Zaczynali w roku 1999 od serwisu internetowego, w którym kierowcy wymieniali się opiniami na temat trudnodostępnych na polskim rynku opon. Dziś firma opanowała 75 procent internetowego rynku sprzedaży opon w kraju i zdobywa klientów zgranicznych. W Bydgoszczy zatrudnia 130 osób. Jest na giełdzie.
Gdy zaczynali mówiono im, że w internecie taki biznes nie wypali
- Droga do sukcesu była długa - mówi Dariusz Topolewski, prezes Oponeo. - Wszystko zaczęło się w roku 1999 od pomysłu trzech przyjaciół, którzy pasjonowali się raczkującym wtedy internetem. Sam jeździłem wtedy autem na oponach używanych. Chcieliśmy wiedzieć na jakich oponach należy jeździć i w internecie pytaliśmy o to innych kierowców. Trudno było wtedy zdobyć wiarygodne informacje, nawet w serwisach zachodnich czy w prasie. Kierowcy okazali się najlepszymi doradcami, lepszymi nawet od znanych producentów ogumienia, bo nie mieli interesu w tym, by chwalić to, co nie spełnia ich oczekiwań. Nie byliśmy wtedy fachowcami w branży oponiarskiej.
I nagle w sieci pojawiło się kilkanaście zamówień. Trzech pasjonatów internetu bardzo starało się spełnić życzenia kilentów - pytali o opony w różnych hurtowniach i serwisach. Udało się i tak rozwinął się ich biznes oponiarski. Początkowo wszakże funkcjonował tylko jako serwis internetowy.
- Mówiono nam, że w internecie nie można rozwijać biznesu oponiarskiego, bo opony trzeba przecież kupić i zamontować jej w serwisie. Ale okazało się, że można inaczej, właśnie za pośrednictwem internetu - kontynuuje prezes.
Zatrudnienie zwiększyło się z 40 do 130 osób
Później zaczęły się wyjazdy na targi branżowe w Polsce i za granicą. W roku 2007 firma zaistniała na giełdzie i od tej daty można mówić o zagranicznej ekspansji.
- I teraz współpracuje z nami około 500 warsztatów, a wiele innych chce dołączyć, bo nasza marka liczy się na rynku - stwierdza Michał Butkiewicz, członek zarządu, dyrektor Oponeo. - W ubiegłym roku obsłużyliśmy milonowego klienta, sprzedaliśmy już ponad 4 mln opon na całym świecie. Mamy 20 sklepów internetowych na 10 zagranicznych rynkach.
Firma chwali się też tym, że w jej serwisie internetowym jest aż 70 tys. opinii na temat branży oponiarskiej. To największa taka baza w Europie.
W ostatnich latach zatrudnienie zwiększyło się z 40 do 130 osób. To głównie młodzi ludzie, znający języki obce, informatycy, fachowcy od opon, logistycy.
Ale widać też oznaki kryzysu. - W niektórych segmentach opon zapotrzebowanie zmniejszyło się nawet o 30 procent - przyznaje Butkiewicz. - Na szczęście nasza firma, która zdominowała krajowy rynek zamówień internetowych, nie odczuła tego, a to właśnie dzięki temu, że kierowcy szukają tańszych ofert właśnie w internecie.