Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pablopavo: Na reprywatyzacji wszyscy kręcą swoje lody, Jolanta Brzeska nikogo nie obchodzi

Barbara Burdzy
Pablopavo: Dziennikarstwo mainstreamowe idzie w ekstrema, bo to się klika. To jest samonakręcająca się spirala
Pablopavo: Dziennikarstwo mainstreamowe idzie w ekstrema, bo to się klika. To jest samonakręcająca się spirala fot. Marek Szawdyn
O warszawskich deweloperach, „kościele celebryckim” i nowej płycie Vavamuffin mówi Pablopavo, czyli Paweł Sołtys - wokalista, poeta, warszawiak.

Zacznijmy od waszej ostatniej z Vavamuffin wyprawy do Kairu. Jak było?
Były chwile piękne i fajne, ale było też trochę chwil przygnębiających. To jest bardzo biedny kraj w kryzysie i to widać. To jest też nauka dla nas. Zresztą nie pierwsza, bo byliśmy też w Etiopii. Trochę pojeździliśmy po uboższych częściach świata. To pozwala ustalić sobie priorytety w głowie.

Jaka była publiczność?
Większość w klubie to byli Egipcjanie, co nas cieszyło, bo się bawili, były bisy itd. Oczywiście byli też Polacy. Sporo osób z misji archeologicznych , bo my tam ciągle kopiemy. Nawet z Sudanu parę osób przyleciało.

Przecież śpiewacie w większości po polsku. To Egipcjanom nie przeszkadzało?
Reggae jest akurat tą muzyką, gdzie tekst może być ważny, ale też można dać się ponieść części rytmiczno-wibracyjnej i tak właśnie było. Sam bardzo lubię francuskie reggae, a po francusku znam paręnaście słów, więc to nie jest nieodzowne, żeby móc bawić się na koncercie.

Dziś premiera piątej płyty Vavamuffin. Album „V” otwiera utwór „Ferajna”, w którym wyśmiewasz celebrytów, fanatyków Instagrama, botoksu i sztucznych piersi. Co najbardziej drażni Cię w polskim szołbiznesie?
Drażni mnie nieskończenie wiele rzeczy. Jakiś taki pusty świat gwiazdorstwa, za którym nie zawsze idzie talent. Boli mnie, że właściwie w całym zachodnim świecie powstało coś takiego jak kościół celebrycki, który zepchnął do nisz wszystko, co tym celebryctwem nie jest. Literat się liczy, jeśli jest skandalistą, a to, co pisze, jest nieważne. Podobnie jest z aktorami. Najlepiej, żeby się trzy razy rozwiódł, żeby aktorka zrobiła sobie nowy biust, a nie to, czy oni potrafią grać. Drażni mnie, że w tym ogólnym przekazie medialnym, czyli w internecie, w gazetach, kolorowe strony są na początku, a potem małymi literkami recenzje płyt czy książek. To irytujące. Jest takie ładne powiedzenie, żeby przestać robić głupich ludzi sławnymi.

Zwlekałem, bo nie miałem odwagi. Nie byłem pewien, czy napisanie piosenki o Jolancie Brzeskiej jest moralnie OK

Ty się wypisujesz z polskiego szołbizu?
Pytanie, co to właściwie takiego jest, bo jak to powiedział jeden kolega: ani to szoł, ani to biznes. Ja siedzę w swojej niszy i jest mi w niej dobrze. Trochę świadomie, ale też dlatego, że muzyka, którą wykonuję, po prostu nie jest najpopularniejsza w Polsce. Nie czuję potrzeby sprawdzania się na salonach. Unikam takich sytuacji. Oczywiście, kiedy dostaję jakąś nagrodę, to idę ją odebrać, ale na bankiecie już nie zostaję. Mam swoich przyjaciół do bankietowania i to jest zawsze przyjemniejsze. Z drugiej strony, byłbym nieszczery, gdybym powiedział, że siedzę w jakimś undergroundzie. Istnieję gdzieś w tym świecie, od czasu do czasu pojawiam się w telewizji i tak sobie balansuję na granicy alternatywy. Jestem zadowolony ze swojego życia. Nie muszę ulegać żadnym naciskom rynku czy jakiegoś wydawcy.

Jak oceniasz stawki dla muzyków, w ogóle artystów w Polsce wobec standardów zachodnich?
Rynek jest mały i słaby. Ludzie powiedzą na to: ach, przecież i tak mają dobrze. W Polsce prawdziwe pieniądze na muzyce zarabia 20, 30 wykonawców. I też nie mówię tu o jakichś kokosach. Ja na przykład nie zarabiam tyle, żeby odłożyć. Zarabiam tyle, żeby żyć i nie narzekam. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że kariera artystyczna bywa krótka. To nie jest etat. Nie da się przewidzieć, co będzie za dwa lata.

Co sądzisz o protest songach? Big Cyc śpiewa dla KOD, Maleńczuk też się w tej dziedzinie wyspecjalizował.
Protest songi są niebezpieczne. Trudno jest napisać dobrą tego typu piosenkę. Żeby nie była sztampowa, żeby nie była zrymowaną gazetą. To, co robi Big Cyc, jest za bardzo politycznie ukierunkowane. To nie jest protest song, to jest „za song”. Mnie coś takiego nigdy nie interesowało. O wszystkich politykach mam podobną opinię i nie chciałbym żadnego z nich wspierać.
A Twoja piosenka o Jolancie Brzeskiej to nie protest song?
To jest punkowy protest song. Chciałem, żeby to była prosta, ostra piosenka.

Tekst do niej powstał dwa lata temu. Na co czekałeś tyle czasu?
Nie miałem odwagi. To jest piosenka o osobie, która żyła, faktycznie istniała. Nie byłem pewien, czy mam prawo w ogóle napisać tę piosenkę. Bo żyją jej bliscy, żyje jej rodzina, żyją jej przyjaciele. Nie znałem osobiście Jolanty Brzeskiej. Ja ją znam tylko z opowieści kolegów z ruchu lokatorskiego, z reportaży itp. Nie była moją przyjaciółką. Nie byłem pewien, czy napisanie o niej piosenki jest moralnie OK.

Afera reprywatyzacyjna dotknęła Cię bezpośrednio czy po prostu takie wrażenie wywarła na Tobie historia spalonej kobiety?
Sprawa morderstwa Jolanty Brzeskiej, bo to było morderstwo, jest po prostu szokująca. Ale to jest wierzchołek góry lodowej. Zachowań bandyckich jest cała masa i nie mówimy tu tylko o ostatnich ośmiu latach, jak chcieliby niektórzy politycy. Chodzi o to, że od 15 lat ludzie są zastraszani, są bici, wykurzani z mieszkań. Nikt się tym nie zajmuje, bo cały establishment ciągnie z tego profity. Trudno powiedzieć, czy to jest mafia. Ja raczej myślę, że to jest grupa wielu ludzi, których nazwiska są znane, w tym polityków, prokuratorów, którzy nawzajem sobie świadczą usługi. I to nawet nie zawsze chodzi o reprywatyzację, chodzi też o deweloperów. W Warszawie deweloperzy burzą, palą zabytki właściwie bezkarnie. Nigdy nikogo nie złapano. Oczywiście, że tego nie podpala deweloper, tylko jakiś biedny bezdomny człowiek, któremu daje się 200 zł. Tylko że jakiś dobry policjant, dobry prokurator mógłby spróbować ustalić, kto tych 200 zł daje. To miasto jest pozostawione samemu sobie. To nie jest wina wyłącznie władz miasta. Też policji, prokuratury, dziennikarzy.

Uważasz, że cała historia afery reprywatyzacyjnej ma szanse na pozytywny finał? Ukaranie winnych, odszkodowania dla pokrzywdzonych itd. Świadek koronny Kriters, zaangażowany w skup roszczeń w Krakowie, mówi, że ten proceder będzie trwał, póki będą kamienice do zreprywatyzowania.
Bez zmiany prawa to jest niemożliwe. Część byłych demoludów poradziła sobie z tym problemem lata temu, wypłacając jakiś procent odszkodowań. Ja myślę, że właśnie to zamieszanie prawne, które trwa od 1999 r., służy szarej strefie, bandytom. Nie jestem prawnikiem, ale to po prostu widzę, bo kocham Warszawę, i to mnie boli jako obywatela tego miasta. Nie jako polityka, nie jako muzyka, tylko jako warszawiaka.

Wierzysz w bezinteresowność ruchów, które walczą o tę i podobne sprawy? Miasto Jest Nasze wciąż prowadzi działania społeczne czy raczej przygotowuje grunt pod kampanię wyborczą?
Trudno powiedzieć. Nie znam dobrze tych ludzi, ale na pewno bez nich to wszystko zostałoby zamiecione pod dywan. Ich motywacja jest mi obojętna. Jeśli mamy do czynienia z serią niegodziwości i przestępstw, to ktokolwiek to będzie, choćbym ja go nie lubił, choćby to był prokurator Ziobro, którego mogę nie kochać, ale jeśli on doprowadzi do skazania mocodawców zabójstwa Jolanty Brzeskiej, to oczywiście będę mu klaskał. Mnie chodzi o sprawiedliwość, a nie o to, kto z jakiej partii pochodzi.

To jesteś jak Don Kichot. Polskie społeczeństwo zatraciło zdolność indywidualnego myślenia. Większość obywateli czuje, że musi opowiedzieć się po którejś ze stron politycznej barykady. Nie czujesz się ze swoją postawą samotny?
Nikt nie może uwierzyć, że można nie być w którymś z plemion. Żeby było śmieszniej, ludzie nawet nie wiedzą, że dziennikarze nie mogą już być obiektywni. Ten jest na pasku PiS, ten jest na pasku PO, tamten na pasku jeszcze kogoś. Część dziennikarzy - zamiast być dziennikarzami - została politykami z piórem.
PR-owcami.
No to jest właśnie ten kłopot, że tu nie ma żadnego obiektywizmu.

Poziom propagandy w „Gazecie Polskiej” jest równy poziomowi propagandy w „Gazecie Wyborczej”?
No właśnie. I ten biedny człowiek, zwykły czytelnik, niczego się z tych mediów nie dowiaduje. Jest tą propagandą bombardowany. Szanuję paru dziennikarzy, którzy potrafią, przepraszam za określenie, napluć do kubka swoich redakcyjnych kolegów i starają się być obiektywni, ale to są wyjątki. Ja rozumiem, że łatwiej jest żyć w stadzie, ale wydaje mi się, że nie po to się zostaje dziennikarzem.

Uczestniczysz w manifestacjach? KOD? Inne protesty?
Mam swoje zdanie, ale nie lubię, kiedy ktoś to moje zdanie wykorzystuje do robienia własnego biznesu politycznego. Mam słuchaczy o różnych poglądach i nie mam zamiaru ich dzielić. Polska jest wystarczająco podzielona.

A kto Polskę tak podzielił?
Pytanie brzmi: kto tak świat podzielił?

Ale jednak jest wrażenie, że coraz bardziej te dwa obozy się rozjeżdżają, coraz bardziej się nienawidzą i zwalczają. To wina PiS?
Mam inne zdanie. Że między innymi technologia ma na to ogromny wpływ. Ponieważ zmienia dziennikarstwo, wymusza klikalność. Dziennikarstwo mainstreamowe idzie w ekstrema, bo to się klika. To jest samonakręcająca się spirala. Jestem pesymistą. Będzie gorzej.

Kibicowania Legii nie traktuję politycznie. Zajmuję się tym, kto tam kopie piłkę. Nie jestem blisko spraw kibicowskich

Czyli nie widzisz przyczyn konfliktu polsko-polskiego w działaniach polityków? W starciu PiS - opozycja?
To jest wszystko naraz. Politycy, dziennikarze. To jest też w dużej mierze bieda, która jest w Polsce. Bardzo łatwo jest nienawidzić, kiedy jest się nieszczęśliwym, kiedy nie zarabia się tyle, by godnie żyć, albo musisz pracować 13 godzin na dobę, żeby utrzymać rodzinę.

Wynikiem tego Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory?
Bez wątpienia PiS wygrał, bo elity poprzedniej władzy absolutnie oderwały się od ludzi. Zostaliśmy tą „zieloną wyspą”, tylko ceną było to, że nie ma ani jednej sprzątaczki na umowę o pracę, tylko wszyscy zapieprzają na śmieciówkach. Utrwaliło się przyzwolenie traktowania pracowników niższych szczebli jak śmieci. I nie chodzi tylko o wielkie korporacje, ale zwykłe przedsiębiorstwa. Ci ludzie musieli znaleźć nadzieję i ją sobie znaleźli. Platforma Obywatelska węszy jakieś spiski, obraża ludzi, że są głupcami, którzy się dali złasić na „500+” itd. Może trzeba było coś tym ludziom dać przez tych osiem lat? A nie tylko popychać swoje ustawki.

Był pomysł dodruku pieniędzy, co wiemy ze stenogramów tzw. afery taśmowej, bo Kowalski miał już autostradę, tylko nie miał za co po niej jeździć. To teraz jeździ za „500+”.
Poprzednia władza jest sama sobie winna.

Zgadzasz się z powiedzeniem, że światem rządzą dupa i pieniądze?
Raczej podłość i ambicja. Oczywiście to się mieści w tym, co powiedziałaś. Ludzie zazwyczaj zarabiają pieniądze po coś. Gdzieś tam te ambicje są. Seksualność rządzi światem i nami.
Dwa najsilniejsze instynkty to potrzeba przetrwania i prokreacji. Jesteśmy zwierzętami?
Zawsze mi się wydawało, że człowiek powinien dążyć może nie do wyzbycia się tych instynktów, bo tego się nie da zrobić, ale po to jest cała kultura, cywilizacja, żeby nad nimi zapanować. Niekoniecznie zabijać kogoś, kto ma ładniejszą partnerkę.

Skoro światem rządzą podłość i ambicja, to najbardziej ambitnym Polakiem jest obecnie Jarosław Kaczyński. Zgadzasz się?
Polska jest odbiciem tego, co dzieje się w całym zachodnim świecie. Niektóre rzeczy po prostu wydarzyły się u nas wcześniej niż w Anglii czy Stanach. Wyraźnie widać zwrot. Ludzie są zagubieni. Co nie znaczy, że są głupi. Ja sam jestem zagubiony. Skręcamy lekko w autorytarną stronę. Jest potrzeba, żeby rządził nami ktoś silny. Nie mówię konkretnie o Kaczyńskim. Po prostu mam wrażenie, że pojawiła się ciągotka, żeby przyszedł major i wszystko poustawiał.

Na nowej płycie nawijasz następująco: polityków mam za zajadłych leszczy, magików od bredni. Bardziej się ich boisz czy nimi brzydzisz?
Brzydzę się politykami. Jednocześnie wiem, że mają realny wpływ na moje życie. I to bym jeszcze być może zdzierżył, ale wiem, że będą mieli realny wpływ na życie mojej córki i to już mnie irytuje.

Jesteś kibicem Legii. Jak Ci się podoba romans kibiców z narodowcami, z PiS?
Kibiców Legii na stadionie jest 25 tys. i nie zawsze te 6 tys., które jest najgłośniejsze, oddaje emocje wszystkich. Ja w ogóle swojego kibicowania Legii nie traktuję politycznie. Kibicuję tej drużynie od dziecka i zajmuję się wyłącznie tym, kto tam kopie piłkę. Nie jestem blisko spraw kibicowskich.

A marsze niepodległości? Widzisz w nich coś gorszącego? W tym roku spłonęła ukraińska flaga. W 2013 r. spłonęła budka pod ambasadą Rosji, chociaż ta sprawa do dziś jest niejasna. Jednak wiemy, jak to wygląda. Lecą płyty chodnikowe, a uczestnicy zasłaniają twarze chustkami. I te chustki są często w barwach Legii.
To nie moja bajka. Ja bym nie poszedł na ten marsz, ale też nie pójdę na marsz KOD. Ja generalnie jestem mało marszowy. Marsz to dla mnie za prosty rytm. Wolę bardziej skomplikowane, karaibskie rytmy.

Co sądzisz o przebranżowieniu Liroya i Kukiza?
To są dwa oddzielne przypadki. Liroy po prostu już nie za bardzo miał co robić. Jego kariera muzyczna się skończyła. Dla młodych ludzi przestał być interesujący, prawdziwy, a to w hip-hopie jest podstawowa wartość. Myślę, że Liroy ma po prostu taki pomysł na emeryturę. A Kukiz? Nie mam pojęcia, nie znam się z Pawłem. Jeśli pytasz, czy głosuję na muzyków, to nie, nie głosuję.

