Komendant wojewódzki policji zaproponował młodszemu inspektorowi Januszowi Brodzińskiemu z Torunia zrzucenie munduru. Bezpośrednią przyczyną były publikacje dotyczące Złotej Pały i "zemsty" Brodzińskiego na policjancie, który go do tej "nagrody" nominował.
Ale Złota Pała nie jest żadną nagrodą, a jedynie zabawą kilku panów produkujących się anonimowo na policyjnym forum internetowym. Ale na wydawanie "głupich rozkazów" przez Brodzińskiego nikt nie przedstawił najmniejszych dowodów.
Ale sytuacja, w której policjant spędza łącznie 8 dni roboczych w ciągu 3 miesięcy buszując w internecie nie dodaje mu wiarygodności. Drugim argumentem komendanta są rzekomo fatalne wyniki osiągnięte przez policjantów z Torunia.
Ale trudno rozliczać komendanta po 8 miesiącach i nieukończonej jeszcze reformie jednostki. Ale trudno robić to wbrew opinii samorządowców, którzy murem stanęli za Brodzińskim. Ale przy pomocy statystyki można udowodnić wszystko, również odwrotną tezę. Zwłaszcza jeśli bardzo chce się ją udowodnić. A komendant, który jeszcze kilka miesięcy temu piał z zachwytu nad umiejętnościami Brodzińskiego, chce bardzo.
Tylko dlaczego?
Jak to się robi w policji
Brodziński w ostatnich miesiącach nie był ulubieńcem mediów. Zrealizowany z braku ciekawszych newsów materiał o podwiezieniu przez komendanta ojca Rydzyka stał się medialnym hitem, bo wkomponowywał się w wojnę prowadzoną miedzy o. Rydzykiem a TVN. Nie miało znaczenia, że postępowanie wyjaśniające nie znalazło powodów do obciążenia Brodzińskiego (zakonnika podwieziono policyjnym wozem, który i tak poruszał się na terenie zabezpieczanej przez policję imprezy). Nikt też nie rozwodził się nad darmowym użyczeniem kosztownego strażackiego sprzętu na potrzeby telewizji o. Rydzyka. Telewizyjne kadry z dyrektorem Radia Maryja wysiadającym z policyjnego samochodu lepiej sprzedały się na ekranie.
Pała jako gwóźdź
Gwoździem do trumny okazał się wygrany przez Brodzińskiego plebiscyt o Złotą Pałę opisany przez "Gazetę Wyborczą" Komendant został wyróżniony za najgłupsze rozkazy roku, między innymi obowiązek zdejmowania butów przez funkcjonariuszy podczas interwencji w prywatnych mieszkaniach oraz nakaz okłamywania zgłaszających przestępstwa, że radiowóz został wysłany, nawet wówczas, gdy nie ma takiej możliwości w ciągu kilku godzin.
Krótko po doniesieniach na temat Złotej Pały pojawiły się informacje o represjach zastosowanych przez komendanta wobec dzielnicowego z Podgórza, który desygnował Brodzińskiego do nagrody. Sprawdzono, z jakiego komputera wychodziły połączenia z internetowym forum policyjnym, a wobec dzielnicowego wszczęto postępowanie dyscyplinarne.
Ktoś przesadził z butami
Warto jednak naświetlić kontekst tych wydarzeń. Złota Pała nie jest oficjalnie przyznawanym "wyróżnieniem", a jedynie rodzajem zabawy anonimowych uczestników policyjnego forum. Nikt nie weryfikuje umieszczonych na forum informacji, również tych które dotyczą kandydatów do Pały. Trudno więc internetowe docinki traktować poważnie.
Polecenie zdejmowania butów podczas interwencji Brodziński miał wydać jeszcze będąc komendantem w Grudziądzu. Nie udało mi się potwierdzić tego u żadnego z policjantów, z którymi rozmawiałem. - Nie wszyscy przepadali za komendantem, ale z tymi butami to jakieś nieporozumienie. Brodziński za długo pracuje w policji, żeby opowiadać takie rzeczy. Pewnie ostrzegał, żeby uważać na mienie, bo zdarzało się, że ludzie przynosili rachunki za czyszczenie dywanów po interwencji, ale z butami to jakaś przesada - mówi jeden z oficerów, który współpracował z Brodzińskim w Grudziądzu (chce pozostać anonimowy, jak wszyscy policjanci, z którymi rozmawiałem na temat komendanta z Torunia. - Było polecenie, zakazujące się wypowiadać w tej sprawie - zastrzegają się).
Podobnie z radiowozami. Policjant z prewencji: - Ktoś z dyżurnych takie rzeczy opowiadał, ale nie bardzo chce mi się w to wierzyć, bo "stary" tysiąc razy klepał, że radiowóz ma być na miejscu w 4-5 minut, nawet gdyby mieli wszystko rzucić i samemu jechać. Ta nadgorliwość komendanta wkurzała ludzi, ale nie wierzę, żeby wydał polecenie, żeby ludzi robić w konia.
Kto pałą wojuje
Policjanta, który nominował Brodzińskiego do Złotej Pały, wytypowano bez trudu, bo w nicku umieścił część swoich personaliów. Wydając polecenie o sprawdzeniu połączeń internetowych Brodziński działał zapewne pod wpływem impulsu, ale strzelił precyzyjnie. Okazało się, że osoba, która łączyła się z forum internetowym spędziła w ciągu 90 dni aż 60 godzin (8 pełnych dni roboczych!) buszując po sieci. Godziny te zostały zupełnie inaczej rozpisane w dokumentach.
Zastępca komendanta w jednym z miast powiatowych: - Janusz źle tę sprawę rozegrał, wyszło na to, że jest mściwy i nie ma poczucia humoru, ale z drugiej strony policjant, który rozpowszechnia takie informacje, nie może sobie pozwalać na publikowanie plotek i półprawd.
Po ujawnieniu przez Gazetę Wyborczą sprawy postępowania dyscyplinarnego (przedstawionego jako represje wobec dzielnicowego z Podgórza), komendant wojewódzki Krzysztof Gajewski w trybie natychmiastowym wezwał Brodzińskiego do siebie przedstawiając alternatywę: podanie o zwolnienie z policji albo wszczęcie procedury o odwołanie.
Jako oficjalny powód podano mediom niezadowolenie komendanta z wyników osiągniętych w 2006 roku przez komendę w Toruniu. W charakterze dowodu przytoczono dane statystyczne, z których wynika, że komenda toruńska wlecze się w ogonie za innymi jednostkami, a w dziedzinie przestępstw kryminalnych zaliczyła wręcz spadek wykrywalności o 2 procent.
Wzrost, czyli spadek
Tyle że przy pomocy danych statystycznych można udowodnić niemal wszystko. Choć z danych wynika, że Toruń wiedzie prym w "zagrożeniach" (liczba przestępstw na 10 tys. mieszkańców), to jednak trzeba dodać, że proste porównywanie miasta odwiedzanego przez 2 miliony turystów rocznie oraz zasiedlonego przez 40 tysięcy studentów z innymi ośrodkami w województwie jest nonsensowne.
Choć ogółem wykrywalność przestępstw w 2006 roku w Toruniu nieznacznie wzrosła, bydgoski komendant woli wskazywać na (równie nieznaczny) spadek wykrywalności przestępstw kryminalnych. To jednak tylko połowa prawdy, bo za czasów Brodzińskiego liczba tych przestępstw zmalała o 15 procent.
Oficer z Torunia: - Trzeba dużej zaciekłości, żeby tego nie zauważyć. Taki spadek nie bierze się znikąd. Brodziński powywalał dziesiątki policjantów zza biurek na ulicę, przejrzał obowiązki, wielu dociążył nowymi. Narobił sobie tym mnóstwo wrogów, ale wzmocnienie prewencji przyniosło zmniejszenie liczby przestępstw kryminalnych. Zresztą jak podsumowywać faceta po 8 miesiącach pracy? Efekty tak dużej restrukturyzacji mogą być widoczne dopiero w perspektywie 2-3 lat. Przecież tak samo było w komendach w Rypinie i w Grudziądzu, które Brodziński pozostawił w superkondycji.
