Oddział koncernu "Energa" (dawniej Zakład Energetyczny Toruń) obsługuje teren dwóch, byłych województw: toruńskiego i włocławskiego. Firma dostarcza prąd czterystu tysiącom odbiorców. - W połowie lat dziewięćdziesiątych liczba kradzieży była ogromna, rocznie nawet po 1,5 tysiąca wykrytych przypadków. Zdecydowaliśmy się na radykalne ukrócenie tego procederu - wyjaśnia Lidia Zuba, rzecznik prasowy.
Wynajęto dwie firmy, które zajmują się wyszukiwaniem nielegalnych przyłączy. To, oraz działania podjęte przez sam ZE okazały się skuteczne i w ubiegłym roku złapano mniej, bo 617 złodziei prądu. Ich działalność przyniosła 1,5 miliona złotych strat.
Inkasent szuka "dzikich" przyłączy
Energetyka dysponuje technologią, która bardzo skutecznie pozwala walczyć z dzikimi przyłączami. Dzięki systemowi komputerowemu i specjalnym urządzeniom, bez problemu można namierzyć np. dzikie podpięcie, które omija licznik, albo wychodzi z puszki od instalacji elektrycznej zapewniającej oświetlenie korytarza w bloku. Złodzieje podpinają się też np. do instalacji dzwonkowej, licznika sąsiada z klatki schodowej, albo wprost do słupa energetycznego stojącego w szczerym polu. Wpaść na kradzieży jednak bardzo łatwo. - Nasi inkasenci, którzy co dwa miesiące odczytują zużycie znają się na elektryce i potrafią ocenić, czy kable idą prawidłowo, czy może omijają licznik. Po za tym śledzimy też pobór u poszczególnych odbiorców. Jeżeli nagle, radykalnie spada przeprowadzamy kontrolę - wyjaśnia rzeczniczka.
Cała miejscowość na lewo?
Lidia Zuba przypomina sobie historię sprzed kilku lat. - W jednej z miejscowości dokonaliśmy modernizacji całej sieci, którą zbudowaliśmy niemal od początku. Zaraz potem, zużycie wzrosło o sto procent. Było mnóstwo dzikich instalacji, które przy wymianie sieci zostały poodłączane. Pamiętam też przypadki, że przy budowie nowych domków, ludzie kładli dwie odrębne instalacje i byli perfekcyjnie przygotowani do kradzieży. I to jednak można wykryć.
**_Uprzejmie donoszę...
Toruńscy energetycy korzystają nie tylko z możliwości nowoczesnej techniki, ale i również ze zwykłych donosów. Listów od "uczciwych klientów", którzy uprzejmie informują, że pan Kazio spod jedynki ma w blokowej piwnicy gniazdko podłączone do lampy i prowadzi tam warsztat; albo pan Henio co mieszka na drugim podłączył się obchodząc licznik, nie brakuje.
W Toruniu i okolicach prąd kradną zarówno biedni jak i właściciele firm. Z tymi pierwszymi jest mniejszy kłopot, bo nie powodują bardzo dużych strat. Im, ale i osobom, które regularnie opóźniają się z płaceniem toruńska "Energa" zakłada liczniki przedpłatowe. - _Działają one na zasadzie automatu telefonicznego. Klient kupuje określoną ilość energii, dostaje specjalny kod, który wprowadza do licznika i może zużyć jedynie tyle prądu, za ile zapłacił. Jest to również dobry sposób na ukrócenie kradzieży energii z domków letniskowych, gdzie zimą nie ma właścicieli i ktoś się może nam podłączyć - wyjaśnia Zuba. Na terenie dawnego ZE Toruń, jest 20 tysięcy takich liczników.
Instalacja nocna
Natomiast przedsiębiorcy czy rolnicy, którzy używają maszyn wymagających dużych ilości energii potrafią powodować straty idące w tysiące złotych. Działalność ułatwia im prawo, które pozwala na prowadzenie kontroli wyłącznie w ciągu dnia. W nocy więc, robi się tymczasowy, fachowo zabezpieczony obwód, który omija licznik. Rano po kablach nie ma już śladu.
Lidia Zuba zwraca uwagę, że nielegalny pobór prądu zwyczajnie się nie opłaca. - Przeciętne gospodarstwo zużywa energii za kilkadziesiąt złotych na dwa miesiące. Jeżeli złapiemy, go na kradzieży, kary zaczynają się od 1,5 tysiąca złotych - przestrzega.
