Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustka przychodzi po śmierci

Anita Chmara
Jarosław Pruss
Była zrozpaczona. Przygotowywała pogrzeb, wybierała trumnę i kwiaty. Wtedy zjawiła się ta kobieta.

     - Bardzo miła - opowiada Maria. - Uprzejma, współczująca. Wpuściłam ją do domu, zrobiłam herbatę. Powiedziała, że chce porozmawiać o pracy mojego męża.
     Zbigniew Jankowski był geodetą. Już na emeryturze, ale bywało, że jeszcze coś mierzył. Dorabiał. Wokół miasta wiele jest miejsc, gdzie coś się buduje... Ale ta sobota była wolna. Zadzwonił kolega, który miał problemy z ekipą remontową. - Nie przyjechała kłaść tapet. Mąż chciał pomóc. Zszedł do garażu po samochód. Po dwóch godzinach zadzwonił kolega, że Zbyszka wciąż jeszcze nie ma. Okazało się, że zasłabł w garażu. Wezwaliśmy pogotowie, które przeprowadziło reanimację, ale to już... na nic się nie zdało - mówi Maria.
     Wizyta
     
Przyjechała rodzina - córki i synowie, ich dzieci. Dom był pełen ludzi, gdy do drzwi zadzwoniła ta kobieta. Elegancka. W ładnym, beżowym płaszczu, w butach na obcasach, w aksamitnym kapeluszu. Maria zaprosiła ją do oddzielnego pokoju. Usiadły przy herbacie. - Ta pani przedstawiła się, powiedziała, że bardzo jej przykro, choć to może dobrze, że wylew czy zawał, bo na pewno mąż nie cierpiał długo. Pytała, jak przygotowania, czy sobie radzimy, kiwała głową. Potem wyjaśniła, że posiada ziemię, którą chce podzielić na mniejsze działki. Mąż je mierzył. To znaczy zaczął. I wziął zaliczkę. Oczywiście, pracy nie skończył, a ona musi zamawiać innego geodetę...
     Wszystko do tego momentu Marii się zgadzało. Owszem, mąż mierzył, brał zaliczki. Dopiero, gdy kobieta zaczęła mówić o kwotach, zgadzać się przestało.
     - To było... Więc na początek osiemset złotych, ale potem jeszcze dopłaciłam, co daje razem dwa tysiące - _twierdziła miła pani.
     Dwa tysiące złotych? Praca w całości miała kosztować trzy tysiące. Trochę dziwna tak wysoka zaliczka. W dodatku Maria nic o takiej nie wiedziała, a mąż nie należał do osób, które chowają gotówkę w tajemnicy przed żoną. - _On uważał, że pieniędzmi powinnam zarządzać ja. Twierdził, że jemu to nigdy nie wychodziło. Nawet samochód kupiliśmy tylko dlatego, że to ja uzbierałam na ratę wstępną. Dlatego zawsze wszystko mi oddawał.

     Maria powiedziała, że musi to sprawdzić, porozmawiać ze wspólnikiem męża, który często razem z nim mierzył. Wtedy pani się zaperzyła: - Proszę sobie nie wyobrażać, że tak to pozostawię! Śmierć to wielkie nieszczęście, oczywiście!! Bardzo pani współczuję, ale to konkretne pieniądze, które ja wyłożyłam i nie zamierzam ich odpuścić. To zbyt duża kwota! Jutro przyjdę po odbiór, bo pani przecież przysługuje coś z ubezpieczenia, prawda?
     **_Dla świętego spokoju
     Kiedy drzwi się za nią zamknęły, Maria nie była w stanie wykrztusić słowa. Rodzina długo dociekała, o czym była ta rozmowa. Gdy w końcu podała sumę dwóch tysięcy złotych, nikt nie wierzył. Zadzwonili do wspólnika, który stanowczo zaprzeczył. Nigdy nie brali takich zaliczek. Najwyżej pięćset złotych. Radził, żeby zgłosić sprawę na policję.
     - _Nie zgłosiłam, bo nie miałam siły. Do teraz nie bardzo się mogę pozbierać po śmierci męża... -
wyjaśnia Maria. - A już wtedy, mój Boże... w ogóle nie mogłam o tym myśleć. Gdyby nie synowa, pewnie bym zapłaciła tej kobiecie dla świętego spokoju.
     Synowa wzięła urlop. - Ktoś musiał zostać z teściową, pomóc. My mieszkamy sześćdziesiąt kilometrów stąd, a woleliśmy być w pobliżu - mówi Natalia Jankowska. - Siedziała w pokoju, nie była w stanie zrobić sobie nic do zjedzenia, nie miała siły sprzątać. Cały czas płakała. Na dźwięk dzwonka podskakiwała. Błagała nas, żeby jej pozwolić już zapłacić, bo ta kobieta przychodziła do nas dwa razy dziennie.
     Po piątej wizycie Natalia i jej mąż wyszli przed dom. Zagrozili naciągaczce, że skierują sprawę do sądu o nękanie. - Zrobiła nam przed domem awanturę, wyzywała od złodziei. Wynieśliśmy przenośny magnetofon na baterię i uprzedziliśmy, że odtąd wszystkie jej wizyty będziemy nagrywać. To poskutkowało. Od tej pory nie pojawiła się ani razu.
     **_Zgłaszać, nie zgłaszać?
     
     Co ciekawe, policja nie ma takich informacji. Owszem, na początku roku jedna starsza pani zgłosiła oszustwo, ale więcej takich sytuacji w regionie kujawsko-pomorskim nie notowano. Czy dlatego, że ludzie, podobnie jak Maria Jankowska, nie są w stanie wzywać policji, bo zbyt cierpią po stracie bliskiego? -
To sępy, które żerują na ludzkim nieszczęściu - twierdzi Natalia. - W dodatku zdają sobie też sprawę, że trudno zweryfikować, na ile prawdziwe jest takie żądanie zwrotu zaliczki. Nawet my chętnie zapłacilibyśmy tej pani, gdyby wymieniła realną kwotę - przyznaje.
     Policja jest innego zdania. - _Jeśli doszło do oszustwa, na pewno ustalimy, że tak się stało
- zaznacza Wiesław Rzyduch, nadkomisarz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej - po prostu przeprowadzimy dochodzenie i ustalimy. Zgłaszać takie przypadki na pewno warto - dodaje.
     PS. Nazwisko rodziny pokrzywdzonej przez oszustkę zostało zmienione. Jeśli kogoś spotkała podobna sytuacja, prosimy o kontakt pod numerem telefonu 052-326-31-18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska