- Za wami pierwszy trzymeczowy maraton. Na jaką ocenę go zaliczyliście?
- Tylko na dostateczną. Tychy nas wypunktowały. Z Cracovią był remis, który pozostawił niedosyt. Przeciwko Miedzi to był już taki mecz jak chcieliśmy.
- Po części się przyczyniłeś do tej wygranej. Wszedłeś z ławki i otworzyłeś wynik. Mówiąc trochę humorystycznie: Piotr Ruszkul musi usiąść na ławce rezerwowych, by strzelać bramki.
- Może tak musi być (śmiech). Wcześniej byłem rezerwowym w meczu z Dolcanem Ząbki, a potem strzeliłem gola Warcie Poznań. Teraz też się udało. Zawsze jest we mnie sportowa złość, że nie mogę wyjść w pierwszym składzie. To chyba normalne. Jest tak, że raz się gra, a raz się siedzi na ławce. Do tej pory więcej grałem. Taka była decyzja trenera i muszę ją uszanować. Mam do siebie żal, że kilka sytuacji zmarnowałem.
- Skąd u was takie problemy z wykańczaniem akcji? Nieskuteczność powoli staje się znakiem firmowym Olimpii.
- Niestety, tak jest. Dużo tych sytuacji marnujemy. Trudno tak na gorąco powiedzieć, co jest tego przyczyną. Brakuje trochę szczęścia i zimnej krwi.
- Trenerzy mówią, że na treningach ćwiczycie wykańczanie akcji w różnych konfiguracjach i na różne sposoby. Tylko nie ma to przełożenia na mecze. Dlaczego?
- Zgadza się dużo ćwiczymy i dobrze to wygląda w treningu, ale w meczu dochodzą emocje i stres, dlatego nie zawsze się udaje akcję skończyć golem. Każdy z nas daje z siebie wszystko i mocno przeżywamy zmarnowane okazje. Z drugiej strony nie ma co popadać z tego powodu w depresję i rozpamiętywać stracone okazje, bo można się zablokować jeszcze bardziej.
- Jak widzisz szansę "namieszania"w czołówce?
- Olimpia zajmuje najlepsze miejsce w swojej historii. Nikt z nas nie mówił o ekstraklasie. Wyznaję zasadę, że lepiej jeść małą łyżeczką niż wielką łychą.
- Inne przysłowie mówi, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.
- Jednak cały czas można jeść łyżeczką. Robimy swoje i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Liga jest specyficzna i każdy może wygrać z każdy. Ostatnie dwa przykłady: Flota walcząca o awans przegrywa z broniącym się przed spadkiem Stomilem, a mocne Tychy ulegają Okocimskiemu, który walczy o utrzymanie. Seria trzech wygranych powoduje, że zespół awansuje w tabeli. Walczymy o nią i wierzymy, że wygrana nad Miedzią jest jej początkiem.
- W piątek czeka was mecz z Bogdanką Łęczna. Wasza sytuacja kadrowa nie jest najlepsza. Trzech zawodników leczy kontuzje, a Dariusz Kłus wypada za kartki.
- Dokładnie tak jest. Nie mamy zbyt szerokiej kadry, ale z drugiej strony otwiera się szansa dla młodych zawodników. Bartek Fafiński zaliczył z Miedzią udany debiut i był bliski strzelenia gola. Jest jeszcze Mateusz Górka. Muszą wykorzystywać szansę, która się przed nimi otwiera.