- Muszę drugi raz zapłacić rachunek za komórkę z października. Operator wzywa mnie do zapłaty. Nie interesuje ich, że mnie oszukano, że płaciłam - żali się Czytelniczka. - W punktach Euro-kasy płaciłam rachunki telefoniczne, kablówkę, telefon stacjonarny. Miesięcznie ponad sto złotych - wyznaje. - Nie mam wielkiej nadziei na odzyskanie tych pieniędzy - kwituje.
Ok. 100 osób oszukano w ten sposób w dwóch punktach Euro-kasy: w pasażu przy Dużym Rynku i przy ul. Ceglanej.
Właśnie przy Dużym Rynku właściciel brodnickiej Eurokasy miał największy utarg, jeśli można tak powiedzieć. Od 10 do 20 października mieszkańcy przekazali tam
310 przelewów
na łączną sumę 27 tys. złotych, które nie trafiły na wskazane konta.
To pieniądze osób podobnych jak nasza kolejna rozmówczyni.
- Płaciłam przez trzy miesiące, od lipca. Wszystko było w porządku, dlatego zapłaciłam również w październiku - tłumaczy. Przelewy na raty, rachunki telefoniczne, opłaty za prąd, łącznie na 760 złotych. - Dzwonili z energetyki i okazało się, że pieniądze nie trafiły do banków - mówi.
Jest również małżeństwo, które przekazało przelewy na 1500 złotych. Wśród poszkodowanych znajduje się nawet pewna firma handlowo-usługowa, którą Euro-kasa wykiwała na 1300 złotych.
Dlaczego zdecydowali się skorzystać z usług punktu kasowego?
- Oszczędność czasu i pieniędzy.
_Nie było tam kolejek jak w banku i prowizje niższe niż w banku - tłumaczy Czytelniczka. Za operację np. w Banku Spółdzielczym, chyba najtańszym w mieście, pobiera się 99 gr. W Eurokasie
było o 14 gr taniej.
Problem jest znaczący, bo oszukani muszą płacić drugi raz. W końcu pieniądze nie trafiły tam gdzie trzeba. Na przykład w miejscowej energetyce, jak przyznają rozmówcy, zgłasza się bardzo dużo osób, które próbują reklamować wezwanie do zapłaty.
- _Klienci nie rozumieją, że pieniądze do nas nie dotarły i muszą zapłacić - tłumaczy nasz rozmówca.
Brodnicka policja prowadzi postępowanie w tej sprawie. Właścicielem punktów był Krzysztof S. z Torunia.
- Firma funkcjonowała najpierw jako Multikasa, potem Eurokasa, a po połączeniu z jeszcze jedną jako Płatnik. Wówczas zaczęły się problemy - wyjaśnia sierż. Agnieszka Wiśniewska, policjantka.
Oszukani nie muszą zgłaszać się na policję. - Mamy listę poszkodowanych. Będziemy ich wzywać w odpowiednim czasie - zapewnia funkcjonariuszka.
Sprawą Eurokas zajmuje się również policja w Toruniu, gdzie spływają sprawy z całej Polski. 9500 niezrealizowanych przelewów opiewa na 940 tys. złotych.
