W 1960 roku w Quebecu, francuskojęzycznej prowincji odbyły się wybory, które wygrała niespodziewanie Partia Liberalna. Trzęsienie ziemi, które spowodowała ta wygrana nie ma precedensu w dziejach nowoczesnego świata. W ciągu dekady nastąpił w Quebecu nieprawdopodobnie szyki proces laicyzacji. Do tej pory Quebec był de facto udzielnym księstwem Kościoła katolickiego. Bez Kościoła nie działo się tam nic, kościelne były kluby sportowe, instytucje kulturalne, a przede wszystkim szkoły. W ciągu dekady sekularyzacja objęła wszystkie sfery życia. Z roku na rok zaczęły wyludniać się kościoły. Wiele z nich służy dziś jako hale sportowe , baseny i markety. Naukowców do dziś frapują zjawiska, do których doszło w obrębie języka. Do najbardziej wulgarnych określeń dołączyły słowa “tabernakulum”, “krzyż” i hostia. Doszło do tego, że dziś już tylko nieliczni kojarzą pierwotne znaczenie tych słów. Gdy quebecki Kościół prowadził plakatową akcję, która miała przywrócić świadomość o znaczeniu tych “wulgaryzmów”, poruszeni obywatele dzwonili do mediów protestując przeciwko upowszechnianiu obsceniczności na plakatach i banerach.
Czy takie widmo wisi nad Kościołem katolickim w Polsce? Zapewne nie, choć proces laicyzacji właśnie przyspieszył. Gorące hasło “pedofilia” jest dziś w Polsce jednak głównie narzędziem kulturowej i politycznej konfrontacji. Owszem, hierarchowie grzeszyli kryciem księży-pedofili, ale zjawisko to jest nieporównywalne plagą na Zachodzie. Głównie z powodu półwiecza inwigilacji struktur Kościoła przez komunistyczną bezpiekę. Takie haki były w cenie.
Odpór hierarchów jest słaby, bo jedynym przekonującym argumentem mógłby być argument moralny. Ten natomiast zaprzepaszczony został przez nich w politycznych układach i w regularności przelewów. Dziś książęta Kościoła są jeszcze mocni. Ale gdy po władzę sięgnie pokolenie młodych wilczków, wychowane na umowach śmieciowych i bezpłatnych stażach, czeka ich - używając słów zapomnianych - dysgust i sromota.