- Wróżenie z fusów – odpowiada profesor pytany o to, jak będzie przebiegać epidemia koronawirusa. I przypomina, ze w naszym klimacie infekcje, podobne do tej wywoływanej przez koronawirusa, przebiegają masowo w okresie zimowo – wiosennym i jesienno – zimowym. Model może być taki: wirus gwałtownie zmieni swój charakter tak jak z to było z wirusem SARS i nagle przestanie się pojawiać i szkodzić. Może się tlić na niewielkim poziomie jak to było z MERS w rejonie Półwyspu Artabskiego. Niemniej jednak musi przechorować określona liczba osób i pojawić się odporność. Większość przechoruje, nabiorą odporności i przestaną transmitować wirus. Ryzyko zakażenia gwałtownie wówczas spadnie.
- Jeśli wirus zmutuje i przestanie być agresywny, to się nie powtórzy. Wydaje mi się, że pozostanie tak jak szereg szczepów grypy i będzie się szerzył w niewielkim procencie przypadków. On się tak wstrzelił w naszą populację ludzką, że będzie krążył, póki nie będzie szczepionki – mówi profesor, odpowiadając na pytanie o spodziewany nawrót epidemii jesienią. Zwraca przy tym uwagę, że koronawirus to nie jest jedyna przyczyna zapaleń płuc. Są inne wirusy, które dają bardzo podobny przebieg i czasem bardzo ciężki i śmiertelny. O tym się bardzo często zapomina.
Kto jest najbardziej narażony i powinien szczególnie uważać?
Ludzie z przewlekłymi chorobami, starsi wiekowo, szczególnie bardzo starzy powinni pozostać w domu, ograniczyć kontakty rodzinne. - Jak ktoś ma osiemdziesiąt kilka lat, ma rozedmę płuc, pali papierosy, pije sobie drinka wieczorem, to jeśli się zakazi tym wirusem, gwarantuje państwu, że nie przeżyje – mówi Krzysztof Simon.
Ale dlaczego w takim razie umierają ludzie młodzi? - W każdej populacji są osoby, które nie są zdiagnozowane, albo mają ukryty defekt – mówi profesor Krzysztof Simon. - Mówiło się o 16- latce, która zmarła we Francji. Oglądałem jej zdjęcie. Przepraszam. z pełnym szacunkiem dla tej osoby, wyglądała jak osoba niedożywiona albo paliła przewlekle marihuanę, bo miała taki wygląd, co nie znaczy, że to robiła. Trzeba wziąć bardzo dużo elementów, które sprzyjają. Ktoś może mieć na przykład astmę, to jest śmiertelne zagrożenie życia. Ktoś może mieć niedobór odporności. Praktycznie zdrowa silna osoba, szanse na ciężki przebieg i zgon ma znikome - podkreśla profesor.
Profesor Krzysztof Simon zwraca uwagę na to o czym alarmowali nasi Czytelnicy. Pełne sklepy. - Skończyły się te wszystkie towarzyskie spotkania, to sklepy są przepełnione. To jest absurd. W jednym miejscu walczymy, w drugim umożliwiamy szerzenie się wirusa. Co z tym zrobić? Chyba nie ma złotego środka. Albo wpuszczać mniej osób, albo obowiązkowo rękawiczki, maska przy wejściu do takiego obiektu. Nie masz nie wchodzisz - zastanawia się profesor. Z drugiej strony – zaznacza – gospodarka musi pracować. Są przecież firmy, w których pracują tysiące ludzi.
Ordynator zaznaczył, że skuteczność popularnych dziś maseczek szytych przez wolontariuszy jest ograniczona. - Poprawiają nastrój osobie szyjącej i nic więcej – mówi Krzysztof Siomon. Dodaje jednak, że przede wszystkim w pewnym stopniu chronią osobę zakażona, żeby nie zarażała, rozsiewając krople śliny. Nie chronią jednak przed zakażeniem się koronawirusem od kogoś.
Czy są leki na koronawirusa?
- To nie jest tak że dostanę lek i wyzdrowieję – mówi ordynator. W szpitalu na Koszarowej próbowane są różne terapie lekami, wcześniej stosowanymi w malarii, HIV, wirusowym zapaleniu wątroby czy reumatoidalnym zapaleniu stawów. - O efektach powiem jak przeleczymy 100 osób – mówi Krzysztof Simon. Dodając, że na kilkanaście osób, którym lek podano, tylko u dwóch nastąpiło pogorszenie choroby. Profesor zaznacza jednak, że to wstępne obserwacje i mogą się nie potwierdzić po uzyskaniu danych z leczenia większej grupy.
Nie przegap tych informacji
- Nie żyją trzy osoby ze szpitala przy Grabiszyńskiej
- Pielęgniarka z Wrocławia: Musimy płacić za szpitalny parking
- Samozwańczy patrol pod Wrocławiem blokował wjazd do wioski
- Ludzie na spacerze. Sutryk: Czy my jesteśmy nienormalni?
- Relacja z Koszarowej: To miejsce przyprawia o dreszcze!
- Wrocław: Łamią kwarantannę, choć mogą zarażać
