https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ofiara systemu

Roman Laudański
Nie było żadnych problemów z ubezpieczeniem samochodu. Dopiero, jak pojazd skradziono, a jego właściciel wystąpił do firmy o wypłatę ubezpieczenia - zaczęły się schody.

     - W momencie zawarcia ubezpieczenia kierujemy się zasadą największego zaufania do klienta - tłumaczy Andrzej Kaźnica, dyrektor przedstawicielstwa Zakładu Ubezpieczeń i Reasekuracji Polonia SA w Bydgoszczy. - Musimy się bronić przed niezasłużonymi wypłatami. A ten pan jest ofiarą systemu.
     Wyjazd z auto-komisu
     
Ponad rok temu Jerzy K. (nazwisko do wiadomości redakcji) ze Świecia kupił dla syna w auto-komisie pod Poznaniem używanego opla omegę. Brakowało mu gotówki, więc wystąpił do banku o kredyt. Bank, nim wypłacił pieniądze, zażądał ubezpieczenia autocasco. Pan Jerzy zdecydował się na "Polonię". - To duża firma, z tradycjami, na dodatek agent był na miejscu w Świeciu, zapłaciłem ponad osiemset złotych za pół roku. Opel był składakiem, dopuszczonym do ruchu przez poznańskiego rzeczoznawcę, zarejestrowanym przez poprzedniego właściciela. W dowodzie rejestracyjnym wbite były trzy daty przeglądów, ktoś musiał więc pojazd oglądać i nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Ba, pan Jerzy udał się do wydziału komunikacji w Świeciu, gdzie wydano mu nowy dowód rejestracyjny. Do głowy mu nie przyszło, że może mieć z samochodem jakieś problemy natury prawnej! - Jeśli kolejne urzędy wprowadzały go do swojej bazy danych, to wszystko musiało być z nim w porządku - jest przekonany pan Jerzy.
     Zakupy w Gdańsku
     
Czytelnik jeździł nim trzy miesiące. Traf chciał, że pewnego razu jego syn pojechał na zakupy do Gdańska. Gdy wyszedł ze sklepu, po samochodzie nie było już śladu. Policja przyjęła zgłoszenie, potem umorzyła postępowanie, a Czytelnik udał się do ubezpieczyciela po odszkodowanie. Miał aktualną polisę, "Polonia" w ustawowym terminie nie wypowiedział mu warunków ubezpieczenia, sprawa powinna być prosta jak drut, ale...
     Przedstawiciele "Polonii" przy wypłacie odszkodowań zachowują zdecydowanie większą czujność niż przy ubezpieczeniu pojazdu. Zakład wystąpił do General Motors o sprawdzenie skradzionego pojazdu, i co się okazało? Ano to, że GM stwierdził, iż nigdy nie wyprodukował pojazdu, który miałby takie numery nadwozia. Nie stwierdza również, że został on ukradziony, dajmy na to w Kolonii czy Hamburgu, co to, to nie. "Polonia" uznała, iż pojazd jest po prostu "niewiadomego pochodzenia". A ubezpieczenia za takie samochody oraz kradzione - nie są wypłacane.
     Pan Jerzy przyznaje, że nie zrozumiał treści pierwszego pisma "Polonii". Jak - pojazd niewiadomego pochodzenia? Przecież samochód był rejestrowany, ubezpieczony, oglądany przez diagnostów i rzeczoznawcę, a teraz ubezpieczyciel twierdzi, że nie wypłaci odszkodowania?
     Na dodatek bank żądał spłaty zaciągniętego kredytu i póki syn pana Jerzego zajmował lepsze stanowisko, to go spłacał, ale jak je stracił, to już nie miał z czego. - Dla nas sytuacja była jasna, kredyt trzeba spłacić - spłacamy, a pieniądze i tak odzyskamy z odszkodowania. Tymczasem nic z tego - opowiada. Teraz pieniędzy na spłatę rat nie ma i tylko patrzeć, jak do domu Czytelnika zapuka komornik.
     Szukaj wiatru... w polu?
     
- Kiedy "Polonia" ubezpieczała mój samochód, to był on w porządku, a jak ma wypłacić odszkodowanie, to już w porządku nie jest - denerwuje się pan Jerzy. - Dziesięć dni czekałem na załatwienie autocasco i firma miała czas, by prześwietlić go z każdej strony. Gdybym chciał ubezpieczyć u nich trefne auto, to powinni odmówić ubezpieczenia i jeszcze podać mnie do prokuratury. A teraz mówią mi, że mam skarżyć poprzedniego właściciela, auto-komis i szukać po urzędach komunikacji kto i kiedy popełnił błąd!
     "Polonia" w momencie zawarcia umowy kieruje się zasadą największego zaufania. - Nie uruchamia się wtedy tej całej piekielnej machiny wyjaśniania pochodzenia pojazdu - tłumaczy dyrektor Kaźnica. Jego zdaniem, to klient powinien sprawdzić pochodzenie samochodu.
     Jego zdaniem, po drodze było wiele ogniw sankcjonujących stan pojazdu, ale ktoś wcześniej powinien powiedzieć klientowi, że samochód został wprowadzony nielegalnie do obrotu. - Zgodnie z obowiązującym regulaminem, z którym klient mógł się zapoznać, nie możemy wypłacić odszkodowania. Trudno wypłacać legalne pieniądze za nielegalny samochód - wyjaśnia Andrzej Kaźnica. - To zburzyłoby poczucie sprawiedliwości społecznej. Musimy chronić innych ubezpieczonych. Nie jesteśmy statutowo zobowiązani do badania pochodzenia pojazdu podczas jego ubezpieczania.
     Pana Jerzego dobrze zapamiętali w "Polonii". Twierdzą, że wielokrotnie udzielano mu wyjaśnień i tłumaczono, dlaczego nie otrzyma odszkodowania. Tłumaczą i teraz, że według producenta taki samochód w ogóle nie został wyprodukowany i nikt nie może znać się na tym lepiej niż producent. - Nie przyczyniliśmy się do zmiany statusu auta, myśmy tylko wskazali jego niewiadome pochodzenie w najmniej dogodnym momencie dla klienta. Żałujemy, że nie zrobiły tego instytucje, które rejestrowały pojazd lub wystawiły go na sprzedaż - tłumaczy ubezpieczyciel.
     - Pana Jerzego skrzywdzili wszyscy, ale żal wylał na "Polonię" i nie przyjmuje naszych dobrych rad - mówią ubezpieczyciele. Radzą mu nie tylko sądzenie się z wcześniejszym właścicielem, ale i odwołanie do wyższej instancji. Dla ubezpieczycieli pan Jerzy jest ofiarą systemu.
     Odpowiedzialność agenta
     
W Biurze Rzecznika Ubezpieczonych uważają, że ubezpieczenie AC nie jest obowiązkowe i zakład mógł odmówić ubezpieczenia pojazdu. - W tej sytuacji należałoby postawić zarzut błędu agenta, a za niego nie odpowiada klient, lecz zakład ubezpieczeniowy - uważa Krystyna Krawczyk z biura rzecznika. - W którym momencie klient nie dopełnił staranności? Czy to klient ma znać kolejność literek w numerze? To nie on sprowadził samochód z zagranicy. To agent powinien dochować należytej staranności. Zakład ubezpieczeniowy zobowiązuje się do pokrycia strat i za to klient płaci składkę. Rolą agenta jest zadawanie pytań, żądanie dodatkowych dokumentów. Dlaczego nie wyjaśnił sprawy przed podpisaniem umowy? Ubezpieczyciele tłumaczą się zasadą zaufania przy podpisywaniu umowy, czyli klient jest dobry wtedy, gdy przynosi pieniądze, a zły, jak po nie przychodzi? Dlaczego "Polonia" twierdzi, że samochód jest niewiadomego pochodzenia? Jest wiadomego pochodzenia; to składak. W momencie ubezpieczenia miał wartość dla zakładu, a teraz nie ma?
     P.S. Rzecznik ubezpieczonych zaproponował pomoc przy rozwiązaniu tej sprawy.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska