https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ostrówek. Życie po powodzi. Ludzie brną w błocie [zdjęcia]

Dariusz Nawrocki [email protected], tel. 52 357 22 33
Na półwysep zwieziono już pierwsze transporty kamienia. Mieszkańcy mają nadzieję, że na łataniu dziur się nie skończy
Na półwysep zwieziono już pierwsze transporty kamienia. Mieszkańcy mają nadzieję, że na łataniu dziur się nie skończy Dariusz Nawrocki
- Woda była, było źle. Teraz jest jeszcze gorzej. Samochody cały czas garażujemy po drugiej stronie jeziora. Tutaj w ogóle nie można z nich korzystać - wyznaje Leszek Derenda.

Ostrówek po powodzi

Już ponad dwa miesiące mieszkańcy Półwyspu Potrzymiech walczą z jeziorem Gopło. Prom między Ostrówkiem a Złotowem wciąż nie kursuje. Mieszkańcy do cywilizacji docierają na łodziach obsługiwanych przez żołnierzy z Inowrocławia. Droga lądowa przez Łuszczewo ciągle jest zalana.

Droga przez mękę

Woda w jeziorze powoli opada. Przy okazji odkrywa fatalny stan jedynej drogi biegnącej przez Półwysep Potrzymiech.

Dzieci brną w błocie do szkół. - To jest nasze największe utrapienie. Robimy wszystko, żeby w miarę czyste dochodziły do szkoły, dlatego codziennie prowadzimy je w tą i z powrotem - mówi pan Leszek.

Przeczytaj również: Pogorszyła się sytuacja w Ostrówku nad Gopłem. Mieszkańcom pomaga wojsko i strażacy [zdjęcia].

Kobiety tą samą trasą noszą ciężkie zakupy, które muszą wystarczyć na kilka dni. Wszystko na piechotę. - Nieraz coś pilnego trzeba załatwić. Wówczas dwa kilometry biegnie się przez drogę pełną błota - żali się Sabina Kaczmarek.

Rolnicy obawiają się, że nie wjadą na pola i łąki. - Dziury są na całym odcinku drogi. Niektóre takie, że nawet ciągnikiem nie można ich pokonać - opowiada pan Leszek.

Wszyscy z utęsknieniem oczekują na obiecany remont drogi.

Szybciej nie można

Do Ostrówka dotarły już pierwsze transporty kamienia z Kruszwicy. Pracownicy na razie zasypują największe dziury i systematycznie przesuwają się w głąb półwyspu. Odbywa się to dużo wolniej niż oczekiwaliby tego mieszkańcy.

- Szybciej tego nie da się robić. Nasze ciągniki wożą kamień przez Łuszczewo. Większych przyczepek tamtędy posłać nie możemy ze względu na to, że część trasy wiedzie przez zalaną drogę - tłumaczy wiceburmistrz Kruszwicy Mikołaj Bogdanowicz.

Intensywność prac porządkowych ma wzrosnąć wraz z uruchomieniem promu. Zanim do tego jednak dojdzie, woda musi jeszcze opaść o co najmniej 20 cm. Pracownicy muszą też wyremontować przyczółki, przy których prom cumował.

Mikołaj Bogdanowicz nie ukrywa, że gmina chciałaby w tym roku nie tylko naprawić drogę przez półwysep, ale również podnieść ją o metr. Miałoby to uchronić mieszkańców przed konsekwencjami kolejnych powodzi. To jednak kosztuje.

- Bez wsparcia z zewnątrz tej inwestycji raczej nie uda nam się przeprowadzić - wyznaje. Liczy na pomoc rządu. Do wojewody wysłał już informacje o stratach, jakie spowodowała tegoroczna powódź. Okazuje się, że naprawa samych dróg kosztować będzie gminę aż 1,8 mln zł. Straty w rolnictwie jeszcze są szacowane.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
krzysiek
w pozwoleniu wodnoprawnym koninskiej kopalni wyraznie pisze (punkt II-7)ze maja pokrywac straty spowodowane przez podtopienia wywolane zrzutami wody z tomislawic - wiec poszkodowani powinni kierowac roszczenia pod adres:
Kopalnia Węgla Brunatnego „ Konin ” w Kleczewie S.A.
ul. 600-lecia 9, 62-540 Kleczew
A
Adam
Kopalnia teraz zalewa mieszkańców, co pociąga ogromne koszty. A przecież przestaną kiedyś lać wodę do Gopła i aż strach pomyśleć co wtedy "zrobi" lej depresji. Jezioro zamieni się w bagno.

Aaaa jeszcze jedno. Woda kopalniana jest barwy mleka i niby "czysta".
P
Popiel
Doczekałem się.

Czekałem na fachowy i rzeczowy tekst w sprawie Tomisławic i w końcu się pojawił.
Dziękuję za wyczerpującą analizę, obok której trudno przejść obojętnie nawet największemu sceptykowi.

Gratuluję lekkiego pióra i otwartego umysłu.

Pozdrawiam, proszę o więcej.
Popiel.
j
janek wedrowniczek
Świetny, medialny temat tej powodzi goplańskiej. Powodzi na własne życzenie. Pięknie pisze się i pokazuje dramatyczne sytuacje, bo wypełniają szpalty i ekrany. Ale z tych medialnych igraszek nic nie wynika. Sieje sie tylko zamęt i panikę. Próbowano nawet organizować nikomu niepotrzebną ewakuację. Czy ktoś zastanowił się nad przyczynami wodnych kłopotów? Czy uczyniono wszystko, aby zapobiec podtopieniom? Czy po ustąpieniu wysokiej wody - co może nastąpić nieprędko - przyznane zostaną rekompensaty? Czy wyciągnięte zostaną odpowiednie wnioski i konsekwencje? Wydaje mi się, że już teraz próbuje się w pewnych kregach władzy regionalnej i państwowej zamieść problem pod dywan, wystawiając najniższe szczeble na trudną walkę z wiatrakami / zalewami /.
Przyczyna jest prosta. Uruchomienie odkrywki kopalnianej w Tomisławicach. Dotychczasowe, zarejestrowane w historii duże wzrosty poziomu wody w jeziorze Gopło następowały tylko w wyniku pogodowych anomalii i zawsze w ciepłej porze roku. Ostatnia powódź o jeszcze większym rozmiarze wystąpiła w czerwcu 1980 roku w wyniku katastrofalnie ulewnego deszczu / ponad 120 litrów wody na 1 m2 w ciągu 1-go dnia / po eksplozji wulkanu St. Hellen w Stanach Zjednoczonych. Katastrofa więc była globalna. Zalanie Ostrówka trwało do października. Ustąpiło w sposób naturalny. Obecnie zaś mamy efekt działania ludzkiego w atmosferze lobbystycznej zachłanności, technicznej ignorancji i organizacyjnych indolencji. Pierwsze podniesienie poziomu wody nastąpiło zimą, przy pełnej pokrywie lodowej i ujemnych temperaturach. To wyraźnie wskazuje na ludzką ingerencję w środowisko. Kulminacja powodzi nastąpiła, kiedy w połowie stycznia przyszło ocieplenie i odwilż. Wg danych ujawnionych publicznie, z odkrywki trafia w ciagu 1 dnia do jeziora około 72 000 m3 wody głębinowej. To niespełna 1 m3 na sekundę. Ale w ciagu roku jest to ponad 26 mln m3 wody. To jedna trzecia pojemności całego jeziora. Pół biedy latem, kiedy występuje intensywne parowanie z powierzchni. Jesienią i zimą parowania nie ma. Więc poziom lustra wody podnosi się w tempie ok. 10 - 15 cm na miesiąc. Po 4 miesiacach jest już 60 cm ponad naturalny stan. Tegoroczna, zimowa rzeczywistość dokładnie to odzwierciedla. Czy jest to nieistotny wpływ na środowisko, jak zapewniali mądrale z kopalni, ministerstwa środowiska i kontraktowi naukowcy.
Tutaj mała, środowiskowa dygresja. Jak można było dopuścić w obszarze Natura 2000 i w chronionym prawem Parku Krajobrazowym tolerować taką głupotę, skutkującą zatopieniem wielu siedlisk awifauny i florystycznych. Niszczących także gospodarczą i komunikacyjną infrastrukturę. Dopiero wiosna pokaże rozmiar zniszczeń. Nie pojawiają się - lub nie zostają dopuszczane do publicznej wiadomości - informacje o chemicznym i fizycznym skażeniu rezerwatowego jeziora. W wielkich ilosciach - jak wyżej- pompowana jest w jeziorną toń woda twarda, zmineralizowana. Co z tego, że wydaje się czysta. Jest odmienna składem chemicznym od tej naturalnej. Całkowita wymiana wody nastąpi w czasie nie dłuższym niż trzy lata. Najdalej więc za dwa lata zobaczymy ekologiczne skutki bezhołowia. Kto za to zapłaci? Już teraz powinien zainteresować się tym problemem prokurator.
Wracam do zimowej powodzi. Na pomoc mieszkańcom Ostrówka spektakularnie wezwano wojsko z zepsutą - remontowaną na miejscu -amfibią.
Czy podano do wiadomości, że przez dwa miesiące żołnierze zajeździli aż 17 silników do łodzi . Piękny wynik - jeden silnik na 3 dni. Żegluga, z powodów bezpieczeństwa zawiesiła kursowanie miejscowego promu. Wystarczyło zaś przy pomocy kilku wywrotek grubego tłucznia podnieść przyczółki promowych przystani i poprawić - przedłużyć mocowanie lin. Prom byłby na chodzie. Koszty przerzucono na armię. Pewnie za parę tygodni przyjdzie pora na wielkie zaskoczenie. Wysokością rachunku.
To nie wszystko. Podtopienia wystąpiły na całej długości kujawsko-pomorskiego odcinka Noteci i kanałów z nią związanych. Prosta analiza mapy topograficznej prowadzi do zaskakujących wniosków. Różnica poziomów pomiędzy jeziorem Gopło a Wisłą wynosi aż 45 metrów. Po drodze jest kilkanaście regulowanych śluz. W szczytowym okresie powodzi wiekszość z nich była ledwie uchylona. A kluczowa dla skutecznego spływu śluza Osowa Góra całkowicie zamknięta. Dysponuję materiałem fotograficznym ! Bo ponoć teoretycznie Noteć należy do zlewni Warty i Odry? Tam więc, mimo trudnej sytuacji hydrologicznej w tym dorzeczu, kierowano całą wodę. I robi się do dzisiaj. Zapomniano, że swobodnie, dzięki pruskim i polskim urządzeniom hydrotechnicznym można szybko skierować nadmiar wody do dorzecza wiślanego. Bez szkód na kanale bydgoskim i Brdzie. Dlaczego nikt z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu nie wpadł na taki pomysł. Dlaczego sztab antykryzysowy przy Wojewodzie Kujawsko-Pomorskim wykazał tak wiele indolencji organizacyjnej. Powinni mieć rozpracowanych kilka wariantów na wszelki wypadek. Wojska użyć tylko do likwidacji lodowych zatorów. Wszyscy oni przez myślowe lenistwo i urzędnicze procedury /zapewne/ doprowadzili do wielomilionowych strat materialnych i środowiskowych. Tym faktem też powinien zająć się prokurator. Wysłałem kilka maili o podobnej treści do TVP i prasy. Bez odzewu. Może uda się tym razem. Państwo Redaktorzy - IV władzo. Macie możliwości. Zróbcie z nich pożytek społeczny. Nie tylko medialne igrzyska.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska