W poniedziałek ok. godz. 20 w rejonie osiedla na ul. Wasylewskiego kobieta wyszła na spacer z dwoma psami rasy york. Psy były na smyczy. Kilkanaście metrów od jej klatki dopadł ich wilczur.
- Biegł ciągnąc za sobą smycz. Był bardzo pobudzony, agresywny, chciał zabić. Od razu dopadł starszego z moich psów. Młodszy uciekł – opowiada pani Agata. - Po chwili pies nie żył, miał przegryziony brzuch, przebite płuca. A wilczur biegał dalej. Chwyciłam drugiego yorka na ręce i w ostatnich chwili uciekłam z nim do klatki schodowej. Za plecami słyszałam, jak ten owczarek biegnie za mną, ciągnąc smycz po chodniku.
Kobieta natychmiast zawiadomiła policję. Na miejsce przyjechał patrol, wezwano też lekarza weterynarii. Wilczur próbował atakować jeszcze jednego spacerowicza z psem. Pogryzł psa, ale właścicielowi udało się przegonić napastnika. Potem agresywny wilczur zniknął z pola widzenia świadków zdarzenia.
Przypadkowe osoby, które pomagały w poszukiwaniach, zauważyły kobietę z dzieckiem, która wkładała psa do bagażnika zaparkowanego samochodu. Nie reagując na ich wołania kobieta odjechała szybko z osiedla. Na szczęście udało się zanotować jej numery rejestracyjne. Policja jeszcze tego samego dnia pokazała wilczura poszkodowanej pani Agacie i ona rozpoznała sprawcę.
- Wyjaśniamy okoliczności zdarzenia – mówi Magdalena Skrętkowicz, rzecznik nyskiej policji. - Trzymanie psa bez wymaganych środków ostrożności jest wykroczeniem, za które grozi do 250 zł grzywny.
Właścicielka yorka zamierza pozwać właściciela wilczura w sądzie cywilnym. Zapowiada, że ewentualne odszkodowanie przekaże na utrzymanie schroniska dla zwierząt.
- Zagryziony york był członkiem naszej rodziny od wielu lat – mówi pani Agata. - Dla mnie to było straszne przeżycie. Właścicielka tego owczarka przeprosiła mnie w obecności policjantów, ale odczułam to jako lekceważące przeprosiny.
Zobacz też: Opolskie Info [1.12.2017]