https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Frekwencja

JANINA PARADOWSKA
Prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział po niedzielnym głosowaniu, że jesteśmy społeczeństwem obywatelsko niedojrzałym. Prawda: fakt, że w pierwszych wyborach do Parlamentu Europejskiego wzięło udział tylko nieco ponad 20 proc. uprawnionych do głosowania nie jest powodem do dumy.

     Znaleźliśmy się na szarym końcu europejskiej stawki. Prezydent zarzucając jednak społeczeństwu niedojrzałość obywatelską powinien także mocno uderzyć się we własne piersi. Namawianie do udziału w tego typu wyborach mogło być jego udziałem w stopniu niepomiernie większym niż to miało miejsce.
     Wybory do PE były nowością, tak jak nowością jest sama Unia Europejska. Znajomość unijnych instytucji jest niewielka, w wielu środowiskach po prostu żadna. Nawet kandydaci mamili nas nieprawdziwymi opowieściami, co też oni tam dla nas zrobią, czego nie wywalczą, jak twardo będą bronić naszych interesów i nie wszystkie tego typu opowieści można złożyć na karb ozdobników i wabików, jakich zwykle używa się podczas kampanii. Wielu zapewne szczerze wierzyło, że tak będzie, że pojadą do Strasburga i Brukseli, by wygłaszać długie, płomienne przemówienia w obronie naszej suwerenności, naszego systemu wartości, a nie po to, by bardzo szczegółowo deliberować nad przepisami prawa. Być może wielu wierzyło także, że w wyniku takich mów inni oniemieją z zachwytu i powiedzą: ależ oni są wspaniali. Tak, jak na przykład Roman Giertych uważa, że przedstawiciele jego partii byli wspaniali w tym pierwszym etapie, gdy przedstawiciele Sejmu byli eurodeputowanymi i głosowali przeciwko zatwierdzeniu Danuty Huebner na stanowisko unijnego komisarza, skrytykowawszy ją wcześniej solidnie, co rzeczywiście sporą część członków PE wprawiło w osłupienie, choć niekoniecznie z podziwu.
     Wspaniałość eurodeputowanego budować się nie będzie jednak na trybunie (tam nawet takiej nie ma, są mikrofony na sali) ale w działaniu w międzynarodowych frakcjach partyjnych i niezbyt wiadomo do jakich to frakcji znaczna część naszych reprezentantów się zapisze. Samoobrona na przykład zapowiadała, że stworzy frakcję Samoobrony, do której zaprosi innych, którym bliskie są ideały i sposób uprawiania polityki przez Andrzeja Leppera. Nawet nie wypada w tej sytuacji życzyć powodzenia. Te ideały i metody wcale nie muszą być akurat naszym towarem eksportowym, zapewne Polska znalazłaby wiele lepszych i ciekawszych towarów na eksport.
     Szukając jednak odpowiedzi na pytanie o niską frekwencję wypada powiedzieć nie tylko o nieznajomości Unii Europejskiej i jej instytucji, ale przede wszystkim o polskiej polityce, która Polaków coraz bardziej męczy swoim chaosem, nadmierną barwnością i utrwalanym od lat, głębokim przekonaniem, że tak naprawdę do tej dziedziny działalności publicznej idzie się dla własnej prywaty. W kampanii wyborczej kandydaci na eurodeputowanych mówili głównie o sprawach krajowych, niespecjalnie przejmując się Unią Europejską. Nie wykorzystali szansy, by tę Europę i jej instytucje jakoś rodakom przybliżyć. Polacy, którzy, generalnie, uznają politykę, za dziedzinę, której wpływ na życie tak społeczeństwa, jak i jednostek jest raczej szkodliwy, uznali więc, że nie ma się co przejmować elekcją, skutkiem której jakaś grupa pojedzie za granicę po jeszcze większe niż w Polsce pieniądze. Zresztą ćwiczenia z frekwencji możemy dość szybko powtórzyć, o ile wybory, skutkiem braku wotum zaufania dla rządu Marka Belki, odbędą się w sierpniu. Powtórka z czerwca będzie gwarantowana, a być może frekwencja będzie jeszcze niższa i już doprawdy nie z powodu braku dojrzałości społeczeństwa.
     Autorka jest publicystką tygodnika "polityka"
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska