https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pamięć powraca obrazem

Hanka Sowińska [email protected]
Tadeusz Gadomski, major w stanie spoczynku, w latach 1926-32 był lekarzem w 15. pal, lekarz pediatra z Bydgoszczy, zginął w Katyniu.
Tadeusz Gadomski, major w stanie spoczynku, w latach 1926-32 był lekarzem w 15. pal, lekarz pediatra z Bydgoszczy, zginął w Katyniu. Zdjęcie pochodzi z książki "Katyń 1940"
Gabriela Jaraczewska, córka por. Józefa Pilaczyńskiego o filmie Andrzeja Wajdy: - Muszę go zobaczyć.

Może to było przeczucie. O wojnie mówiono, że będzie, ale "my przecież Niemców pogonimy". Ciosu w plecy, zadanego przez Sowietów, w ogóle się nie spodziewali.

Ale jakby coś przeczuwali. Dlatego krótko przed wybuchem wojny niektórzy ustawiali się z rodziną do zdjęcia. Tak zrobił Józefński. Odbitkę fotografii, tej z 1939 roku, znaleziono przy jego zwłokach. W Katyniu. Wiosną 1943 roku.

Niektórzy nic nie mają. Szczęśliwe te rodziny, które z wojennej pożogi uratowały pamiątki po ojcach, synach, bratach, mężach zamordowanych w Katyniu, Twerze i Charkowie. Jak relikwie przechowują zdjęcia oraz listy i kartki, które nadchodziły z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Z Kozielska ostatnie zostały wysłane w marcu 1940 r. Potem zapadła cisza. Nieznośna, pełna złych przeczuć.

Dwudziestu dwóch tysięcy polskich oficerów (wśród nich były rzesze rezerwistów, w tym naukowcy, lekarze, nauczyciele, artyści, inżynierowie, kupcy), którzy przepadli jak kamień w wodę, szukali wysłannicy rządu premiera Władysława Sikorskiego, tuż po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Radzieckim. Bez rezultatów.

Cyniczne odpowiedzi Stalina i Mołotowa, że "uciekli do Mandżurii" nie sposób komentować.

Straszna, porażająca prawda wyszła na jaw w kwietniu 1943 r., kiedy w lesie pod Smoleńskiem Niemcy odkryli masowe groby.

Wsiadał do samochodu, zakładał płaszcz
Czy to przeczucie, czy może radość z narodzin syna Andrzeja sprawiła, że na kilka miesięcy przed wybuchem wojny cała rodzina Pilaczyńskich stanęła do wspólnej fotografii. - Jedną odbitkę tego zdjęcia tato zabrał ze sobą, gdy w sierpniu 1939 r. wyjeżdżał na wojnę. Pozostała z nim do końca. Znaleziono ją przy jego zwłokach, zidentyfikowanych podczas prac ekshumacyjnych, prowadzonych wiosną 1940 r. w lesie katyńskim - opowiadała mi kilka lat temu Gabriela Jaraczewska, córka Józefa Pilaczyńskiego, bydgoskiego kupca i przedsiębiorcy.

Zapamiętała ojca, gdy uśmiechnięty i pełen nadziei na rychły powrót wsiadał do swojego fiata.- Pod koniec sierpnia został zmobilizowany do 3. Batalionu Telegraficznego. Wyszliśmy przed dom i kiwaliśmy, aż zniknął nam z oczu. Widzieliśmy go po raz ostatni.

Pożegnanie ojca dobrze zapamiętała także Maria Bałachowska, córka Witolda Bałachowskiego, nauczyciela Miejskiego Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego im. Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Sześć lat temu opowiedziała mi tę scenę: - Mama siedziała na fotelu w przedpokoju, na kolanach trzymała siostrę i płakała. Tato żartował, że nie znajdą dla niego odpowiedniego munduru. Zabrał wojskowy pas, płaszcz i odjechał razem z płk. Tarczyńskim. Jesienią 1939 r. zjawił się u nas jego uczeń. Był w tym samym obozie, ale Rosjanie go zwolnili, bo miał 16 lat. Mówił, że tato zorganizował kursy językowe, żeby zająć czymś współwięźniów. Z Kozielska przyszedł list i karta. O tym, że ojciec zginął w Katyniu dowiedziałyśmy się już w kwietniu 1943 r. Mamy brat mieszkał w Warszawie, a tamtejsza prasa publikowała nazwiska zidentyfikowanych zwłok.

Mówił, że będzie wojna, zostawił mamie pistolet
Barbara Bocheńska (17 lat temu razem z Danutą Rumfeld, Zdzisławą Tylman, Gabrielą Jaraczewską i Barbarą Szymankiewicz współtworzyła Bydgoską Rodzinę Katyńską), córka kpt. marynarki, pilotaława Józefa Lubinkowksiego tak przed laty wspominała: - Ostatni raz widziałam ojca 28 sierpnia. Z mamą i maleńką siostrą Julitą spędzałyśmy wakacje w Garbatce pod Radomiem. Tata wpadł na chwilę. To był dzień jego urodzin. Mamie zostawił pistolet i prosił, abyśmy nie wracały do Warszawy. Wiedział, że będzie wojna.

W kwietniu 1943 r. listy z nazwiskami zidentyfikowanych ciał pojawiły się w niemieckich gadzinówkach. W jednym z wykazów, pod numerem 2261, Gertruda Lubinkowska natrafiła na nazwisko męża. Przy zwłokach znaleziono kartę szczepień i wizytówkę. Choć ta tragiczna wiadomość pochodziła z niemieckiego źródła, nie miała wątpliwości, że została wdową. Na znak żałoby włożyła czarną suknię.

Zobaczyli siebie i swoją historię
Po kłamstwach z lat 40. i 50. w kolejnych dekadach peerelowska propaganda milczała. Słowo Katyń było zakazane. Usuwano je z książek i gazet. Nie mogło pojawić się w radiowym reportażu czy filmie dokumentalnym. O obrazie fabularnym od lat myślał Andrzej Wajda, którego ojciec też zginął z rąk Sowietów. Długo, już w demokratycznej Polsce, nie mógł się zdecydować na proponowane mu scenariusze. Dopiero Andrzej Mularczk podsunął reżyserowi właściwy pomysł. I choć w filmie "Katyń", który jutro wchodzi do kin nie zobaczy przeniesionej żywcem na ekran opowieści Mularczyka "Katyń. Post Mortem", to wiele z jego pomysłu na ten obraz Wajda wykorzystał.

Po poniedziałkowej premierze, która odbyła się w Teatrze Wielkim w Warszawie przedstawiciele rodzin ofiar katyńskiej zbrodni mówili ze wzruszeniem, że tamte obrazy wróciły. Że w filmie ujrzeli siebie i swoją historię. - Na pewno wybiorę się na ten film - powiedziała mi Gabriela Jaraczewska.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska