MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oszustka wyłudziła kredyty na mieszkańców dwóch powiatów. Sprawę bada policja, ale pokrzywdzonych może być nawet 150 osób

Ewelina Fuminkowska
Wojciech Alabrudziński
Mieszkanka, obecnie powiatu toruńskiego, wyciągnęła dane od swoich klientów i zaciągała na nich pożyczki. Wszędzie sfałszowała podpisy. Do akcji wkroczyła firma, w której pracowała oszustka.

O sprawie powiadomili nas mieszkańcy powiatu, którzy zostali oszukani przez kobietę, pracownicę firmy udzielającej pożyczki. Pani MB mieszkała wcześniej w naszym powiecie, jej mąż urodził się w gminie Kikół i tam jest najwięcej oszukanych osób. Później przeprowadzili się do miejscowości w powiecie toruńskim.

Miła oszustka

- Nie ma osoby w naszej miejscowości, by nie została oszukana - mówi mieszkanka jednej z wsi w powiecie toruńskim. - Była ciepła, miła, śpiewała w naszym zespole, łatwo zjednywała sobie sympatię innych.

Kobieta nie miała jednak żadnych skrupułów, by wyłudzić kredyty, jak mówią pokrzywdzeni na około 170 osób, w tym na najbliższych członków swojej rodziny.

- Tego nie można opisać słowami - mówi rozżalona pokrzywdzona. - Nie wiemy, co z tymi procentami, które rosną, co ze spłatą. Byli u nas jacyś panowie z tej firmy, by prostować sprawę, ale nie mamy żadnych informacji. Nie mieści mi się w głowie, w jaki perfidny sposób wyłudziła dane wielu osób, nie mówiąc już o podrabianiu podpisów.

Jak mówią nam oszukane przez MB osoby, kobieta oferowała im kredyt tysiąc złotych za tysiąc. Kłamiąc, że firma ma taką promocję. Jeżeli ktoś oddawał kwotę do miesiąca, nie płacił prowizji.

- Kłamała, że brakuje jej kilku klientów, by zakończyć miesiąc. Od każdego miała prowizję i wtedy więcej zarabiała - tłumaczy nam jedna z pokrzywdzonych. - Każdy chciał jej pomóc, bo była miłą osobą, wzbudzała zaufanie. I każdy z nas poprosił jeszcze inne osoby, aby to zrobiły. Tak urosła piramida danych osobowych.

Niestety, takiej promocji nie było, więc oszustka musiała oddać około 1700 złotych, ale miała dane osób, które zechciały jej pomóc.

- Polubiłam ją, więc promocyjny kredyt wzięła na mojego męża i synową. Teraz do spłaty mamy ponad 6 tys. złotych - mówi zrozpaczona mieszkanka wsi w powiecie toruńskim.

Kobieta mogłaby dalej zaciągać kredyty na całkiem nieświadome osoby, gdyby nie fakt, że pomyliła adresy.

W dwóch różnych wioskach w gminie Kikół mieszkają panowie, którzy mają to samo imię i nazwisko. Jeden z nich raz wziął kredyt u pani MB. Oszustka podała jednak nie ten adres. Zaniepokojony mężczyzna, który nie brał żadnego kredytu, zaczął dzwonić po krewnych tej kobiety i firmie. Firma zorientowała się, że zaciągnięte kredyty są fikcyjne.

Spirala zadłużenia

- Rozumiem, żeby wziąć na obcych ludzi, ale bratową czy brata - dziwi się inna oszukana. - To szczyt i chamstwo. Dobrze, że panowie z tej firmy przyjechali i nas powiadomili. Zapewnili, że nie będziemy płacić fikcyjnego kredytu, ale co z odsetkami? Mówili, że muszą tak sprawdzić około 170 klientów pani MB.

- Gdy przyjechali pracownicy z tej firmy, musieliśmy napisać oświadczenia, że nie braliśmy tych kredytów - mówi inna pokrzywdzona kobieta. - Od razu do niej pojechałam, by zapytać, co się stało i po co jej te pieniądze.

Jak mówią znajomi MB, nie wiedzą, na co wydawała gotówkę.

- Żyła bardzo biednie, dom był w opłakanym stanie, miała stary samochód, ledwo jechał - mówi jej sąsiadka. - Myślałam, że pieniądze wyda na jakiś remont, córkę czy zakup innego auta. Ona i tak ledwo ciągnęła do pierwszego.

Mieszkanka wsi w powiecie toruńskim, która pojechała do oskarżonej o fałszerstwa kobiety, pytała, po co jej takie sumy pieniędzy.

- Podobno kwota jest zawrotna. Nie wierzyłam, że sama może tego dokonać. Podejrzewałam, że ktoś ją do tego zmusił. Może jacyś gangsterzy - tłumaczy nam pokrzywdzona.

Jak się okazało, kobieta pracowała wcześniej w banku, następnie w jeszcze innej firmie związanej z udzieleniem kredytów. W jednej z tych dwóch instytucji miała wziąć duży kredyt.

- Mówiła, że urósł jej bardzo duży procent i nie miała z czego oddać - zdradziła sąsiadka oskarżonej. - Lawina pożyczek jeszcze bardziej ją przytłoczyła. Sama powiedziała, że gdyby miała te pieniądze, już dawno, by tu nie mieszkała. Gdy przyjechali do niej firmy pracownicy, napisała oświadczenie, że to ona podrabiała podpisy, wzięła całą winę na siebie.

Oszukani nie wierzą w szczęśliwe zakończenie sprawy.

- Dom to rudera, nawet po sprzedaży nie uda się jej spłacić długów. Nie dziwię się mąż alkohol, ale ma taką mądrą córkę. Świętnie się uczy, dziewczynka jest grzeczna. Co będzie teraz z tym dzieckiem, gdy ona pójdzie do więzienia - pytają oskarżeni.- Warto pomóc tej kobiecie, bo mimo wszystko nie jest złym człowiekiem.

Mieszkanka powiatu lipnowskiego sprawę miała zgłosić lipnowskiej policji. Niestety, tam nie ma żadnego zgłoszenia. Sprawę prowadzi policja z Torunia.

- Mamy takie zgłoszenie. Sprawa jest w toku, ale nie możemy nic powiedzieć, by nie przeszkadzać w prowadzonym postępowaniu - tłumaczy podinsp. Wioletta Dąbrowska, oficer prasowy w KMP w Toruniu.

Do sprawy wrócimy niebawem.

Jak zabezpieczyć mieszkanie podczas urlopu?

Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska