Od dziesięciu już lat tytuł przyznaje Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych "Samorządni", by uhonorować tych, którzy zakasują rękawy i robią coś więcej dla lokalnej społeczności. Przez te lata nie obyło się bez kontrowersji. Były komentarze, że nagroda jest dla "samych swoich" albo dla tych, którym stowarzyszenie chce się podlizać.
W tym roku zaskoczenie - wyróżnienie dostał urzędujący burmistrz, który w zakresie obowiązków ma działanie na rzecz lokalnej społeczności. I za to bierze pieniądze.
- Ale to człowiek, który nie pracuje osiem godzin za biurkiem - tłumaczy prezes "Samorządnych" Wojciech Adamowicz. - Ma zapał, jest prawdziwym menedżerem, dzięki niemu Chojnice zmieniły się nie do poznania. Nie boi się nowych wyzwań i podejmuje je.
- Nie spodziewałem się tego zaszczytu, żadnych przecieków nie było - wyznał laureat. - Jestem czasami postrzegany jako autokrata, ale zapewniam, że nauczyłem się słuchać ludzi, że biorę pod uwagę ich zdanie. To dla mnie wielka radość, że otrzymałem ten pierścień.
Oprócz Finstera nominację dostali Janina Kosiedowska, prezeska Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Chojnicach i Kazimierz Jaruszewski, nauczyciel, dyrektor Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego i współzałożyciel Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, którego był prezesem przez dwie kadencje.
Śmiano się już w luźnych rozmowach, że inne samorządy z zazdrością patrzą na Chojnice i najchętniej podkupiłyby burmistrza...
- Ja nie jestem piłkarzem i nie ma zgody na taki transfer - żartował Finster.
W restauracji "Sukiennice", gdzie odbywała się gala, była okazja do pogawędki przy poczęstunku. A laureat postawił paniom lampkę wina, panom - piwo.
Minutą ciszy uczczono pamięć społeczników Bogumiły Wałdoch i Czesława Kuklińskiego, którzy odeszli w tym roku.