Sądowy spór dotyczył opinii wystawionej przez rozżalonego klienta na Google Maps. Firma sprzedająca pompy ciepła nie zgadzała się z jej treścią, zażądała więc usunięcia wpisu oraz wpłacenia 20 tys. zł tytułem zadośćuczynienia.
Firmie również przysługuje zadośćuczynienie
Ponieważ strony nie doszły do porozumienia, rozpoczęła się batalia sądowa. W pierwszej instancji sąd przychylił się do argumentacji firmy zasądzając 5 tys. zł zadośćuczynienia. Ta ostatnia kwestia wzbudziła jednak wątpliwości Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Nie było jasne, czy „krzywdy” doznać może firma. Strona pozwana argumentowała, że zadośćuczynienie za krzywdę przysługuje wyłącznie osobie.
Rzecz okazała się o tyle zagmatwana, że dotychczasowe orzecznictwo Sądu Najwyższego w tej sprawie było sprzeczne. Do sprawy włączył się rzecznik praw obywatelskich, stojący na stanowisku, że firmy nie mogą domagać się zadośćuczynienia.
Sąd Apelacyjny podzielił zdanie rzecznika, uznając że osobom prawnym zadośćuczynienie się nie należy. Przeciwnego zdania byli natomiast sędziowie kolejnej instancji, którzy jednoznacznie potwierdzili, że art. 448 par. 1 k.c. (o krzywdzie i zadośćuczynieniu) może być stosowany również wobec podmiotów prawnych (czyli firm i instytucji).
Bicz na wolność słowa?
- Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że orzeczenie Sądu Najwyższego w składzie trzyosobowym nie ma mocy rozstrzygającej na przyszłość – przypomina mecenas Marek Poksiński z Toruniu. - Można więc przypuścić, że rozstrzygnięcie w kolejnej podobnej sprawie może być inne. W tego rodzaju sprawach mamy zawsze dwa rodzaje argumentacji. Z jednej strony trzeba pamiętać, że za każdą firmą też stoją konkretni ludzie, którzy wskutek niesłusznego oskarżenia ponoszą konkretne straty. Istnieje jednak obawa, że tego typu rozstrzygnięcia mogą mieć wpływ na swobodę krytyki. Wielkie przedsiębiorstwa zyskają bicz na prywatne osoby, jakim może być zagrożenie sprawą cywilną i zadośćuczynienie. Dlatego dobrze się stało, że to orzeczenie Sądu Najwyższego nie jest ostatecznie przesądzającym. Tym bardziej, że każda sprawa jest nieco inna.
Możesz być ostry w ocenach, ale nie znieważaj
Sprawy cywilne to nie jedyny problem, z jakim muszą się liczyć autorzy krytycznych opinii. W przypadku opinii, którym dowiedzie się fałsz, zastosowany może zostać artykuł 212 kodeksu karnego, dotyczący „pomawiania osoby, grupy osób, instytucji, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. W grę wchodzi wówczas grzywna, a nawet pozbawienie wolności. Jeśli dodatkowo czyn został popełniony „za pomocą środków masowego komunikowania” kara może być surowsza.
Artykuł 216 dotyczy zniesławienia. Jeśli komentator „znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła” musi również liczyć się z grzywną lub pozbawieniem wolności i analogicznie wyższą karą, jeśli do znieważenia doszło przy udziale mediów.
Nie oznacza to jednak, że ściganiu podlega subiektywna ocena. Nawet skrajne opinie, które nie zawierają nieprawdy ani nie znieważają kogokolwiek nie są podstawą do ukarania. W obu przypadkach również przestępstwo jest ścigane z oskarżenia prywatnego, co oznacza że dowiedzenie winy leży po stronie oskarżającego.
