Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Skoblewski, nauczyciel z Gniewkowa i laureat plebiscytu opowiada o swojej pracy

(ea)
Absolwenci zrobili panu Piotrowi niespodziankę: przyjechali na galę wręczenia nagród w plebiscycie "Nauczyciel na Medal"
Absolwenci zrobili panu Piotrowi niespodziankę: przyjechali na galę wręczenia nagród w plebiscycie "Nauczyciel na Medal" Zbiory prywatne
- Ambicją każdego nauczyciela winno być dążenie do tego, aby uczniowie szli dalej, osiągali więcej, by realizowali swoje pasje, marzenia - mówi Piotr Skoblewski, zdobywca tytułu Nauczyciel na Medal.

Piotr Skoblewski, nauczyciel historii w SP w Gniewkowie zwyciężył w regionie w plebiscycie „Nauczyciel na Medal”. Zdobył najwięcej głosów ze wszystkich pedagogów uczestniczących w rywalizacji, bo aż 3613! Na uroczystość rozdania nagród w Urzędzie Marszałkowskim w Toruniu przyjechali jego absolwenci, aby osobiście pogratulować mu sukcesu.

Wspomnienie z dzieciństwa

Pan Piotr pochodzi z rodziny nauczycielskiej. - Mój ojciec Eugeniusz Skoblewski był nauczycielem. Pracę w zawodzie rozpoczął w roku 1948 w Balczewie, potem była Kruszwica, Dźwierzchno, a w roku 1958 został kierownikiem czteroklasowej Szkoły Podstawowej w Markowie, gmina Gniewkowo. Funkcję kierownika tej placówki mój tata pełnił do roku 1986, kiedy to przeszedł na emeryturę, ale pozostał nadal na „nauczycielskim posterunku” chociaż już w zmniejszonym wymiarze godzin. Mój tata pracował w zawodzie nauczycielskim przez 46 lat.

- Markowo była to dawna wieś folwarczna. Przy głównej drodze stała szkoła, potem była szkolna ziemia, dalej piękny park, pałac dawnych niemieckich właścicieli, budynki gospodarcze i wreszcie właściwa wieś zamieszkana przez pracowników rolnych, gdyż po II wojnie w Markowie powstało Państwowe Gospodarstwo Rolne (PGR). Nasza wieś liczyła wówczas trochę ponad 200 mieszkańców i była to społeczność stosunkowo dobrze zintegrowana, żyjąca zgodnie bez szczególnych konfliktów czy napięć.

Do szkoły w Markowie pan Piotr ma szczególny sentyment. - Początkowo była to szkoła pięcioklasowa, potem czteroklasowa, a w ostatnim okresie jej istnienia trzyklasowa. Moje najwcześniejsze dziecięce wspomnienia to właśnie to szczególne miejsce - szkoła i jej otoczenie - podwórko, szkolne boisko i piękny ogród pełen drzew owocowych, warzywnych grządek, trawników i różnobarwnych kwiatów. Tam biegaliśmy, tam się bawiliśmy z siostrą Małgosią i naszą koleżanką z dzieciństwa Zosią.

Pierwsze pasje

Mały Piotruś we wrześniu 1968 stał się poważnym uczniem klasy pierwszej. - W tym czasie w naszej szkole pracowało dwoje nauczycieli: nasz ojciec i pani Aleksandra Kapturska, która była moją wychowawczynią. Pamiętam te lekcje. Nasza klasa licząca ośmioro uczniów, elementarz Falskiego (z Alą , Asem) i… pióro ze stalówką, gdyż pisaliśmy używając jeszcze atramentu. To były dopiero „kaligraficzne emocje”, bibułka i… kleks za kleksem. W drugiej klasie nastąpiła piśmienna rewolucja. Zaczęliśmy pisać długopisami.

- Nauczyciele, którzy uczyli nas w naszej szkole w Markowie, to byli ludzie wyjątkowi, z nauczycielskiego pokolenia, które już nie istnieje. I to nie chodzi o upływający czas, o zmieniające się realia, w których żyjemy, tutaj chodzi o podejście do pracy, do nauczycielskich, wychowawczych obowiązków. Byli to niezwykli pedagodzy - rzetelni, odpowiedzialni, systematyczni, sumienni. Nasz ojciec pracował w zawodzie ponad 40 lat, a na lekarskim zwolnieniu spędził… 2 dni. Do szkoły przychodził zawsze o 7.10 i jak to bywało w dawnym, szkolnym zwyczaju - nauczyciel przygotowywał się do zajęć i czekał na uczniów.

Jak podkreśla pan Piotr, nauczyciele ze szkoły w Markowie potrafili wzbudzić w dzieciach ciekawość świata. - Uczyli wartości prostych, podstawowych - jak być prawym, porządnym człowiekiem, jak szanować innych ludzi. Nasze lekcje odbywały się często w terenie: na polach, w naszym pięknym parku pełnym rzadkich okazów drzew. Poznawaliśmy dzieje naszej wsi i… oglądaliśmy gwiazdy. Pomagaliśmy też osobom starszym. Szkoła w Markowie była też swoistą środowiskową placówką kulturalną. Mieliśmy zespół teatralno-taneczny, a także sprawnie działającą drużynę zuchową o nazwie „Wędrowne ptaki” z niezapomnianą druhną panią Aleksandrą Kapturską.

We wrześniu 1972 roku przyszedł czas na rozpoczęcie nauki w nowej placówce: SP w Murzynnie. - Prawdziwą pasją stała się wówczas dla mnie geografia, której uczył nas dyrektor szkoły. Był to nauczyciel niezwykle wymagający, ale równocześnie potrafił w sposób niezwykle prosty, przejrzysty, a przy tym bardzo ciekawy przekazywać wiedzę. W tym czasie z zapałem wielkim potrafiłem całymi godzinami przeglądać geograficzne atlasy, uczyć się dopływów rzek rozmaitych, szczytów gór wysokich i niższych nieco, powtarzać nazwy stanów w Stanach, Australii czy też Brazylii, zapamiętywałem dane z roczników statystycznych o wydobyciach przeróżnych tudzież plonach zbóż w krajach dalekich i bliskich, a czyniłem to bez wysiłku większego, gdyż zwyczajnie bardzo to lubiłem. I były też olimpiady geograficzne, które przeżywałem wielce, gdyż stanowiły one dla mnie pierwsze poważne naukowe wyzwanie.

Studencki czas

Od września 1976 roku pan Piotr rozpoczął naukę w I LO im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu. Trafił do klasy sportowej. Śmieje się, że większych sukcesów na tym polu nie odnotował. - Historia, geografia i język angielski to były lekcje, które lubiłem najbardziej. Mile też wspominam inne zajęcia chociażby matematykę, a to ze względu na uczącą nas panią profesor. W tym też czasie coraz bliższa stawała mi się historia. Startowałem przeto w konkursach różnych tudzież olimpiadach i coraz częściej myślałem, by podjąć studia historyczne.

W lipcu 1980 roku pan Piotr przystąpił do egzaminów wstępnych na Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zdał je śpiewająco i został studentem I roku historii. - Zanim rozpoczęliśmy zajęcia, we wrześniu musieliśmy odbyć obowiązkową robotniczą praktykę. Zatrudniono nas w zakładzie zieleni miejskiej. Kierownictwo tegoż zakładu miało z nami pewien kłopot. Był to bowiem czas gorący, posierpniowy w kraju naszym i… wszyscy strajkowali. Nasz nowy zakład pracy również, stąd wspomniane już kierownictwo miało problem wielki z wyznaczeniem nam odpowiedniego frontu pracy.

- Potem już rozpoczęło się… studiowanie. Początek studiów, lata 1980/81 to lata owe historyczne, okres burzy i naporu, czas walki o przyszłość lepszą kolejnych studenckich pokoleń. Pamiętam

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska