Jak długo pracuje Pani w Osiu?
- Od 1986 roku. W 1999 roku podpisałam kontrakt z kasą chorych na prowadzenie tu gabinetu medycyny rodzinnej.
Jak duża jest oska rodzina?
- Pod opieką mamy 2700 pacjentów. Widocznie nas kochają, bo bywa, że dziennie przyjmujemy ich około sześćdziesięciu.
Ile osób w tym pani pomaga?
- Dwie pielęgniarki, jedna położna i pani, która dba o czystość gabinetu. To bardzo dobry zespół, stale podnoszący swoje kwalifikacje. Panie kończą rozmaite kursy. Sama też zrobiłam medycynę rodzinną.
Czy pani pochodzi z Osia?
- Nie, jestem warszawianką. Jednak na dłużej w stolicy zostaję niechętnie. Męczy mnie zgiełk wielkiego miasta. Dlatego wybudowałam się w Osiu. Tu żyje się zdecydowanie spokojniej. Praca też jest przyjemniejsza, jak w rodzinie.
Ta rodzina walczy teraz dla pani o tytuł najlepszego lekarza w powiecie świeckim. Znalazła się już pani wśród trójki najlepszych, zdaniem Czytelników "Pomorskiej". Jakie to uczucie?
- Zaszczyt, zwłaszcza w tak znakomitym towarzystwie, jakim jest dr Maj i dr Doliwka. Tytuł najlepszego lekarza jest miły, ale też zobowiązujący.
Każda praca ma dobre i złe strony. Jak pani ocenia swoją?
- Zawsze chciałam być lekarzem i nadal lubię swój zawód. Nawet z jego trudnościami. Wiadomo, służba zdrowia jest w złej formie. Ale nie sensu o tym dyskutować. Trzeba skupić się na uczciwej pracy.
Pracy odpowiedzialnej, na dodatek od rana do wieczora...
- I od sześciu lat bez urlopu. Regeneruję swoje siły w weekendy. Czasem zakłóci je potrzebujący pacjent, ale taka to praca. Jeśli mnie potrzebuje, pomagam.
Pewnie wśród nich, zwłaszcza latem, znajdują się turyści?
- Owszem, przychodzą do gabinetu. Zazwyczaj proszą o wypisanie recepty. To kłopotliwe, bo nie mają oni przy sobie dokumentacji choroby i oczekują, że w ciemno zapiszę im leki. Uważam, że osoby przewlekle chore powinny wyjeżdżać na urlop przygotowane.
A jak do przyjmowania pacjentów przygotowany jest gabinet, który pani dzierżawi?
- Właśnie go wyremontowaliśmy. Natomiast w przyszłym roku gmina zdeklarowała wymienić tu okna. Szef przychodni zabiega też o przystosowanie jej na potrzeby osób niepełnosprawnych. Liczę, że wszystko pójdzie po jego myśli.
