraj sprawę zbrodni z jesieni 2015 roku w Nasielsku. Sędzia podkreślił, choć w sprawie występują w zasadzie wyłącznie poszlaki, to układają się one w logiczną całość, wykluczając całkowicie sprawstwo innej osoby niż oskarżony. Odrzucił apelacje zarówno prokuratora jak i obrońcy oskarżonego.
Sprawa jest o tyle bulwersująca, że sprawca i ofiara przyjaźnili się od dzieciństwa, pomagali sobie wzajemnie w pracach gospodarskich. W dniu morderstwa pracowali razem w lesie spożywając alkohol. Syn pokrzywdzonego, znalazł ojca wieczorem leżącego na podłodze w kuchni w kałuży krwi. Miał podcięte gardło. W domu nic nie zginęło, brak było śladów włamania. Zamordowany miał też obcięte genitalia. W toku postępowania ustalono, że sprawca zadał pokrzywdzonemu ponad 17 ran. Ta największa rana cięta szyi biegnąca do przedniej powierzchni kręgosłupa zadana była z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia.
- Wręcz mogła sugerować, że sprawca podrzynając w ten sposób gardło ofiary dążył do odcięcia jej głowy - informuje sędzia Janusz Sulima, rzecznik prasowy białostockiego Sądu Apelacyjnego.
Sprawca nie poprzestał na pozbawieniu życia. Zbezcześcił także zwłoki amputując genitalia ofiary.
Zarzuty postawiono mężczyźnie, który jako ostatni miał kontakt z zamordowanym. Przez cały czas twierdził, że nie pamięta całego zdarzenia z powodu upojenia alkoholowego, ale przyjaźnił się z pokrzywdzonym i nie mógłby go zabić. Sąd jednak stwierdził, że żaden nawet najmniejszy dowód nie wskazuje na to by inne osoby mogły być na miejscu zbrodni i mogły jej dokonać.