Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Otoruda. Bitwa o rów

Alicja Wesołowska
Pobity sołtys, pole, które w każdej chwili może zostać podtopione - to tylko niektóre skutki batalii toczonej od kilku lat w Otorudzie.

Jak wygląda stan melioracji w gminie Kowalewo Pomorskie? -Oceniłbym całość na czwórkę z plusem - mówi Witold Wawrzonek, przewodniczący Gminnej Spółki Wodnej. - W mijającym roku pogoda oszczędziła rolników, nie było zagrożenia wysokim stanem wód.

Sporo kłopotów sprawiają jednak sami gospodarze, którym zdarza się wyrzucać do rowów melioracyjnych gruz lub obcięte gałęzie. Takie zanieczyszczenia są szybko usuwane, choć wymaga to sporych nakładów sił i środków. Co jednak zrobić, kiedy rowu oczyścić nie można?

- Nie wiem, co jeszcze możemy zdziałać - pan Grzegorz, jeden z rolników z Otorudy, rozkłada ręce. Rów, dzięki któremu odprowadzana jest woda z jego pola, przechodzi przez tereny pana Andzeja. Powinien być regularnie czyszczony - jesli nie jest odpowiednio odmulany, poziom wody się podnosi i zalewa pole pana Grzegorza.

Tymczasem od trzech lat nikt rowu nie czyścił. Powód? Właściciel pola nie pozwala nikomu wejść na swój teren. W podobnej sytuacji jest kilku innych gospodarzy, którzy odprowadzają wodę tym samym rowem.

Spółka Wodna z tym problemem zmaga się od kilku lat. Na początku próbowała negocjować. - Zebraliśmy siedmioosobową komisję, byli w niej przedstawiciele urzędu gminy i starostwa. Ale z panem Andrzejem nie da się rozmawiać - twierdzi jeden z członków spółki.

- Powiadomiliśmy go, że przyjedziemy, ale nie chciał nas wpuścić - mówi Roman Zieliński, sołtys wsi. Zamiast porozmawiać, rolnik chwycił kij i zaatakował sołtysa. Była obdukcja, rozprawa, gospodarz został ukarany. Ale rowu nadal dotknąć nie pozwala.

Po tym wydarzeniu zainteresowani gospodarze spotkali się na zebraniu. Brali w nim udział także funkcjonariusze policji. - Po godzinnej dyskusji rozeszliśmy się ze świadomością, że nic nie da się zrobić - mówi członek spółki.

Wejście z obstawą policyjną nie wchodzi w rachubę - niezbędny jest nakaz prokuratora. Obstawa złożona z członków spółki? Nie ma chętnych - przecież nikt nie chce zostać pobity. Co można zrobić?

- Regulamin spółki wodnej mówi, że właściciel pola musi udostępnić teren na czas konserwacji - wyjaśnia Sławomir Seroka z Urzędu Miasta. Jedynym wyjściem z sytuacji jest więc wstąpienie na drogę sądową. Spółka nie zdecydowała się na ten krok.

- Boimy się - mówi wprost jeden z gospodarzy. - Pan Andrzej niejeden raz już nam groził. Po wsi biegają w nocy jego psy. Nawet dzieci odwozimy na autobus samochodem, bo nie chcemy, żeby zostały pogryzione. Nie warto zaczynać.

Ominąć rowu też nie można. - Nie ma pieniędzy na utworzenie nowego - wyjaśnia sołtys. - Ten rów służył wsi jeszcze przed wojną, zawsze był udostępniany i nie było kłopotów z czyszczeniem. Aż do teraz.

Problem rowu wyłania się na każdym sprawozdaniu Spółki Wodnej. W minionych dwóch latach nie było zagrożenia powodziami, więc sprawa przycichła. Jeśli spadną obfite deszcze - pola znowu będą podtapiane i walka zacznie się od początku.

Pan Andrzej nie odbiera telefonów. Jego siostra nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Po kilkukrotnych próbach rozmowy - rzuciła słuchawką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska