https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

On, Bukietka i gwiazdy

Joanna Grzegorzewska [email protected] l
- Miałem przygotować Stevenowi Segalowi sokoła. I  przygotowałem.
- Miałem przygotować Stevenowi Segalowi sokoła. I przygotowałem.
Roman jest dyrektorem, Lambi sekretarką, Miecio ma oko na Czarnego. Wszyscy razem mieszkają, razem śpią i jedzą.

Roman to osioł, Miecio jest kozą a Czarny - baranem. Lambi? Na to imię zareaguje każda owieczka, a jest ich tu całkiem spora gromada.

A kto jest najmądrzejszy, najmilszy, największy?

Bukietka, 12-letnia krowa.

A kogo słucha królowa?

Marka.

On się zaprzyjaźnia

W Wielkopolsce, na ziemi Krzywińskiej, którą Adam Mickiewicz odwiedzał w latach trzydziestych dwa wieki temu, nad jeziorem, we wsi Cichowo mieszka i prowadzi Akademię Zwierząt Filmowych Marek Pinkowski.

Mistrz Pinkowski, bo tak mówią o nim w show-biznesie filmowym, pracował i pracuje tylko z gwiazdami: Andrzejem Wajdą, Janem Jakubem Kolskim, Jerzym Hoffmanem, Krzysztofem Zanussim.

Wytresowane przez Pinkowskiego zwierzęta grają tylko w największych polskich produkcjach: "Bożej podszewce", "Jańciu Wodniku", "Kronikach domowych", "Przedwiośniu", "Ogniem i mieczem", "Pornografii" ; "Wiedźminie", w "Panu Tadeuszu", "Zemście" i...

- Zaraz, zaraz. Ja nie tresuję tych zwierząt, ja nie jestem treserem - oponuje Pinkowski.

- Jak więc nazwać to, co pan robi?

- Ja się ze zwierzętami zaprzyjaźniam - odpowiada.

- I dlatego robią na planie filmowym to, co pan im każe?

- Traktują mnie jak przywódcę stada.

- A jak to się robi? Jak zaprzyjaźnia?

- Najprościej? Przez łóżko.

Aż świnka podejdzie

Kiedy chcesz, żeby zwierzę cię zaakceptowało, musisz z nim trochę pobyć. Musisz z nim trochę pospać, bo świnka, lis czy dzik, podczas takiego wspólnego spania chwyci zapach człowieka i zapomni, że jest świnką, lisem czy dzikiem i będzie myślało, że ono i ty tworzycie stado.

- I wtedy zrobi dla ciebie wszystko - zapewnia Pinkowski.

- I spał pan z tymi zwierzętami w łóżku, w domu?

- I z żoną. Kiedyś spaliśmy z lisem sześć tygodni i było to najlepiej wytresowane zwierzę na świecie!

Problem tylko w tym, że świnka na przykład, wychodzi z łóżka, kiedy chce się załatwić, bo to czyste i wyjątkowo mądre zwierzę, a lis... A lis, niestety, nie. Lis, niestety, siusia, gdzie popadnie. I co? Trzeba było to przeżyć, tak samo jak świerzb, który przeniósł się z dzika na żonę i dzieci, i całą rodzinę musiał leczyć weterynarz.

- W ogóle tak jest, że najlepsze do pracy na planie są zwierzęta, które dobrze żyją z ludźmi. Chociażby ta nasza Bukietka, która zagrała w "Bożej podszewce". Bukietkę znalazłem w małym gospodarstwie, w którym obora połączona była z domem. Krówka była dojona po staremu i regularnie, mogła chodzić sobie po łące, nie bała się ludzi. I to było gotowe zwierzę filmowe!

A jak wybrał prosiaka do dramatu wojennego "Boże skrawki" Jurka Bogajewicza (zdjęcia robił Paweł Edelman), no jak? Usiadł sobie w świniarni u zaprzyjaźnionego rolnika z wiaderkiem wypełnionym jedzeniem i czekał. Czasami wstawał i przechadzał się z tym wiaderkiem tam i z powrotem, kucał, znowu chodził, siadał.

- I tak przez dwie godziny. Patrzyłem, która najchętniej podejdzie do obcego faceta. Wziąłem tę, która zrobiła to najszybciej. Bo z tą miałem największą szansę się zaprzyjaźnić.

I tak właśnie się stało. Pinkowski i świnka zaprzyjaźnili się. Tylko skąd on to wszystko wiedział?

Przyjechał Zanussi

Doświadczenie to jedno, serce i ręka do zwierząt to drugie, ale... - Ale najważniejsza jest wiedza - mówi. A ta nie wzięła się z księżyca. Pinkowski najpierw skończył technikum leśne w Tucholi (i tam zakochał się w sokolnictwie), później Akademię Techniczno-Rolniczą w rodzinnym mieście, czyli w Bydgoszczy.

- Jestem zootechnikiem, miałem zostać naukowcem, ale PRL-owskim władzom nie podobały się moje badania nad zającami. (Pinkowski dowodził: zajęcy jest tak mało, że należałoby je wziąć pod ochronę; ale że zając był w tamtych czasach towarem eksportowym, że zagraniczni myśliwi płacili dolarami za strzelanie do nich, więc...)

- ... więc obraziłem się na nich i pojechałem sobie na wieś. Do Cichowa właśnie, czyli niedaleko, bo moja stacja badawcza była w wielkopolskim Czempiniu.

- A zaprzyjaźnianie ze zwierzętami i przygotowywanie ich do roli gwiazdy? Kiedy to się zaczęło?

- Już w Tucholi i dzięki sokolnictwu, właśnie. Był taki rok, kiedy ja i moi koledzy ze szkoły opiekowaliśmy się jastrzębiami. I...

I akurat wtedy Zanussi kręcił film, i akurat wtedy przyjechał do Tucholi, bo potrzebował do jednej ze scen kilku jastrzębi. I akurat tak się zdarzyło, że do pomocy reżyserowi przydzielono między innymi i Pinkowskiego. A na dodatek producenci filmu zapisali sobie namiary na niego w swoim Bardzo Ważnym Zeszycie z Adresami. No i Pinkowskiemu ta praca na planie bardzo się spodobała.

To były czasy. A kolejne lata przyniosły jeszcze więcej przeżyć.

Segal zaniemówił

Pinkowski jest w show-biznesie od 30 lat. Dużo wiedział, przeżył. Anegdotami, ciekawymi historiami sypie jak z rękawa. Lubi opowiadać. Na przykład o pracy na planie filmu "Wiedźmin", kiedy to kruk o imieniu Koleś dziobnął Michała Żebrowskiego w ucho... - Ekipa zrobiła aferę, bo jak ptak mógł skubnąć taką gwiazdę! A Żebrowski? Spokojnie, nic się nie stało, zatamujcie mi tylko krew. Rozumiał, że kruk mógł się zdenerwować, że scena, którą grał, mogła być trudna dla "Kolesia" (kruk siedział na ramieniu aktora, kiedy ten jechał na koniu brzegiem morza; i nie dość, że koń podskakiwał, to wiał wiatr, który pobudzał "Kolesia" do poderwania skrzydeł, a odlecieć nie mógł, bo do tego ramienia był przywiązany).

Albo Segal. Kiedyś w Polsce kręcono film ze Stevenem Segalem. I wszyscy się tego Segala bali i - tak prawdę mówiąc - za bardzo za nim nie przepadali. Mówili: wyniosły, zarozumiały, ma wymagania. Trzeba mu sprowadzać kucharza z Sheratona, zajmować się jego dwoma chińskimi masażystkami. Ekipę traktuje jak powietrze. - I ja miałem przygotować Segalowi sokoła. I przygotowałem, nauczyłem jak go trzymać, jak wypuszczać z ręki. I co? Segal tak się zauroczył ptakiem, sokolnictwem, i tym co potrafię, że pierwszy i to z daleka krzyczał do mnie dzień dobry!

A Wajda? Tym razem to Pinkowski jest zauroczony. Mistrzostwem, profesjonalizmem reżysera. - Ufał mi. Wiedział, że jeśli mówię, że jakieś zwierzę nie jest w stanie czegoś zrobić, to oznacza to, że nie jest. A taki Pasikowski - nigdy nie będę z nim już pracował - krzyczał na planie do mnie: "No, dawaj te głupie psy!", albo "Dlaczego ta suka tego nie potrafi, przecież to takie proste!" Wajda natomiast...

Andrzej Wajda to klasa. Nie denerwował się, a jeśli coś nie wychodziło, pytał, czy powtórzenie sceny, nie zaszkodzi... na przykład gołębiom, które wypuszczał dla Wajdy w "Zemście".

A "Pan Tadeusz"?

W "Panu Tadeuszu" podopiecznych była większa gromada: mrówki, motylki oraz bocian.

- Motyle można wytrenować?

- Nie, ale trzeba umiejętnie otworzyć pudełko przed kamerą.

- Tak umiejętnie, żeby zasłużyć na pochwalę reżysera?

- Za tę scenę dostałem od Wajdy prywatnego Oscara! Tak mi powiedział: "Panie Marku, ma pan za te motyle ode mnie Oscara".

Ocalił kurnik, stodołę

Po "Panu Tadeuszu" Markowi Pinkowskiemu zostały jednak nie tylko wspomnienia, lecz coś jeszcze. Coś, co można nazwać pamiątką. Dużą pamiątką, nawet. I jest to... Autograf? Zdjęcia? Nie - to Soplicowo po prostu. To część scenografii, którą Marek Pinkowski ocalił od zapomnienia. - Podsłuchałem rozmowę producenta Lwa Rywina z Wajdą. Panowie mówili, że scenografię rozłożą na czynniki pierwsze i schowają do magazynu. Pomyślałem, szkoda.

Szkoda, tym bardziej że część dekoracji zniknęłaby z powierzchni ziemi na zawsze. Szkoda, więc...

Może Soplicowo przeniosą do niego? Do Cichowa?

A on będzie tej stodoły, kurnika, stajni, wozowni pilnował, ludzi oprowadzał, opowiadał o filmie, Mickiewiczu i Wajdzie...

Zgoda.

- A Akademia Zwierząt Filmowych?

- To moje hobby.

* * *

W soplicowej zagrodzie stoi Bukietka, owieczki z reklamy, koza, gęś, kuropatwy i osioł Roman - dyrektor. W przydomowym ogródku - orzeł, jastrzębie, wyżły, tchórzofretka i pięć kundelków. Jest i Marek Pinkowski - zootechnik, sokolnik.

Marek Pinkowski, lat 47, mąż i ojciec dwójki dorosłych dzieci, które nie chcą przejąć ojcowskiej schedy (córka jest psychologiem, syn studiuje geografię).

Marek Pinkowski - hodowca, przyjaciel zwierząt.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska