

Nr 1 - MARIAN ROSE. Nieodżałowany "Maryś" był idolem w latach 60-ych. Nie dane było mu doczekać do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale był czołowym polskim żużlowcem. W 1966 roku zdobył tytuł Drużynowego Mistrza Świata we Wrocławiu. W lidze nie schodził z przeciętną biegową poniżej 2,0. Zmarł tragicznie na torze w Rzeszowie 19 kwietnia 1970 roku.

Nr 2 - MIROSŁAW KOWALIK. W Apatorze jeździł w latach 1988-2002, pojechał w 254 meczach, zdobył 1986 punktów i 215 bonusów, co dało mu średnią 1,872. Nie miał wielu sukcesów indywidualnych, ale był bardzo solidnym ligowcem, a to dla kibiców jest najważniejsze. Dlatego zawsze cieszył się ich dużą sympatią.

Nr 3. WIESŁAW JAGUŚ. Kariera na miarę scenariusza filmowego. Na początku niemal wszyscy radzili mu, żeby dał sobie spokój z żużlem, bo nie ma talentu. Ale on uparł się, w dodatku zaopiekowali się nim sponsorzy - bracia Ryszard i Mirosław Karkosikowie i pomału piął się w hierarchii nie tylko klubowej, ale i ogólnopolskiej. Skończyło się na tym, że awansował do cyklu Grand Prix (i już w pierwszym turnieju stanął na podium), wywalczył m. in. brązowy medal IMP, trzy złota w MPPK, Złoty i Srebrny Kask oraz, co najważniejsze - aż dziesięć medali w DMP. Dziś kibice Apatora wzdychają za nim...