Twoje teksty są osadzone głównie w warszawskiej rzeczywistości. Co w Warszawie kochasz, czego nienawidzisz?
Wbrew temu, co się mówi, mieszka tu mnóstwo świetnych ludzi. W Anglii nie lubi się Londynu, w Stanach Nowego Jorku. Długo by można było o tym opowiadać. Lubię stare mury, których już niewiele tu zostało. Lubię park Skaryszewski, Olszynkę Grochowską, w ogóle obrzeża miasta, ale też bardzo lubię Nowy Świat, Stary Mokotów. Też naszą odbudowaną Starówkę. Jest wiele miejsc w Warszawie, w których czuję się dobrze i szczęśliwie. A czego nie lubię? Że tym miastem rządzą deweloperzy, którzy mogą zniszczyć to, co lubię, i mogą to zrobić w każdej chwili. Nie lubię blichtru i bucerki. Nie lubię tego, że bardzo często fajne inicjatywy miejskie, społeczne są tutaj krótkotrwałe i nie mają siły przebicia, są spychane poza główny nurt. Nie lubię też tego, że Warszawa jest brudna, przeraża mnie znikanie zieleni. Pamiętam Warszawę sprzed 20 lat i mam wrażenie, że obecnie tej zieleni jest o połowę mniej. To jest jakiś tajnie zakrojony plan, którego ja nie rozumiem, żeby się tej zieleni pozbywać.
To pewnie też w dużej mierze zasługa deweloperów.
Drzewa przeszkadzają. Kiedyś nie budowano bloków w takiej odległości, że można rzucić piłeczką pingpongową do sąsiada. Ja urodziłem się na Stegnach. To jest blokowisko, ale są tam górki, są tam drzewa, jest cały park z alejkami. Dzisiaj już nikt o tym nie myśli. Jaki park z alejkami? Na cholerę komu coś takiego? Jak walniemy jeszcze dwa budynki, to zarobimy ileś tam milionów więcej na sprzedaży mieszkań. Cokolwiek by mówić o budownictwie lat 50., 60., 70., to jednak ktoś tam myślał o tym, żeby w okolicy było przedszkole, żeby był park, żeby ludzie mogli dobrze żyć. Nie znaczy bogato, tylko dobrze. Żeby mieli gdzie pójść, żeby mieli gdzie usiąść. A teraz ten drapieżny kapitalizm deweloperski liczy tylko zyski. Dziwię się ludziom, którzy decydują się w takich miejscach mieszkać.

To jest problem zagospodarowania przestrzennego, niewydolnego bądź nieistniejącego prawa.
My wszyscy będziemy za to płacić. Zdrowiem fizycznym i psychicznym. Bardzo ciężko żyje się wyłącznie w betonie.

Wyobrażasz sobie mieszkać w innym mieście? W innym kraju?
Powiem ci, że jest parę miejsc na świecie, gdzie mógłbym pojechać nawet na długo, ale na stałe nie. Jestem z Warszawą związany nie tylko materialnie. Uważam się za warszawiaka. Oczywiście mogą się wydarzyć różne rzeczy, może trzeba będzie stąd uciekać, na przykład przed wojną.

Wojną z kim? Z Rosją?
Z kim? Nie wiem. Ale jestem pesymistą. Wymarło pokolenie, które pamiętało ostatnią wielką wojnę. Myślę, że to będzie bardzo skomplikowane. Nie chcę przewidywać.

W co wierzysz? W boga, miłość, w siebie? Co jest trwałe?
Wierzę w rodzinę i ludzi, którzy starają się robić więcej dobrych rzeczy niż złych. Ludzi, którzy gotują zupę dla bezdomnych w sobotę, po pięciu dniach pracy. Są ludzie, którzy uczą za darmo dzieci. Takie rzeczy napawają mnie cieniem optymizmu.

Z Twoich solowych płyt wyłania się obraz faceta wyjątkowo wrażliwego. Jesteś romantykiem?
Musiałbym zadzwonić do żony i zapytać. (śmiech) Na pewno jestem nostalgikiem. W moim pisaniu jest dużo żalu za tym, co przeszło. Czy to jest romantyczne, nie wiem. Ja się śmieję, że jest Pablo i Pavo. Myślę, że każdy człowiek ma dwie natury. Czasem jest witalny, energetyczny i do przodu, a czasem smutny, zadumany, nostalgiczno-romantyczny. Mam to szczęście, że mogę te swoje dwie dusze realizować muzycznie. A więc tak, jestem romantyczny. Wzruszam się w bardzo nietypowych sytuacjach. Odkąd mam córkę, to w ogóle to podbrzusze zrobiło się jeszcze bardziej miękkie. Wcześniej nie lubiłem dzieci. Też nie to, żebym chodził za nimi i podstawiał im nogi, ale niespecjalnie mnie wzruszały. Ale jak zaczynasz mieć swoje dziecko, to siłą rzeczy działają jakieś rzeczy w mózgu i już mi się przestawiło i cudze dzieci też mnie wzruszają, czym, przyznam, jestem zdruzgotany. (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pablopavo: Na reprywatyzacji wszyscy kręcą swoje lody, Jolanta Brzeska nikogo nie obchodzi - Portal i.pl

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska