Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pensjonat kapitanowej Bereźnickiej. O domu, który zniknął z mapy

Tekst i fot. JADWIGA ALEKSANDROWICZ [email protected]
- Ten dom stoi od 77 lat - opowiada jego właściciel Jacek Krzyżyński
- Ten dom stoi od 77 lat - opowiada jego właściciel Jacek Krzyżyński Fot. AUTORKA
Jacek Krzyżyński nie może się nadziwić: jak to jest, żeby zabytkowy dom, w którym wypoczywała córka marszałka Piłsudskiego zniknął z geodezyjnych map, choć faktycznie stoi od 1932 roku.

Otłoczyn w gminie Aleksandrów. Do dolinki przy krajowej jedynce nie dochodzą odgłosy ruchliwej trasy. Nawet jej nie widać, bo biegnie za starym sosnowym lasem, porastającym wzgórze. U jego stóp stoi drewniany urokliwy dom. Nie jakaś stara ruina. Porządny, zadbany dom. Stoi tak od 77 lat, kiedy to zbudował go dziadek obecnego właściciela, Władysław Bereźnicki, kapitan Wojska Polskiego. Dziś to jedna z kilku posesji przy wąskiej ulicy o nazwie Szlak Bursztynowy.

Trochę historii
- Tędy wiodła droga kupców handlujących bursztynami. Jeździli nią aż do Gąsek koło Gniewkowa, gdzie bursztyn obrabiano. Są na to dokumenty, potwierdzają wykopaliska - podkreśla Jacek Krzyżyński, rencista, kiedyś pracownik gdańskich Zakładów Radiowo-Telewizyjnych, historyk z zamiłowania i zbieracz pamiątek, świadczących o tym, że Otłoczyn to miejscowość nietuzinkowa, w dodatku starsza, od pobliskiego Ciechocinka, bo z tysiącletnią udokumentowaną historią.

- Za zaborów na wczasy do Otłoczyna przyjeżdżali Prusacy. Do dziś wiele osób twierdzi, że wodę i klimat mamy lepsze niż w Ciechocinku - mówi Jacek Krzyżyński. - Przed wojną letnicy wypoczywali między innymi w domu, w którym mieszkam. Moja babcia ze strony matki, kapitanowa Bereźnicka, prowadziła pensjonat. Córka Józefa Piłsudskiego, Wanda, przyjeżdżała do niej na wakacje. Pokazuje stare fotografie i pięknie oprawiony patent oficerski dziadka podpisany przez marszałka. Wspomina o rodzinnych korzeniach sięgających Gedyminów i Dłuskich, o poświęceniu domu przez kardynała Aleksandra Kakowskiego, o gościach babcinego pensjonatu.

- Wiele pięknych historii związanych jest z tym domem, a teraz się okazuje, że w papierach go nie ma, choć jak go mój dziadek postawił, tak stoi do dziś - mówi Jacek Krzyżyński. Podkreśla, że dom przetrzymał, gdy Niemcy jego dziadków wypędzili, i gdy buszowali tu Rosjanie, paląc ogniska na podłodze. Był w swej historii plebanią i miejscem wypoczynku letników.

Jest, czy go nie ma?
O tym, że domu, niegdyś oznaczonego nr 48, a obecnie 13, na mapach geodezyjnych nie ma, Jacek Krzyżyński dowiedział się przypadkiem, gdy jako gminny radny przygotowywał "Plan odnowy miejscowości Otłoczyn". - W wydziale geodezji w Starostwie Powiatowym w Aleksandrowie Kujawskim pokazali mi mapę bez mojego domu - mówi. I wtedy zaświtało mu w głowie. - Dwa razy w życiu usłyszałem, że tego domu mieć nie będę - opowiada. - Raz od SB-ków, a potem od leśników. Bo trzeba dodać, że stosunki Jacka Krzyżyńskiego z poprzednim ustrojem nie układały się najlepiej. Zaangażował się w działalność "Solidarności", a w stanie wojennym w jego otłoczyńskim domu pracowała nielegalna drukarnia. Próbowano go namówić na współpracę z ówczesną władzą, ale kategorycznie odmówił i wtedy po raz pierwszy usłyszał, że domu po dziadku to on mieć nie będzie. - Nic się nie wydarzyło, ale może wtedy z papierów dom mi wymazano, a ja nic o tym nie wiedziałem - zastanawia się. A może wymazano go trochę później, gdy Lasy Państwowe wytyczały obszary do zalesiania? Bo i wtedy wmawiano mu, że żadnego domu tam nie ma.
- Przypomniało mi się to, gdy w geodezji w Aleksandrowie powiedzieli, że mojego domu na mapkach nie mają, ale jak mi zależy, żeby był, to muszę opłacić pomiary geodezyjne. Z jakiej racji mam płacić, za czyjeś celowe lub nierozważne decyzje? - dziwi się.- Nie chodzi o to, ile takie pomiary kosztują, ale o poszanowanie własności od lat należącej do mojej rodziny. I o logikę. No bo jak może czegoś nie być, skoro jest?

Na innych mapkach
Dziwi się nie tylko Jacek Krzyżyński. Dziwią się też w wydziale geodezji w Starostwie Powiatowym w Aleksandrowie Kujawskim. Jacek Żbikowski, powiatowy geodeta, zagląda do komputera. Zainstalowany niedawno specjalny program pozwala obejrzeć kolejne mapki, od najstarszych począwszy, każdego zakątka powiatu. Jest i Otłoczyn. Na ekranie komputera z kolejnych "warstw" obrazu wyłania się dom Jacka Krzyżyńskiego. Jest i na starej mapce, oznaczony numerem 48, i na nowej, przy szlaku Bursztynowym 13.

- Nie wiem, z kim rozmawiał pan Krzyżyński. Widocznie nie wspomniał, że dom jest drewniany i nie znaleziono go tam, gdzie są budowle murowane. Drewniane obiekty są w innej ewidencji - mówi geodeta. - Jest on wyrysowany, mamy nawet numer jego księgi wieczystej. Nikt niczego nie wymazywał, bo takie wymazanie to cała procedura. Zanim obiekt zniknie z map, trzeba w terenie sprawdzić stan faktyczny i dokładnie wszystko opisać - mówi Jacek Żbikowski. Dodaje, że mieszkaniec Otłoczyna może spać spokojnie. Jego dom geodeta może mu pokazać na dawnych i współczesnych mapach, a nawet na mapie lotniczej. Sam Jacek Krzyżyński także może go zobaczyć, bo program, jaki zainstalowali aleksandrowscy geodeci, umożliwia obejrzenie działek w powiecie każdemu użytkownikowi internetu. Oczywiście, bez informacji objętych przepisami o ochronie danych osobowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska