Opłacalność produkcji spadła, więc rolnicy szukają ratunku dla dochodów gospodarstw

- Uprawy potrzebują znacznie więcej deszczu - powiedział w piątek Stanisław Kulwicki, właściciel gospodarstwa nasiennego w Borównie, koło Chełmna. - Na razie opady występowały głównie lokalnie. W kwietniu spadło tylko 19 mm, zaś w maju tylko 7 mm! Takie warunki pogodowe podnoszą nam koszty produkcji.

On deszczował w minionym tygodniu 2 hektary pszenicy. - I to są dodatkowe koszty! - podkreślił rolnik. - A ceny za ziarno są porównywalne z tymi z 1997 roku.

Gospodarz z Borówna znalazł zestawienia sprzed 21 lat i porównał z cenami i kosztami produkcji w tym roku.

- W 1997 roku litr oleju napędowego kosztował w hurcie 1,37 zł, a 25 maja tego roku mogłem kupić taki olej (także w hurcie) po ok. 5 złotych! - wylicza Kulwicki. - Węgiel, który też jest wykorzystywany podczas produkcji rolnej (np. w procesie suszenia ziarna) 21 lat temu kosztował średnio 360 złotych za tonę, dziś to 700-1000 zł/t. Jeden z nawozów zawierających azot, fosfor i potas w 1997 roku kosztował 650 zł/t, dziś tyle samo można kupić po 1530 zł. Inny uniwersalny nawóz azotowy w 1997 roku kosztował 365 zł/t, aktualna oferta- 1080 zł/t.

Tyle o kosztach. A ceny zbytu produktów rolnych? - Są porównywalne - ocenia rolnik z Borówna. - W 1997 roku za kilogram tucznika w wadze żywej dostawałem od 3,97 zł do 4,16 zł, teraz rolnicy mogą liczyć na ok. 4,10 zł. Dwadzieścia jeden lat temu za tonę pszenicy konsumpcyjnej rolnicy dostawali ok. 530 zł, dziś to 600-660 zł. Zatem wielkiej różnicy nie ma, za to koszty produkcji znacznie wzrosły, więc w kieszeni rolników pozostaje znacznie mniej. Nic dziwnego, że niektórzy gospodarze chcą protestować, bo żyje im się coraz trudniej.

Nad powołaniem komitetu protestacyjnego zastanawiali się niektórzy uczestnicy czwartkowego spotkania w Przysieku zorganizowanego przez Porozumienie Związków Zawodowych i Organizacji Rolniczych woj. kujawsko-pomorskiego.

Deszcz potrzebny od zaraz. Druga połowa maja na polach Kujawsko-Pomorskiego [zdjęcia]

- Tak niskich dochodów na wsi dawno nie było! - uważa Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. - Oprócz produkcji mleka i wołowiny nic innego nie przynosi przyzwoitych dochodów. Nawet ci, którzy przechowywali zboże i rzepak, teraz dostają mniej za surowiec niż w czasie żniw. A dochody rolników dobijają np. wysokie ceny paliw i koszty przesyłu energii.

- Rolnicy mają przede wszystkim pretensje do tak zwanych awanturników rynkowych, którzy spekulują płodami rolnymi na świecie i doprowadzają do rozchwiania cen - mówi Janusz Walczak, przew. NSZZ RI „Solidarność” Woj. Kujawsko-Pomorskiego, prowadzący gospodarstwo w Golskiej Hucie (pow. włocławski). - Na przykład rzepak, który jest importowany spoza Unii Europejskiej, nawet jeśli trafi do innego kraju niż Polska, to i tak będzie miał wpływ na ceny u nas. No i może dojść do takiej sytuacji, że choć powierzchnia upraw rzepaku w naszym kraju będzie mniejsza a plon gorszy (z powodu trudnej zimy), to i tak ceny mogą być kiepskie. Nie powinno tak być!

Zdaniem Walczaka sposobem na poprawę sytuacji gospodarstw jest znalezienie niszy na rynku. Może to być np. produkcja wieprzowiny bez GMO, w oparciu o rodzime rasy. - Oczywiście pewności nie ma, że to się uda, ale warto spróbować - dodaje.