Do brutalnego napadu doszło w poniedziałek 6 kwietnia po południu.
- Funkcjonariusze, szukając sprawcy napadu, przeszukali pobliskie lasy. Policyjny pies co prawda podjął trop, ale przy jednej z leśnych ścieżek ślad się urwał. Policjanci uznali, że najprawdopodobniej napastnik odjechał stamtąd samochodem - informuje mł. asp. Małgorzata Hauchszultz, oficer prasowy nowomiejskiej policji. - Już następnego dnia sprawca usiłowania zabójstwa, jak zakwalifikowała ten czyn prokuratura, trafił do policyjnego aresztu.
W czasie zbierania śladów i penetrowania miejsca zdarzenia, stróże prawa znaleźli kurtkę, a w niej wezwanie do zapłaty z banku, wystawione na 28-letniego mieszkańca Wąbrzeźna. Właściciel kurtki - Roman W. - był poszukiwany przez wąbrzeską policję jako osoba zaginiona. Idąc tym tropem, policja zatrzymała podejrzanego o napad, gdy zgłosił się na komendę, odwołując poszukiwania.
- Okazało się, że Roman W. trafił nad jezioro kilka dni temu. Zrobił na właścicielu tak dobre wrażenie, że ten zaprosił go do domku na kawę. Bandyta pojawił się ponownie na działce kilka dni później. Nie zastał gospodarza, więc wszedł do środka i poczęstował się piwem. Zaskoczony przez właściciela, chwycił za stojącą siekierę i uderzył nią w głowę 69-letniego właściciela domku, mieszkańca Warszawy. - relacjonuje policjantka.
Bandyta uciekając zabrał telefon, piwo i kilka innych drobnych przedmiotów. Po drodze zrzucił kurtkę, zapomniał jednak o bankowym wezwaniu do zapłaty. Rannemu mężczyźnie pomogli przygodni ludzie, którzy wezwali karetkę i policję.
Roman W. został zatrzymany w Wąbrzeźnie i tymczasowo aresztowany - mówi mł. asp. Małgorzata Hauchszulz. - Sprawcy brutalnego napadu grozi kara dożywocia.