8-letnia Asia Malinowska, podczas spaceru z wujkiem, zauważyła oznaki pożaru jednej z kamienic i w porę wszczęła alarm. Dzięki jej bohaterskiej postawie nikt poważnie nie ucierpiał. W środę dziewczynka została uhonorowana odznaką „Iuvenis Forti”, przyznaną przez Komendanta Głównego PSP.
Nie dawała za wygraną
Opisane wydarzenia miały miejsce 13 grudnia wieczorem. 8-latka, wspólnie z wujkiem, spacerowała ul. Forteczną w Grudziądzu. W pewnym momencie zauważyła oznaki pożaru mieszkania. Jej krewny myślał, że to dym z kominów. Joanna nie dawała jednak za wygraną, chciała zwrócić uwagę, że w kamienicy dzieje się coś złego. - Powiedziałam, że ten dym jest z okna. Wte-dy wujek poszedł do góry po ludzi - relacjonuje mała bohaterka.
To właśnie dzięki prawidłowej reakcji dziewczynki, która zwróciła uwagę wujka, w porę udało się zawiadomić i ewakuować mieszkańców kamienicy. Niegroźnie poszkodowana została tylko jedna osoba. 8-latka kilka dni po pożarze dostała podziękowania i drobny prezent od dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1. W środę wyróżnienie miało jednak większą rangę. Odznakę od komendanta głównego PSP wręczył komendant miejski PSP w Grudziądzu, st. bryg. Robert Gutowski. Uroczystość odbyła się w SP 9, do której uczęszcza dziewczynka.
Wynagrodzi jej to stres
- Jesteś małą bohaterką, jestem dumny, że mamy taką dzielną mieszkankę - mówił komendant Gutowski. - To jest specjalna odznaka dla młodych bohaterów, takich jak ty. Została ustanowiona, by nagradzać młodych ludzi, którzy wykazali się odwagą i swoją postawą dają przykład do naśladowania.
Oprócz odznaki, strażacy przekazali dziewczynce torbę z upominkami, wśród których był m.in. szkolny plecak.
- Jestem dumna z córki. Miło, że jej postawa została doceniona. Jestem szczęśliwa, że wszystko tak się potoczyło. Wynagrodzi to córce stres, który przeżyła podczas tamtych wydarzeń. Bardzo się tym wszystkim przejęła - mówiła Elżbieta Malinowska, ma-ma dziewczynki.
W grudniu nagrodzono także Kamila Malinowskiego, wujka Joanny, który alarmował mieszkańców kamienicy i pomagał im w ewakuacji. Mieszka w gminie Grudziądz, dlatego gratulował mu wójt Andrzej Rodziewicz.
Nerwy na wodzy
10-letni Marcin jest uczniem IV klasy w SP nr 2 w Koronowie. Kiedy w okolicy jego miejsca zamieszkania wybuchł pożar, bez zastanowienia wezwał służby. On swój medal „Iuvenis Forti” odebrał wczoraj.
Do pożaru w przyczepie kempingowej przy ul. Leśnej w Koronowie doszło 4 grudnia po 19. Do zdarzenia zadysponowano 5 zastępów strażackich. Wyjątkowa w tej sytuacji była postawa zgłaszającego - 10-letniego Marcina Kochańskiego, który nie tylko zareagował błyskawicznie, wykręcając nr 112, ale zdarzenie opisał z pełnym opanowaniem, ze wszystkimi szczegółami, niezbędnymi dla strażaków.
Za wiedzę i zimną krew odebrał z rąk st. bryg. Jarosława Koprowskiego, zastępcy komendanta miejskiego PSP w Bydgoszczy, medal od komendanta głównego PSP.
Koledzy wiwatowali
Uroczystość wręczenia medalu odbyła się w SP nr 2.
- W takich sytuacjach dużą rolę odgrywają emocje, pojawia się stres, czasami ludzka tragedia. W tym przypadku największych tragedii - dużych strat, potencjalnie nawet życia i zdrowia - udało się uniknąć. Przede wszystkim dlatego, że zgłoszenie dostaliśmy szybko, a jednocześnie było ono czytelne. Często zdarza się, że osoby dorosłe nie są w stanie tak się opanować w podobnej sytuacji - mówił podczas uroczystości st. kpt. Karol Smarz, oficer prasowy komendanta miejskiego PSP.
Oprócz medalu, Marcin dostał niespodzianki od strażaków z KM PSP w Bydgoszczy i OSP Koronowo, a także od Patryka Mikołajewskiego, burmistrza Koronowa.
Niespodzianką była obecność uczniów SP nr 2 - koleżanek i kolegów z klasy Marcina, którzy przynieśli transparenty, a podczas uroczystości spontanicznie skandowali „brawo Marcin!”.
Wzór do naśladowania
- Marcin zareagował dobrze i odważnie. Jego postawa może być przykładem dla wielu osób - mówią Agata, Maksymilian i Eliza koleżanki i kolega chłopca.
Bohater zdaje się być osobą skromną, z onieśmieleniem przywołując zdarzenia z 4 grudnia i opisując swoje emocje. - Pamiętam, że usłyszałem, że coś jakby wybuchło. Zobaczyłem, że pali się przyczepa kempingowa. Trochę się bałem, ale wiedziałem, co muszę zrobić. Wziąłem telefon i wykręciłem numer 112 - opowiada. Zapytany, przyznaje, że „czuje się trochę jak bohater i że to bardzo fajne uczucie”.
Dumy z chłopca nie ukrywają jego rodzice. - Jestem z niego bardzo dumna. Nie zastanawiał się, co należy zrobić. Niektóre dzieci może najpierw by zadzwoniły do mamy... a on najpierw zadzwonił pod 112, wyjaśnił wszystko, opisał, co się dzieje, a dopiero potem skontaktował się ze mną - wspomina mama Marcina.
I dodaje: - Przyznam szczerze, że byłam w szoku, bo on powiedział mi: „Mamo, pali się”, a gdy zapytałam: „Jejku, i co teraz?”, usłyszałam w odpowiedzi, żebym się o nic nie martwiła, bo straż pożarna już jedzie, bo zadzwonił pod 112. To dla mnie naprawdę niesamowite.
