Kobieta spod Brodnicy przygotowała paczkę dla potrzebujących. W środku znajdowały się kołdra, poduszka oraz zupełnie nowa, jeszcze zapakowana pościel. To było we wrześniu 2024 roku, kiedy wszystkie oczy były zwrócone na południową części Polski. Tam bowiem trwała powódź. Pani chciała, żeby dary trafiły do poszkodowanych przez wielką wodę. Przekazała paczkę do Urzędu Gminy w Świedziebni pod Brodnicą, a ten dostarczył ją do Ośrodka Sportu i Rekreacji w Brodnicy.
Dary trafiły do innej osoby
Po paru miesiącach okazało się, że dary otrzymał mężczyzna z Brodnicy. Dostał je w ramach świątecznej akcji Szlachetna Paczka. - Sprawa wyszła na jaw, ponieważ pani do podarunku dołączyła kartkę ze swoim numerem telefonu, natomiast zadzwoniła do niej mama obdarowanego pana, właśnie z podziękowaniami za dary - opowiada z kolei kobieta, która nagłośniła sprawę. - Pani dziwiła się, co takiego się stało, że podarunek, przeznaczony dla powodzian, został przekazany innej osobie, akurat mieszkańcowi Brodnicy i doszło do tego bez wiedzy oraz zgody dobroczyńcy.
Na wyjaśnienie czekaliśmy ponad dwa tygodnie. - Powiat brodnicki nie uczestniczył w pomocy powodzianom jako instytucja, a Ośrodek Sportu i Rekreacji w Brodnicy jest jednostką organizacyjną Urzędu Miejskiego w Brodnicy - wskazał Przemysław Majchrzak, rzecznik Starostwa Powiatowego w Brodnicy.
Historia jednej paczki
Dyrekcja OSiR, mimo kilkukrotnych próśb i pisania maili, nie odpowiedziała nam. Wreszcie nadeszła wiadomość z brodnickiego ratusza. - Informacja o powodzi poruszyła serca wszystkich Polaków, w tym mieszkańców Brodnicy. Lawina pomocy ruszyła z każdej strony, zaangażowali się w nią brodniczanie i mieszkańcy ościennych miejscowości - podkreśla Katarzyna Watkowska, rzecznik Urzędu Miejskiego w Brodnicy. - Dzięki zaangażowaniu i ogromnej empatii tak wielu osób, zebraliśmy ponad 30 ton artykułów dla powodzian, które zwożono do brodnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Najwięcej pracy wymagało sortowanie darów, i tym, po godzinach, zajmowali się pracownicy OSiR. Na ich barkach spoczywało sortowanie, pakowanie, rozładowywanie i załadunek artykułów.
Pani rzecznik kontynuuje: - Burmistrz Brodnicy ogłosił zakończenie zbiórki żywności i odzieży 23 września. Tego dnia wyruszyły ostanie transporty z darami, które trafiły bezpośrednio do najbardziej poszkodowanych w Prudniku, Stroniu Śląskim i okolicznych miejscowościach. Paczka, której dotyczy pytanie, została do nas dostarczona już po zakończeniu zbiórki. Poinformowaliśmy osobę, która ją dostarczyła, że zbiórka jest zakończona i nie wiemy, kiedy i czy w ogóle zostanie przygotowany kolejny transport. Nie wiedzieliśmy, że worek z pościelą nie należy do osoby, która go przywiozła (nie miała też takiego obowiązku nas o tym informować). Uznała po prostu, że skoro już go przywiozła, to go zostawi. Niemniej, uprzedziliśmy, że może się zdarzyć, iż żaden transport z odzieżą nie zostanie już wysłany. W tamtym momencie potrzebne były osuszacze, agregaty itp. rzeczy.
Pomoc dla samotnego ojca
Katarzyna Watkowska dalej wyjaśnia: - Po kilku tygodniach pracownicy OSiR w Brodnicy dowiedzieli się o tragicznej sytuacji, w jakiej znalazł się ojciec samotnie wychowujący troje dzieci. Sprawdzili to doniesienie, okazało się, że rodzina jest zgłoszona do Szlachetnej Paczki. Mieli więc pewność, że nie jest to oszustwo, tylko są to ludzie, którzy bardzo potrzebują czyjejś pomocy. Pracownicy OSiR od razu zorganizowali między sobą zbiórkę odzieży i najpotrzebniejszych rzeczy. Do zbiórki przyłączyli się także pracownicy brodnickiego magistratu, a do zebranych dla rodziny rzeczy dołączył zalegający od kilku tygodni w magazynie ten jeden worek z pościelą.
- Pani, która była uprzejma przekazać te dary (dopiero wtedy okazało się, że nie jest to ta sama osoba, która przywiozła rzeczy), otrzymała w Urzędzie Miejskim w Brodnicy informację na ten temat i z rozmowy z nią wynikało, że rozumie sytuację i cieszy się, że mogła komuś pomóc. Niemniej, przykro nam z powodu tego zajścia - kończy pani rzecznik.
Pojawiają się pytania internautów, jak to możliwe, że chociaż w darach była kartka, to gmina nie powiadomiła darczyńcy o tym, do kogo trafi podarunek. Kobieta, która nagłośniła przypadek, tłumaczy: - Obdarowująca włożyła kartkę z namiarami na siebie do opakowania pościeli. Pościel-nówka nie została ponownie rozpakowana. Ludzie z ratusza nie wiedzieli nic o kartce w środku, dlatego nie skontaktowali się z panią.
