https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oko do koloru

Tekst i fot. Marietta Chojnacka
Józef Wróblewski w swojej pracowni przy jednym  z ulubionych tematów - widoku Chocińskiego  Młyna. Tym razem w zimowej szacie.
Józef Wróblewski w swojej pracowni przy jednym z ulubionych tematów - widoku Chocińskiego Młyna. Tym razem w zimowej szacie.
Płodny - tak o nim mówią i przyjaciele i zazdrośnicy. Raciążanin JÓZEF WRÓBLEWSKI o kaszubskim i borowiackim krajobrazie wie chyba wszystko. Jeden z najbardziej znanych plastyków w naszym regionie. Wystawą w Chojnickim Domu Kultury świętuje 25-lecie pracy twórczej.

     Między Chojnicami i Tucholą
     
Rodowity raciążanin, ale - skoro do Chojnic i Tucholi ma równie daleko - oba miasta darzy jednakowym sentymentem. - Może trochę bardziej Chojnice, bo tu się wszystko zaczęło i stąd pochodził mój ojciec. Jestem wieczny amator, który wciąż się uczy - mówi Józef Wróblewski.- Dzięki Wandzie Tyborskiej zacząłem wystawiać swoje prace, jeździć na plenery. Gdyby nie ówczesna dyrektorka chojnickiego muzeum, to pewnie nie miałbym takich kontaktów.
     Od 77 roku, gdy wyjechał na pierwszy plener do Mogilna, wiele się zdarzyło. Po drodze było przynajmniej kilkadziesiąt plenerów w Kieleckiem, Zamojskiem w okolicach Żywca oraz 55 indywidualnych wystaw z katalogiem. - Pamięć jest zawodna i dalibóg nie pomnę, czy pierwsza wystawa indywidualna była w Chojnicach czy Tucholi - _zarzeka się.
     Talent nie ginie
     
Pasja do malowania nie wzięła się znikąd. Ojciec pana Józefa był pokojowym malarzem, ale gdy zimą nie było roboty, brał inne pędzle i malował. W pracowni Wróblewskiego wiszą religijne obrazy ojca.
- Miałem dwanaście lat jak zmarł i na grobie przyrzekłem mu, że jak tylko będę miał wolny czas, to będę malować - wspomina. - Na początku godziłem pasję z pracą zawodową, teraz mogę malować, malować i to jest moja praca na emeryturze.
     Pracował w ochronie roślin w POM Piastoszyn i Tuchola, a potem z żoną zajmowali się ogrodnictwem. Od kilkunastu lat malowanie zawładnęło nim całkowicie. Codziennie wchodzi na górę do swej pracowni.
     Bez ludzi i zwierząt
     
Konsekwentnie trwa przy krajobrazie.
- Portretów nie robię, bo są lepsi w tym ode mnie, choćby mój kolega Marian Thiede - zdradza. - Ludzie i zwierzęta nie interesują mnie jako temat.
     Przyjaciele cenią go za pejzaż. Tego domagają się też miłośnicy, którzy z zapałem wieszają kolejne obrazy, bo kto raz kupił "Wróbla", ten już stale wraca po kolejne.
     Znakomity kolorysta równie dobrze czuje się w akwareli, jak i w oleju. Maluje bardziej plamą, nie jest taki drobiazgowy, jak wielu malarzy natury.
- Aby nie wejść w manierę, biorę na warsztat mistrzów impresjonizmu. Z ochotą robię kopie Renoira, Van Gogha czy Maneta - mówi.
     Ogląda i słucha
     
Gdy nie pracuje "na górce" ogląda namiętnie telewizję.
- Czytać nie lubię, robi to za mnie żona, a potem mi opowiada - śmieje się.
     Uwielbia piesze i rowerowe wędrówki i z nich czerpie pomysły na obrazy. Tysiące zdjęć wykonanych o różnych porach roku przydają się, gdy nie może wyjść w plener. Lubi przetwarzać zdjęciowe motywy.
- Byłem w wielu miejscach, ale Bory i Pojezierze Kaszubskie są najpiękniejsze - zapewnia. - Tu jest wszystko i bory, i pagórki, no i jeziora.
     Plener to jest to
     
Z ochotą jeździ na plenery w Polsce i za granicę. Dzięki chojnickim kontaktom z francuskim Bayeux do dziś przyjaźni się z gospodarzami, u których nocował na pierwszym plenerze. Do tej pory odwiedzają się, a z żoną Haliną dobrze poznali Francję.
     Od 12 lat jeździ też do zaprzyjaźnionego z Tucholą niemieckiego Olching. -
Teraz brakuje pieniędzy, więc plenery są rzadkością - narzeka. - Szkoda, nic tak nie zachęca do pracy i rozwoju, jak kontakt z innymi malarzami.
     **Wystawa z żoną
     Ma jeszcze kilka marzeń.
- Z ochotą zapuściłbym się do Puszczy Białowieskiej na plener, bo chciałbym trochę pomalować puszczę, taką jak u Szyszkina czy Lewitana - zdradza. - _Poza tym następną wystawę chciałbym mieć z żoną. Halinka tka tak piękne gobeliny, że z ochotą powiesiłbym koło jej prac swoje obrazy.
     _Wróblewki to pełny człowiek. Robi to, co lubi. Zapytany, co chciałby w swoim życiu zmienić, odpowiada, że nic.
- Piękne było wszystko co przeżyłem - tyle widziałem, większość z tego namalowałem i wciąż maluję -_ zapewnia.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska