Ciepłe lody
Ciepłe lody
Rodzaj taniego deseru w postaci bardzo słodkiej pianki podawanej w waflowym kubku, przypominający włoskie lody, od czego pochodzi jego nazwa. Deser ten często stanowi substytut prawdziwych lodów, który dzieciom podają rodzice w obawie o ich zdrowie.
Ciepłe lody można przygotować domowym sposobem na podstawie przepisu publikowanego w książkach kucharskich kuchni polskie. Gotowe są sprzedawane w sklepach - w 2008 r. produkowało je kilka polskich firm cukierniczych. Jedna porcja ciepłych lodów ma ok. 200-250 kcal. (Wikipedia)
Na początku był murzynek. Ale kto wymyślił murzynka, dokładnie nie wiadomo. Prawdopodobnie był tworem peerelowskiej inwencji cukierniczej. Słodki jak ciastko, a tańszy o połowę.
Murzynek Maja
Monopol na murzynki miały spółdzielnie produkcyjne. Na Pomorzu murzynkowym imperium była toruńska "Nadwiślanka". Po ulicy Mostowej, w samym środku Starówki roznosił się zapach pieczonych wafelków i słodkiej pianki z białek i karmelu. Żółtka z Torunia wędrowały do wytwórni majonezu w Grudziądzu i na odwrót.
- Do głowy mi wówczas nie przyszło, że los zwiąże moje życie z murzynkami, choć moja mama pracowała przy wafelkach - mówi Ryszard Dembkowski, jedyny toruński karmelkarz, ojciec milionów murzynków.
Pierwsze szlify w cukrowym słodkim Dembkowski nabywał w znanej cukierni Stanisława Lenkiewicza, ale mistrzowskie egzaminy (- Zrobiłem różę z karmelu) zdawać musiał w Poznaniu, bo na Pomorzu fach karmelkarski zanikał już w latach 70.
Pierwsze kroki jako prywaciarz Dembkowski stawiał na rynku lizaków. Rynek to w tamtych czasach zbyt wiele powiedziane. Wygłodzony słodyczy narów był w stanie zlizać wszystko, co smakowało karmelem. Lizał więc koguciki i okrąglaki z wytwórni Dębkowskiego, a w kolejce ustawiał się po lizaki z imionami - oryginalny patent toruńskiego karmelkarza.
Absolutnym przebojem były lizaki z napisem "Gucio" i "Maja". Te ostatnie zresztą niektórzy brali za lizaki produkowane na święto Pierwszego Maja - zaśmiewa się Dembkowski.
Murzynek i czarna dziura
Na początku lat 90. złoty lizakowy interes nagle się urwał. Rynek zdominowali amatorzy produkując karmelkową galanterię gdzie popadnie, sprzedając ją ze składanych łóżek.
Dembkowski przypomniał więc sobie o murzynkach, zwanych w innych częściach kraju ciepłymi lodami. Od upadającej spółdzielni kupił maszynę do wypieku wafelków, a w wielkich misach mieszał białko z karmelem.
- Lata 90. wspominam jako złote czasy - mówi toruński karmelkarz. - Zwłaszcza Śląsk to była dla murzynków istna czarna dziura. Rano wyjeżdżał ode mnie tir wypełniony po brzegi, a wieczorem właściciel hurtowni prosił, żeby szykować kolejną dostawę, bo wszystko sprzedane z auta.
Do Śląskich hurtowni przyjeżdżali po murzynki Słowacy, a na ulicy Warszawskiej w Toruniu, gdzie mieści się zakład, lądowali kupcy z Rosji gotowi kupić każda ilość ciepłych lodów.
Dembkowski nie chciał iść na łatwiznę - klasyczne "chlapańce" (lody pomazane czekoladowa masą), oddał się bez reszty tworzeniu prototypów nowoczesnych murzynków. Opracował murzynka-mysz, murzynka-świnkę, murzynka-kurczaka i wreszcie murzynka-Murzynkę z charakterystycznie poskręcanymi włosami i uszami z czekoladowych płatków śniadaniowych. - Nikt przede mną nie wpadł na taki pomysł, więc nowe murzynki sprzedawały się świetnie. Grunt to dobrze zorganizowana praca - jeden moczy murzynki w kuwecie z czekoladą, drugi dzierga oczy, trzeci przystawia nosy.
Każdego dnia wyjeżdżało z Torunia kilka tysięcy takich stworów, które musiały podobać się dzieciom. Z cukierni wyjeżdżały więc Pokemony i inne jajeczne postaci z bajek
Murzynek i Murzynka
Na naśladowców nie trzeba było długo czekać . Kierowca z konkurencyjnej firmy wypalił prosto z mostu: - Jak pan robi te murzynki-świnki? Szef już trzeci dzień próbuje i za nic mu nie wychodzi.
Dembkowski: - Nie mam pretensji do tych, którzy weszli na rynek z własnymi, czasem bardzo pięknymi murzynkami. Drażni mnie tandeta - murzynki, które z niczym się nie kojarzą.
Skojarzenia to zresztą sprawa bardzo względna po ogłoszeniach prasowych toruński cukiernik odbierał telefony z pytaniami w jakim wieku są Murzynki i co potrafią.
- Murzynki to nazwa w niektórych regionach nieczytelna. Dlatego w hurtowniach w południowej Polsce trudno czasem wytłumaczyć, dlaczego bałwanek jest murzynkiem - śmieje się Dembkowski.
Toruński karmelkarz nigdy nie odmawiał sobie słodyczy, co nie przeszkodziło mu w zachowaniu sportowej sylwetki. Z drobnym zastrzeżeniem - każdy dzień kończy 15-kilometrowym biegiem.
Sportową karierę rozpoczynał od kolarstwa, dziś koncentruje się głównie na biegach.
Prawdziwe sukcesy zacząłem odnosić dopiero jako weteran - mówi Dembkowski.
Pucharami zastawił półki w domu, w garażu rozwiesił kolekcję dwustu medali. Na każde zawody zabiera swoje produkty, bo nic tak nie krzepi po maratonie, jak murzynek.
Nie miałem w życiu problemu z zachowaniem odpowiednich proporcji - mówi z zadowoleniem. - Pogoń za zyskiem nie przesłoniła mi życia rodzinnego i sportowych pasji. Nie muszę być królem polskich murzynków. Wystarcza mi satysfakcja, że jako pierwszy wpadłem na pomysł robienia różnych figurek z murzynków. I to, że swoich murzynków nie muszę się wstydzić. Murzynki to moje dzieło życia.
Murzynek na zapomnienie
Choć złote czasy murzynków minęły, ciepłe lody nie dały się wyprzeć z rynku ani murzynkopodobnej konkurencji z Niemiec, ani czekoladowym frykasom. Nie zmiotła ich kaloryczna poprawność: - Kto ma ochotę na murzynka, zapomni o kaloriach, bo oto przecież smak dzieciństwa.
Zresztą, według Dembkowskiego, z tą kalorycznością to gruba przesada: - Nie taki znowu murzynek straszny, na jakiego wygląda.