Tezę tę potwierdzają wyniki Torunia z pierwszych dwóch miesięcy tego roku, choć rzecznik Komendy Wojewódzkiej Jacek Krawczyk skwapliwie poucza, że na podstawie wyników z dwóch miesięcy nie można kształtować opinii. A jednak liczby porównywane z tym samym okresem ubiegłego roku (kiedy Brodziński nie był jeszcze komendantem) działają na wyobraźnię: wykrywalność ogółem wzrosła o prawie 8 procent, w tym przestępstw kryminalnych - o 4 procent, kradzieży o prawie 5 proc. a kradzieży z włamaniem o 7,5 procent.
Ta sama statystyka, na którą powołał się komendant wojewódzki, pozwoliła policjantom z Torunia wypełnić 7 z 8 "progów satysfakcji" (do wypełnienia ósmego zabrakło 0,5 punktu) wyznaczonych przez komendanta głównego, co było najlepszym wynikiem w województwie.
Pała na wojewódzką?
Informacja o usunięciu Brodzińskiego z policji wzbudziła entuzjazm części policjantów. Ponoć internaucie z komisariaru na Podgórzu wiele osób zapowiedziało dużą wódkę: - Brodziński miał co rusz nowe pomysły, już nie wiadomo było za co się złapać - irytuje się jeden z dzielnicowych. - OK, mamy służyć podatnikom, jesteśmy wizytówką tego państwa, ale ludzie mają granicę wytrzymałości.
- Komendant oceniał ludzi według siebie, a jego świat się zaczyna i kończy na policji. Nie można mu zarzucić, że nie zna się na tej robocie - zaczynał jako krawężnik, był swego czasu najlepszym dzielnicowym w województwie, zaliczył wszystkie możliwe kursy i szkolenia - mówi były współpracownik Brodzińskiego. - Ale trudno, żeby posterunkowy, który pracuje za tysiąc złotych z kawałkiem, myślał tymi samymi kategoriami. Ma opinię nieprzewidywalnego, a takich ludzie się lękają, zwłaszcza ci, którzy 20 lat przepękali na policyjnych stołkach, a teraz ktoś każe im wychodzić na ulice i odwraca ich świat o 180 stopni. To nie są źli gliniarze, ale nie sposób przy ich pomocy uzyskiwać wyników, na jakie naciska Komenda Główna, a presja na wyniki jest straszliwa.
Inny policjant z ponaddziesięcioletnim stażem: - To, co zrobiono Brodzińskiemu, jest zwykłym świństwem. Facet wypruwał z siebie żyły dla komendy. Miał wizję jak nikt dotąd i zaczynał ją realizować. Ma też sporą ambicję, a takich się nie lubi. W różnych miejscach szeptało się, że może zajść daleko - jego nazwisko było wymieniane wśród kandydatów do Komendy Głównej, typowano go również na wojewódzkiego w Olsztynie. Nie krył, że gdyby to od niego zależało, wykasowałby sporo etatów w wojewódzkiej obsadzonych przez darmozjadów. Narobił sobie tym wrogów, a ci wykorzystali odpowiedni moment. Komendant dopilnował, żeby sprawy z Rydzykiem i Złotą Pałą "przykleiły się" do Brodzińskiego, zakazując mu kontaktów z prasą. Brodziński był też łatwy do bicia ze względu na swoje hobby (jazda na XIX-wiecznym bicyklu w oryginalnym stroju z epoki - red.), bo przecież jak ktoś jeździ na śmiesznym rowerze, to musi być świrem. W Niemczech czy w Anglii ludzie potraktowaliby to z życzliwym uśmiechem, ale u nas to powód do dokopania.
Panu już dziękujemy
Jeden z komendantów powiatowych potwierdza, że w ostatnich miesiącach dało się odczuć "nagonkę na Toruń" - Podczas spotkania z prokuratorami chłopaki strzelały w Janusza jak do tarczy, a kiedy Brodziński chciał przedstawić swoje argumenty, komendant nie udzielił mu głosu.
Zła współpraca z prokuraturą była kolejnym argumentem, którego użył komendant Krzysztof Gajewski. I rzeczywiście, w lutym prokuratura niespodziewanie wylała na Brodzińskiego swoje żale zarzucając mu szereg niedociągnięć. Interesujące, że jeszcze kilka tygodni wcześniej prokuratorzy rejonowi z Torunia nie szczędzili pochwał Brodzińskiemi. W piśmie z 15 stycznia szefowa Prokuratury Toruń Wschód wysłała komendantowi podziękowanie za przyczynienie się do uzyskania przez jej instytucję niskiego wskaźnika postępowań długotrwałych. Podobne podziękowanie wpłynęło od szefa Prokuratury Centrum - Zachód w lipcu ubiegłego roku. W sierpniu ta sam prokuratura wyrażała na piśmie najwyższe uznanie dla policjantów z sekcji przestępstw gospodarczych.
Czyżby prokuraturatorzy chciali zrobić przysługę kolegom z Komendy Wojewódzkiej? Wśród kadry oficerskiej przebąkuje się o różnych powiązaniach towarzyskich, które ułatwiły zdjęcie Brodzińskiego, nie warto jednak schodzić do poziomu pościeli.
Po ogłoszeniu decyzji o odwołaniu Brodzińskiego oburzeniem zareagowali samorządowcy, którzy wystawiali komendantowi wysokie noty. - Oceniam go na piątkę z plusem. Spośród wszystkich komendantów, z którymi współpracowałem, Brodziński była najbardziej konkretny, pełen pomysłów, z otwartą głową, doba powinna mieć dla niego 26 godzin, w służbę wkładał całego siebie - twierdzi Tadeusz Wierzba, dyrektor wydziału ochrony ludności w toruńskim magistracie. - Nie znam statystyk, ale mogę powiedzieć, że za Brodzińskiego liczba patroli na ulicach wyraźnie się zwiększyła i poczucie bezpieczeństwa również.
Podobnego zdania jest Eugeniusz Piasecki, w poprzedniej kadencji przewodniczący komisji ładu i porządku publicznego w grudziądzkiej Radzie Miasta: - Doskonały policjant, z nowoczesnym podejściem do spraw bezpieczeństwa, pozostawił po sobie w Grudziądzu doskonałe wrażenie. Mówiło się nawet, że z jego umiejętnościami ma szansę zostać w przyszłości komendantem głównym. Słyszałem, że Brodziński ma odejść i nie mogę rozumieć tego inaczej niż jako wynik chorych układów w samej policji..
Wiatr od Gdańska
Informacja o zamiarze odwołania Brodzińskiego rozjuszyła również prezydenta Torunia, z którym - w myśl ustawy o policji - decyzja taka musi być konsultowana. Prezydent Zaleski zażądał szczegółowych wyjaśnień od komendanta wojewódzkiego, nie bez ironii podzielając wyrażoną wcześniej przez Gajewskiego opinię, że "młodszy inspektor Janusz Brodziński wkłada dużo wysiłku i z zaangażowaniem podchodzi do realizacji zadań służbowych"
Gajewski nie może się jednak wycofać i zapewne będzie szedł w zaparte.
- Wybrał dobry moment - uważa jeden z emerytowanych komendantów. - W resorcie właśnie umocniło się gdańskie lobby, do którego Gajewski również należy. Uznał, że w takiej sytuacji pozbyć się można potencjalnego konkurenta.
Z przebywającym na urlopie komendantem wojewódzkim Krzysztofem Gajewskim nie udało nam się skontaktować. Jak nas poinformował rzecznik Komendy Wojewódzkiej, Jacek Krawczyk, również zastępca nie będzie miał czasu, aby rozmawiać z dziennikarzami: - Ma zbyt wiele spraw na głowie.
Z Januszem Brodzińskim, który przebywa do poniedziałku na zwolnieniu lekarskim również nie udało nam się skontaktować. Podobno zaszył się w rodzinnej Brodnicy. Rzecznik toruńskiej policji Wioletta Dąbrowska poinformowała nas, że komendanta obowiązuje zakaz kontaktów z prasą.
Uczestnicy forum policyjnego są zachwyceni perspektywą odwołaniaBrodzińskiego. Przedruki doniesień prasowych o odwołaniu toruńskiego komendanta umieszczone zostały w wątku: "Z policyjnego gangu - o przestępcach w policyjnych mundurach"