Strzelec bydgoskiego Zawiszy w nocy z piątku na sobotę zaprezentuje się w pistolecie pneumatycznym. Przed startem dzieli się wrażeniami z Czytelnikami "Pomorskiej".
- Kiedy przed dwoma tygodniami przyjechaliśmy do wioski olimpijskiej, smog i duża wilgotność powietrza powaliły mnie z nóg. Dosłownie kilka minut spacerku sprawiło, że szukałem schronienia w klimatyzowanych pomieszczeniach. Na szczęście, już w następne dni organizm się przyzwyczaił i zacząłem normalnie funkcjonować. Pierwszy trening pozostawiał wiele do życzenia, ale w drugim, trzecim forma zaczęła powracać i do dziś jest dobrze. Oczywiście, w mojej dyscyplinie nie można przewidzieć wyniku, patrząc tylko na trening. Dopiero start wyzwala pozytywną adrenalinę i dobrze ją wykorzystując, "czuję" każdy strzał. Mam nadzieję, że tak będzie w sobotę. Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać pierwszego występu.
- W środę przywitałem w wiosce moich kolegów klubowych - wioślarzy. Wymieniliśmy się wrażeniami ze zgrupowań. Muszę przyznać, że z dnia na dzień ludzi w wiosce przybywa i dzisiaj jest już chyba większość ekip, co da się zauważyć chociażby na samej stołówce, gdzie panuje tłok i kolejki do stanowisk z jedzeniem. W piątek wielkie otwarcie, które - niestety - będę oglądał w wiosce, ponieważ zawodnicy startujący w pierwsze dwa dni igrzysk mają zakaz wystąpienia na otwarciu. Szkoda, ale przyjechałem tu w innym celu i na tym się skupiam.
- Wioska jest bardzo przyjemna, dużo zieleni, mieszkania są nowe, klimatyzowane. Połączenie ze strzelnicą mam co pół godziny, więc nie mogę narzekać. Wybór kulinarny też jest duży.