Inna narzeka na wójta Osia: - Gdy nasza dentystka powiedziała mu, że w gabinecie jest za zimno, to odparł, że jak jej coś nie pasuje, niech leczy u siebie w domu - twierdzi mieszkanka Osia.
Czytelniczka nie zostawia suchej nitki na urzędniku z Powiatowego Urzędu Pracy w Świeciu. - Na dworze było - 15 stopni C, gdy przed urzędem ustawiła się kolejka. Kilka minut przed godziną 7 pracownik otworzył drzwi, ale gdy zobaczył, że weszliśmy do środka, kazał wszystkim opuścić budynek.
Bezczelny!
Czytelniczka dodaje, że urzędnik był głuchy na słowa petentów, że to nieludzkie wyrzucać ludzi na taki mróz. - Mało tego! Pozwolił sobie jeszcze na bezczelny komentarz, że trzeba się było uczyć i zostać urzędnikiem, wtedy nie musieli byśmy marznąć przed pośredniakiem - relacjonuje podirytowana.
Karina Detlaf-Matia, zastępca dyrektora PUP w Świeciu tłumaczy, że nie może pociągnąć pracownika do odpowiedzialności za tę nieelegancką uwagę, ponieważ nie była jej świadkiem. Natomiast za to, że nie wpuścił interesantów przed godz. 7 wypada jej tylko urzędnika pochwalić. - Mimo, że jest w pracy pół godziny wcześniej, ma obowiązek otworzyć drzwi dopiero o godzinie 7 - wyjaśnia. - To ze względu na środki ostrożności. Mamy w urzędzie dużo wartościowego sprzętu komputerowego. Pełna kontrola nad nim jest dopiero wtedy, gdy wszyscy przyjdą do pracy.
Chciała dobrze dla pacjentów
Za to mieszkańcom Osia nie spodobała się wypowiedź wójta Michała Grabskiego. - Był w przychodni, gdy zaczęliśmy narzekać na chłód w gabinecie stomatologa - opowiada pani Zofia, mieszkanka Osia. - Dentystka stanęła za nami, a wójt jej odparował, że jak się jej nie podoba w przychodni, niech w domu przyjmuje pacjentów. Kto to widział odzywać się tak do kobiety? Tym bardziej, że chciała tylko dobrze dla pacjentów.
- To nich włączy farelkę w gabinecie na te cztery godziny, trzy dni w tygodniu - podpowiada wójt Grabski. - Trzeba zrozumieć, że skoro przychodnia jest w remoncie, w trakcie którego pojawiły się problemy z piecem i zapowietrzyły kaloryfery, to minie trochę czasu, zanim sytuacja zostanie opanowana. Wymienimy grzejniki i powinno być lepiej.
Michał Grabski dodaje przy tym, że przychodnia jest samodzielnym zakładem, zarządzanym przez dyrektora. - Do niego trzeba się zgłaszać pretensje, a nie do wójta. Nie po to mam dyrektorów i kierowników, a oni swoich pracowników, żeby jeszcze samemu najlepiej dorzucać do pieca - przypomina.
Inna rzecz, że wójt jest codziennie w przychodni. - Interesuję się wszystkim, co się tam dzieje. Poza tym mam blisko, a sprawa leży mi na sercu. Podejrzewam, że bardziej niż niektórym pacjentom - ucina.