Strażacy ze Świecia mają na swoim koncie wiele uratowanych zwierząt. Jednak po raz pierwszy podjęli decyzję, aby zatrzymać niedoszłą ofiarę. Może dlatego, że historia Żarka, jak tymczasowo nazwano psiaka, jest wyjątkowa.
Przeczytaj także:Bydgoszcz. Chciał się pozbyć psa. Wrzucił go do schroniska przez płot
O tym, że do jednego z drzew przy ulicy Wodnej w Świeciu przywiązany jest pies, powiadomił strażaków jeden z mieszkańców. Zgłoszenie przyjęto o godz. 20 w drugi dzień Wielkanocy. Z relacji mężczyzny wynikało, że zwierzę męczyło się przynajmniej od godz. 14. - Gdy zjawiliśmy się na miejscu, pies do połowy stał w wodzie, szybko podnoszącej poziom - relacjonuje przebieg akcji Paweł Puchowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej PSP w Świeciu. - Był przerażony. Nie pozwalał do siebie podejść. W końcu udało się odciąć sznurek, który tak mocno zacisnął się na szyi, że ledwo można było włożyć palec, aby bezpiecznie zdjąć pętlę. Gdyby się nie udusił, to na pewno by się utopił.
Zwykle w podobnych przypadkach zwierzę trafia do schroniska. Transportem zajmuje się straż miejska, która tego dnia miała wolne. Piesek więc został u strażaków. Następnego dnia zaczęli rozważać pozostawienie go. Komendant nie miał nic przeciwko. Kwestią otwartą pozostaje imię. O jego wyborze mają zadecydować wybawcy kundelka: Przemysław Linder i Hubert Suchanecki.
Czytaj e-wydanie »